W takich właśnie chwilach rozumiała, co ją od siostry dzieli: dla Agnes biustonosz należał do przedmiotów mających naprawić fizyczną ułomność, podobnie jak opatrunki, protezy, okulary, gipsowe kołnierze, które noszą chorzy po urazie kręgów szyjnych. Biustonosz ma na celu podtrzymanie czegoś cięższego, niż to przewidziano, czego ciężar został źle obliczony i co należy następnie wesprzeć, podobnie jak podpiera się słupami i przyporami balkon w źle postawionym budynku. Mówiąc inaczej: biustonosz ujawnia “techniczny” charakter kobiecego ciała.
Agnes zazdrościła Paulowi, że może żyć bez ciągłej świadomości własnego ciała. Wdycha powietrze, wydycha je, jego płuca pracują jak wielki automatyczny miech i podobnie postrzega swe ciało: radośnie o nim zapominając. Nawet jeśli coś mu fizycznie dolega, nigdy o tym nie mówi, nie przez skromność, lecz raczej z próżnego pragnienia elegancji, gdyż choroba jest dlań zwykłą niedoskonałością, której się wstydzi. Przez lata cierpiał na wrzody żołądka, jednak Agnes dowiedziała się o tym dopiero w dniu, gdy karetka zabrała go do szpitala podczas potwornego ataku, który powalił go na ziemię w chwilę po dramatycznej mowie obrończej w sądzie. Ta próżność była śmieszna, lecz wzruszała Agnes, która niemal mu jej zazdrościła.
Mimo że Paul jest nieprzeciętnie próżny, mówiła sobie Agnes, jego zachowanie ukazuje różnicę między kondycją żeńską a kondycją męską: kobieta spędza o wiele więcej czasu na rozmowie o fizycznych dolegliwościach; nie wie, co to beztroska niepamięć o ciele. Wszystko rozpoczyna się wraz z pierwszymi miesięcznymi krwawieniami; nagle jej ciało jest i ona staje przed nim niczym mechanik, który ma sam nadzorować pracę małej fabryki: musi co miesiąc nosić podpaski, połykać proszki, poprawiać biustonosz, być gotową do produkcji. Agnes z zazdrością myślała o starych mężczyznach: ciało jej ojca niepostrzeżenie zamieniało się w swój cień, dematerializowało się, pozostając tu, na ziemi, już tylko jako nonszalancko wcielona dusza. Ciało kobiety, przeciwnie, im bardziej staje się niepotrzebne, tym bardziej staje się ciałem: ciężkim i obecnym; przypomina starą manufakturę przeznaczoną do rozbiórki, przy której jednak ja kobiety zmuszone jest tkwić w roli stróża aż do końca.
Co mogłoby zmienić stosunek Agnes do własnego ciała? Nic poza chwilą podniecenia. Podniecenie: ulotne odkupienie ciała.
Ale i z tym twierdzeniem Laura by się nie zgodziła. Chwila odkupienia? Jak to chwila? Dla Laury ciało jest erotyczne od pierwszej chwili, a priori, zawsze i w całości, z samej swej istoty. Kochać kogoś znaczyło dla niej: przynosić mu swoje ciało, składać swoje ciało przed nim, ciało, jakim ono jest i na zewnątrz, i wewnątrz, nawet łącznie z czasem, który łagodnie, powoli je psuje.
Dla Agnes ciało nie było erotyczne. Erotycznym stawało się w rzadkich tylko chwilach, gdy podniecenie rzucało na nie sztuczne, nierealne światło, które czyniło je pięknym i pożądanym. I dlatego, choć niemal nikt tego nie podejrzewał, miłość fizyczna prześladowała Agnes i pociągała, gdyż bez niej nędza ciała nie miałaby żadnego wyjścia awaryjnego. Kochając się, otwierała oczy i jeśli w pobliżu znajdowało się lustro, patrzyła na siebie: jej ciało zdawało się wówczas oblane światłem.
Ale patrzenie na ciało oblane światłem to zdradliwa zabawa. Pewnego dnia, gdy była ze swym kochankiem, Agnes spostrzegła w lustrze kilka usterek swego ciała, które umknęły jej uwagi podczas poprzedniego spotkania (spotykali się raz lub dwa razy do roku, w wielkim anonimowym paryskim hotelu) i nie potrafiła oderwać od nich wzroku: nie widziała już kochanka, nie widziała już kopulujących ciał, widziała jedynie starość, która zaczęła ją trawić. Podniecenie szybko opuściło pokój. Agnes przymknęła oczy i przyśpieszyła miłosne ruchy, by partner nie, mógł odgadnąć jej myśli: postanowiła właśnie, że jest to ich ostatnie spotkanie. Czuła się słaba i zatęskniła za małżeńskim łożem, przy którym lampka zawsze była zgaszona; pragnęła go jak pocieszenia, jak przystani ciemności.Dodawanie i odejmowanie