- Nieźle. Gdyby twój palec był lufą pistoletu - trzymanego nieruchomo - to przedziurawiłbyś maszt tylko trochę w bok od linii środkowej. Zrób to jeszcze raz.
Więc zrobiłem to jeszcze raz - i jeszcze - i jeszcze. Potem podał mi pistolet kalibru 0,38.
- Zrób to teraz.
Skierowałem pistolet ku masztowi, ale Campbell potrząsnął głową.
- Chybiłbyś o ćwierć metra. Ułóż palec wskazujący wzdłuż lufy i spróbuj znowu.
Wykonałem polecenie, tym razem z lepszym rezultatem.
- Nie będziesz tak trzymał palca przy strzelaniu - powiedział. - Mógłbyś go stracić. Ale chcę, żebyś umiał wskazywać lufą tak samo, jak wskazujesz palcem.
Przez cały czas trwania naszego rejsu do Tonga ćwiczył mnie cztery godziny każdego dnia. Początkowo wszyscy członkowie załogi tłoczyli się wokół nas, prosząc o udzielenie lekcji również im, lecz Campbell odmówił stwierdzając, że jeden uczeń to wszystko, na co go stać, a zresztą nie ma zapasowych pistoletów. Geordie potwierdził jego słowa. Ci, którzy mieli własne pistolety, ćwiczyli trochę strzelanie do celu, ale nikt nie miał za dużo amunicji i niedługo tylko my kontynuowaliśmy nasze zajęcia.
Musiałem się nauczyć, jak mierzyć z pistoletu stojąc, siedząc, leżąc, a w końcu po nagłym obrocie. Następnie skoncentrował uwagę na ruchu palca przy oddawaniu strzału, każąc mi naciskać spust łagodnie, bez nagłego szarpnięcia. Spiłował zaczep spustowy tak, by zaskakiwał przy bardzo, lekkim nacisku, a potem ćwiczył mnie w wyciąganiu pistoletu, błyskawicznym odbezpieczeniu go, kierowaniu na cel i naciskaniu spustu - wszystko w jednym płynnym ruchu.
Trzeciego dnia oddałem pierwszy strzał.
Campbell umieścił prowizoryczną tarczę na dziobie statku, a kiedy stanąwszy koło przedniego masztu nacisnąłem spust, byłem pewny, że chybiłem. On jednak zaprowadził mnie do tarczy i pokazał dziurkę w odległości tylko pięciu centymetrów od środka.
- Trafiłbyś przeciwnika dość dobrze z dziesięciu metrów - stwierdził. - Daj mi jeszcze rok lub dwa, a zrobię z ciebie dobrego strzelca.
Wziął swój pistolet kalibru 0,22, i stojąc w tej samej odległości oddał sześć strzałów w ciągu sześciu sekund.
- Obejrzyj teraz tarczę - zachęcił mnie.
Małe dziurki utworzyły kształtne kółko otaczające większy otwór, jaki pozostał po mojej kuli.
- Trochę czasu, a będziesz potrafił zrobić to samo - odpowiedział na moje szczere pochwały.
- Wątpię, czy będziemy mieć czas, jeśli w niedalekiej przyszłości natkniemy się na Kane'a i spółkę.
- Myślisz, że się spotkamy? O ile wiem, statek Suareza i Navarro jest nadal w Rabaul.
- Nie sądzę, aby tam pozostali - odparłem. - Będą nas tropić.
Campbell nagle stracił humor.
- Skąd wiemy, że to właściwy trop? Opieramy się tylko na wziętym z sufitu przypuszczeniu, że parę nagryzmolonych rysunków rzeczywiście coś znaczy.
Odwrócił się i zszedł na dół, a pistolety zwisały ciężko w jego rękach.
2
Wyspę Tongatapu zobaczyliśmy rankiem szóstego dnia po opuszczeniu Papeete. Nuku'alofa, najbardziej na południe wysunięty port archipelagu Tonga, leży na północnym brzegu tej wyspy, więc Geordie zmienił kurs "Esmeraldy".
- W "Pilocie" znalazłem notatkę, że na tych wodach trzeba bardzo uważać na oznaki podwodnej aktywności wulkanicznej - powiedział - a także na nowo utworzone płycizny.
Uśmiechnąłem się.
- To brzmi dobrze z mojego punktu widzenia.
- TrochÄ™ gorzej z mojego. Ja jestem odpowiedzialny za ten statek.
Wpłynęliśmy jednak do portu nie zauważywszy niczego niezwykłego, po czym zarzuciliśmy kotwicę czekając na urzędników portowych. Nuku'alofa jest miastem typowym dla wysp Pacyfiku: drewniane domy z dachami z ocynkowanej blachy, zastygłe na zawsze w późno- wiktoriańskich formach. Kiedyś wydawało się, że Nuku'alofa będzie głównym portem handlowym i punktem zaopatrzenia statków w węgiel na Zachodnim Pacyfiku: jednakże w końcu na pierwsze miejsce wysunęła się Suva na Wyspach Fidżi, być może z tak błahego powodu jak to, że jej nazwa była łatwiejsza do wymówienia. W każdym razie Nuku'alofa straciła swoją szansę i zapadła w niekończące się odrętwienie.
Gdy tylko pozwolono nam zejść na ląd, Campbell jak zwykle najpierw skierował swe kroki do urzędu pocztowego. Ja poszedłem z dziewczynami, które chciały wynająć sobie pokoje w hotelu. Klara stwierdziła, że sprzykrzyły się jej prysznice ze słonej wody. - Moje włosy są w nieładzie, a w dodatku pełno na nich soli, której nie mogę się pozbyć. Muszę je obciąć - oświadczyła. - Potrzebuję świeżej słodkiej wody i trochę luksusu.
Po zastanowieniu się powiedziałem: - Wygląda na to, że moglibyśmy zatrzymać się w Nuku'alofa przez pewien czas. Chyba będzie lepiej, jeśli zrobię to samo - wezmę pokój dla siebie i dowiem się, czy Georgie nie chciałby drugiego. Statek jest nie najgorszym miejscem, jeśli można zejść z niego, co jakiś czas.
Również Paula czuła się tu szczęśliwsza, spotkanie Hadleya i w ogóle kogokolwiek znajomego było, bowiem mało prawdopodobne. Dla nas wszystkich pobyt tutaj był znacznie bardziej relaksujący niż drugi postój w Papeete.
Pojechaliśmy pod hotel i Klara zawołała:
- Mój Boże, spójrz na to piernikowe cudo!
Rzeczywiście, był to obiekt muzealny, z niezliczonymi krytymi ocynkowaną blachą wieżyczkami i kopułkami, wyrastającymi w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach; w środku panował przyjemny chłód i półmrok, a wielkie śmigła elektrycznych wentylatorów leniwie mieszały powietrze.