Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Emily próbowała spędzić czas nad książką, potem nad igłą, lecz najwyraźniej nie mogła się skupić. Towarzystwo brata i szwagierki jeszcze potęgowało jej niepokój. Nawet bilecik od lady Castlereagh w sprawie jutrzejszego obiadu w Carlton House nie zdołał wyrwać jej z przygnębienia.
Ubierając się na bal Emily próbowała wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu. Nie byłoby dobrze, gdyby Edward ujrzał ją zasępioną. Myślała, że kiedy już podejmie decyzję, odpręży się i poczuje ulgę - jej przyszłość w końcu została ustalona - lecz tak się nie stało.
W takiej właśnie złej chwili Letty zapukała do drzwi i weszła do pokoju. Przede wszystkim przed Letty chciała Emily ukryć swoją niemądrą niepewność.
- Przyszłam przeprosić - ku zdumieniu Emily oświadczyła Letty.
- Prze... Letty, nie trzeba. Wiem, że chciałaś dobrze.
- Tak, tak, nie postąpiłam dobrze, atakując twój wybór i twoją decyzję. Naprawdę rozumiem, dlaczego tak postanowiłaś, naprawdę. Ale, och, Emily, kochana, marzyłam dla ciebie o czymś lepszym.
Emily ujęła dłonie Letty i spojrzała jej w oczy.
- Wychodzę za mężczyznę, którego szanuję i podziwiam, z którym dzielę wiele zainteresowań i którego bardzo lubię.
- Mężczyznę, którym możesz łatwo pokierować - zarzuciła jej Letty trochę złośliwie.
- Mężczyznę, który szanuje moje zdanie i życzenia - sprostowała Emily. - Doprawdy nie wiem, czy mogłabym lepiej trafić.
Kłamała i bez zwątpienia Letty wiedziała o tym, lecz w swej dobroci nie chciała drażnić jej dłużej. Kiedy już obie wytarły łzy, Letty zaoferowała swoje wstrzemięźliwe poparcie:
- Nie mogę powiedzieć, że nie będę się w duchu modliła, abyś doznała jakiegoś objawienia i odwołała całą rzecz, albo, co jeszcze lepsze, abyś przed ślubem spotkała Prawdziwą Miłość, która cię porwie, ale nic już nie powiem. Nie, nawet tobie. Mogę myśleć, że robisz głupstwo, ale będę do końca przy tobie. A teraz, jak to już powiedziałam, musimy się zająć dużo ważniejszymi sprawami, to znaczy twoją suknią na dzisiejszy wieczór.
- Letty, jesteś niepoprawna. - Emily usiadła na łóżku i obserwowała, jak szwagierka przegląda i odrzuca większość jej garderoby.
- Sądziłam, że parę dni temu zdecydowałyśmy, że włożę różową taftową.
Letty odwróciła się i patrzyła na Emily jak na szaloną.
- Tak, zanim okazało się, że to będzie bal, na którym ogłoszą twoje zaręczyny. Wszyscy będą na ciebie patrzyć. Nie możesz mieć na sobie żadnej staroci.
- Różowa taftowa to jedna z sukien, które kupiłyśmy na obchody zwycięstwa. Trudno ją nazwać starocią.
- Może być dostatecznie dobra dla cara Aleksandra i króla Prus, lecz z pewnością nie na ogłoszenie twoich zaręczyn. Różową włożysz jutro do Carlton House - zgodziła się Letty, niedbale zaliczając obiad u księcia regenta do mniej ważnych wydarzeń. - Myślę, że dziś to musi być srebrna gaza.
- Tak, proszę pani - powiedziała potulnie Emily. Złożona przez Letty obietnica Współdziałania i poparcia podniosła ją na duchu.
- Poza tym zakładam, że Edward dziś wieczorem podaruje ci zaręczynowy pierścień Palinów. Na różowym tle wyglądałby okropnie. Białe złoto i szmaragdy!
- Nigdy go nie widziałam, ale brzmi uroczo.
- Prawdę mówiąc jest wyjątkowo brzydki. Och, kamienie są piękne, ale oprawa to starożytna potworność. Prawdopodobnie będziesz musiała oprzeć na czymś rękę, żeby cię nie przeważył na jedną stronę.
Emily, rozbawiona tym pomysłem, uśmiechnęła się, po czym zmarszczyła brwi. Kiedy Letty widziała pierścień zaręczynowy Palinów... miała go na palcu? Ostatnia lady Palin umarła dwadzieścia lat temu albo i więcej, i pierścień, nic Edwarda nie obchodząc, przez wszystkie te lata spoczywał w sejfie w Howe, bolesna pamiątka po ostatniej markizie.
Wciąż zajęta sprawami ubrania Letty wydawała się nie dostrzegać zaskoczenia Emily. Delibrowała nad suknią ze srebrnej gazy.