Każdy jest innym i nikt sobą samym.

To był jego
odkupienie, chociaż spędzi za kratkami trochę czasu.
- A co się stało z Hansem Roedlem? - zapytała Niemka.
- Kapitan Marta Schmidt poprosiła mnie - odpowiedział jej komisarz - aby ten
człowiek przekroczył polską granicę bez przeszkód. Ona aresztuje go w Niemczech i przekaże
nam wywiezione przez panią w styczniu stare druki.
- Na jakiej podstawie go aresztuje? - z powątpiewaniem popatrzyła na nas.
- Na podstawie pani zeznań.
Panna Kruger zrozumiała, że przegrała. Nie protestowała już, gdy odprowadzono ją do
radiowozu.
Zamierzaliśmy opuścić halę odlotów na Okęciu, gdy niespodziewanie pojawiła się
redaktor Bojanowska ze swoją ekipą.
- Co tutaj się dzieje? - zapytała komisarza pełna nadziei na sensacyjne doniesienia. -
Arsena Lupina przecież już schwytaliście, więc dlaczego agentka Kruger została zatrzymana?
Czy coś wykręciła?
- I to niejeden numer - uśmiechnąłem się do niej i wskazałem na książkę telefoniczną
zabraną z bagażu Niemki.
ZAKOŃCZENIE
- Troska o dobra kultury narodowej musi objawić się jako konkretna zmiana
organizacyjna i techniczna w naszych bibliotekach - mówiłem do mikrofonu w dużej sali
Biblioteki Narodowej, w której odbywała się konferencja bibliotekarzy. Nie lubiłem takich
wystąpień, ale zostałem o to poproszony przez naszego ministra. Byłem to także winien
magistrowi Zawadzie, który całe życie poświęcił ochronie polskich zbiorów bibliotecznych.
Ostatnia sprawa kradzieży inkunabułów stawiała problem ich zabezpieczeń w niekorzystnym
świetle. - Tak dalej być nie może. Odzyskane notatki magistra Zawady powinny stać się
punktem wyjścia do rozważań w gronie zgromadzonych na tej sali fachowców na temat
zabezpieczeń polskich zbiorów. Być może posłużą one jako podstawa opracowania nowego i
nowoczesnego projektu ochrony. Nie pomoże tutaj ani dobre słowo, ani ocean wylanych łez.
Po prostu naszym bibliotekom brakuje sprzętu i dofinansowania. W trakcie pracy nad sprawą
Arsena Lupina mogłem przekonać się, że w naszych bibliotekach pracują wspaniali ludzie,
którzy na miarę swoich możliwości chronią bezcenne zbiory przed złodziejami. Jednocześnie
ostatnia seria włamań obnażyła słabość systemu ochrony. Okazało się, że w obecnej sytuacji
biblioteczne magazyny stoją niemal otworem dla wyszkolonych złodziei. I niech te smutne
fakty posłużą jako drogowskaz na przyszłość. Możliwości i pomysłów jest wiele. Dla dobra
polskich bibliotek warto podpisać pakt nawet z samym diabłem.
Dostałem oklaski i podziękowałem za uwagę. Gdy podszedł do mnie prowadzący
obrady człowiek, wręczyłem mu notatki magistra Zawady, a następnie wyjąłem z torby
przywiezione przez Martę Schmidt stare druki, które zostały skradzione z Archiwum
Archidiecezji Gnieźnieńskiej i wywiezione do Niemiec przez Gerdę Kruger.
- Dzięki pomocy Departamentu ds. Kradzieży Dzieł Sztuki z Hamburga odzyskaliśmy
te zbiory - dodałem na zakończenie. - W ten oto sposób sprawa Arsena Lupina dobiegła
końca. Tym razem nic nie zginęło. Ale nie łudźmy się, że tak będzie zawsze.
Przewodniczący obrad podziękował mi w imieniu Stowarzyszenia Bibliotekarzy
Polskich za mój wkład w ujęcie Arsena Lupina. Bąknąłem coś, że nie była to tylko moja
zasługa i zszedłem z podium.
Nie czekałem na koniec obrad. Byłem zmęczony wydarzeniami ostatnich dni. Ale chęć
ucieczki z tej szacownej konferencji miała też inny powód...
- Zapraszam cię na kawę, Marto - rzekłem do kobiety o jasnych włosach siedzącej w
ostatnim rzędzie. Kiedy widziałem ją poprzednio, miała kasztanowe loki, ale teraz znowu
powróciła do naturalnej blond fryzury. - Arsen Lupin siedzi w areszcie, więc według umowy
nie możesz odrzucić zaproszenia.
- Nie wiedziałam, że oprócz zdolności detektywistycznych jesteś całkiem niezłym
mówcą - uśmiechnęła się do mnie, gdy znaleźliśmy się w jednej z kafejek na rynku Starego
Miasta.
- Prawdę powiedziawszy nie cierpię tego.
- A jak się czuje nasz Arsen Lupin? - zapytała.

Tematy