Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Przy pomocy tych dwóch narzędzi Dick miał nadzieję określić ilość przebytych przez "Pilgrima" mil, a także to, w jakim płyną kierunku. Murzyni z wolna coraz sprawniej wykonywali swe prace, a że wiatr w końcu zaczął dąć i to w pomyślnym, wschodnim kierunku,
"Pilgrim"coraz szybciej posuwał się do celu, czyli ku wybrzeżom z utęsknieniem wyczekiwanej Ameryki.
Dick mając busolę i log, który dzień w dzień parokrotnie był wrzucany do morza, był zupełnie pewien iż płynie w dobrym kierunku, wiedział też z jaką szybkością. Pewnej nocy, w chwili gdy Dick zajmował
właśnie swe zwykłe stanowisko przy sterze, zdarzył się smutny wypadek, spadł mianowicie ze ściany kompas, znajdujący się w kajucie kapitana i potłukł się w drobne kawałki.
Na statku pozostał już tylko jeden kompas. Gdyby i ten miał ulec zniszczeniu, położenie mogłoby się stać groźne, toteż Dick postanowił zwracać na ocalały przyrząd jak najbaczniejszą uwagę.
Dodać musimy, że młody kapitan nocami zawsze sam kierował statkiem, a tylko przy dziennym świetle oddawał ster w ręce starego Toma, lub jego syna Baty 'ego. W trzy dni po nieszczęśliwym wypadku z kompasem pogoda zmieniła się na gorsze. Wiatr ucichł zupełnie, a jak to się zwykle zdarza gdy opadają mgły, powietrze ochłodziło się bardzo, 11 Log - przyrząd nawigacyjny do mierzenia drogi przebytej przez statek, lub jego prędkości. przy czym przesycone było wilgocią. Z nadejściem nocy mgły stały się gęste do tego stopnia, że z pokładu nie można było dojrzeć najniższych nawet żagli. W czasie takiej pogody pływanie po europejskich morzach staje się bardzo niebezpieczne, lecz w tak mało uczęszczanym zakątku Oceanu Spokojnego ryzyko było prawie żadne, toteż nad ranem, gdy w normalnych warunkach robiło się już jasno, wyczerpany czuwaniem i wytężoną uwagą Dick postanowił
udać się na spoczynek, a przywołany Tom zastąpił go u steru.
Oprócz Toma na pokładzie czuwał jeszcze Akteon.
Mimo wschodzącego dnia, wskutek gęstej mgły, panowały zupełne ciemności. Nie upłynęła jeszcze godzina od chwili, jak młody kapitan wszedł do swojej kajuty, gdy starego Toma ogarniać zaczęła niczym nie przezwyciężona senność. Był to stan podobny do snu letargicznego;absolutny bezwład, graniczący z martwotą. Ręka Toma wciąż trzymała ster, a nawet nim poruszała, lecz były to tylko odruchy nie kierowane wolą. Stan ten doskonale zauważył tajemniczy osobnik, który od dłuższego już
czasu obserwował starego Murzyna. Od jakiejś pół godziny Portugalczyk Negoro stał cicho, wstrzymując oddech i wyczekując na odpowiednią chwilę. Wreszcie się odważył. Jak cień przeszedł koło pogrążonego w letargicznym śnie Toma i zbliżył się do stoliczka, na którym był umieszczony kompas, a nawet się przy nim na krótką chwilę zatrzymał. Czego ręka Negora w tej krótkiej chwili dokonała? - nie wiadomo. Zdawało się, jakby jakiś drobny przedmiot umieściła pod busolą. O, gdyby Dick Sand mógł
wiedzieć o tym!Z jakim pośpiechem i przestrachem odrzuciłby on wtedy jak najdalej przedmiot podstępnie podłożony pod strzałkę igły magnesowej!Lecz nieszczęsny piętnastoletni kapitan spał snem spokojnym i silnym. Zaś stary Tom, gdy się ocknął ze swego letargicznego snu, przetarł jedynie ze zdziwienia oczy, nie pojmując, jakim sposobem statek mógł aż tak bardzo zboczyć ze swej drogi.
Kawałek żelaza, ukryty pod busolą, dobrze spełniał swe złowrogie zadanie. Zdołał zmienić kierunek, w jakim płynął dotychczas statek, który biegł teraz nie na wschód, lecz na południowy wschód, nieomal wprost ku południowemu biegunowi.
ROZDZIAŁ XI
Huragan
Mijały dni. Cały następny tydzień upłynął spokojnie, bez najmniejszej zmiany. Wiatr północny, który Dickowi zdawał się być zachodnim, z dnia na dzień zyskiwał na sile i "Pilgrim" robił teraz przeciętnie 160 mil na dobę, co było szybkością najzupełniej zadowalającą. Wszystko więc zdawało się iść całkiem pomyślnie, jednak Dick był mocno zaniepokojony tym, iż mimo zbliżania się do brzegów Ameryki, ocean pozostawał bez zmiany tak pusty, iż ani razu załoga nie dojrzała dymu z kominów parowca lub żagla. Dziwiło go to niepomiernie; niejednokrotnie już przepływał tę część Oceanu Spokojnego i zawsze spotykał okręty amerykańskie bądź angielskie, w drodze z przylądka Horn [12] lub z portów Ameryki Południowej, albo też powracające do tych miejscowości.
Działo się tak ponieważ "Pilgrim"znajdował się na wiele wyższym stopniu geograficznej szerokości, aniżeli Dick przypuszczał, więc statek o wiele bardziej był wysunięty na południe i o wiele bardziej oddalony od wybrzeży Ameryki.
Dla winowajcy natomiast, który rozmyślnie uszkodził kompas, tak że ten obecnie błędnie wskazywał
kierunek, fakt ten był najzupełniej zrozumiały.
Negoro wiedział, że statek dąży nie ku brzegom Ameryki, lecz ku przylądkowi Horn, który stanowi, jak wiadomo, kraniec Ameryki na południu.
Dick ukrywał starannie przed wszystkimi swój niepokój, a nawet mówił wesoło do pani Weldon:
- Jeszcze jakieś kilkanaście dni, dwa tygodnie najwyżej, a znajdować się już będziemy na stałym lądzie, w którymkolwiek z miast Ameryki Południowej, a wtedy skończą się wszystkie nasze kłopoty.
- Mam nadzieję, iż słowa twe się sprawdzą, mój mały przyjacielu, lecz nie kłopocz się zbytnio
- odpowiadała łagodnym i pełnym serdeczności głosem młoda kobieta, z uczuciem smutku patrząc na pobladłą twarz Dicka.
Dnia 26 lutego barometr zaczął opadać gwałtownie, co mogło zapowiadać długotrwały deszcz, a nawet burzę.

Tematy