Jeżeli natomiast, z drugiej strony, do powszechnej świadomości GI przenikała informacja, że Viet Cong posługuje się w tunelach zarażonymi szczurami, sam proces badania podziemnych systemów mógł stać się jeszcze bardziej pracochłonnym i powolnym procesem niż do tej pory. I chociaż wszystkich amerykańskich i sprzymierzonych żołnierzy zapobiegawczo szczepiono przeciwko dymienicy, prowadzono bardzo staranną obserwację profilaktyczną.
Niestety, odtajniona ostatnio korespondencja wojskowa odnosząca się do dziwnej historii uwiązanych szczurów jest niekompletna. Przejawiało się w niej poważne zaniepokojenie na najwyższych szczeblach hierarchii wojskowej w Waszyngtonie i Sajgonie.
We wnętrzu tuneli niekiedy znajdowały się fałszywe ściany, pokryte cienką warstwą gliny. Za nimi czekał partyzant Viet Congu z bambusowymi włóczniami. Gdy szczur tunelowy wolno posuwał się przed siebie, partyzant obserwował go przez dziurę w przepierzeniu i w odpowiednim momencie dźgał włócznią ofiarę. Podobny los oczekiwał nic nie podejrzewającego GI, który wpadł w pułapkę, nazywaną przez Amerykanów lakonicznie “Przepraszam za to”. Była to jama, do której wpadała ofiara. Tuż obok niej, oddzielona jedynie cienką ścianką z gipsu i gliny, znajdowała się druga jama, w której oczekiwał Wietnamczyk. W chwili, gdy GI trafiał w pułapkę, partyzant zakłuwał nieszczęsną ofiarę włócznią.
Pułapki i zasadzki powodowały nieproporcjonalnie wysoką liczbę ofiar wśród piechoty i pozostawały źródłem wielkiego niepokoju taktyków w Wietnamie. W czasie całej wojny pułapki były przyczyną 11 procent śmiertelnych ofiar wśród Amerykanów i 17 procent zranień. Śmiertelność udało się ograniczyć jedynie dzięki doskonałemu amerykańskiemu systemowi ewakuacji rannych śmigłowcami (Medevac).
Poważne straty powodowane były również zakażeniami ran. Generał dywizji Spurgeon Neel, były naczelny chirurg w Ministerstwie Wojsk Lądowych, wyjaśnił: “Rozległe zakażenia zmuszały chirurga do wyboru pomiędzy radykalnym usunięciem potencjalnie nadającej się do uratowania tkanki, a bardziej zachowawczym podejściem, które mogło pozostawić źródło infekcji”. Podstępne pułapki wewnątrz i tuż koło tuneli, wywoływały wśród piechurów strach w stopniu wystarczającym, by zmniejszyć ich skuteczność bojową. Dysponująca świetnym wyposażeniem technicznym piechota walczyła zazwyczaj tylko w dzień i była ewakuowana śmigłowcami na noc; nie zawsze zmieniała trasę patrolu po to, by odkryć długie kompleksy tuneli. Wszyscy wiedzieli o pułapkach... a o to czego oko piechura nie dostrzegło, oficera nie bolało serce.
W odkrywczym studium przeprowadzonym przez generała broni Juliana J. Ewella, byłego dowódcy H grupy polowej w Wietnamie zostało wykazane, że przynajmniej połowa min pułapek odnaleziona przez żołnierzy 9 dywizji została wykryta za pośrednictwem eksplozji - innymi słowy, zdetonowana przez ofiarę. Czterdzieści sześć procent ofiar pochodziło z wypadków zbiorowych, spowodowanych przez nierozważne skupianie się żołnierzy w jednym miejscu. W 1969 roku miny pułapki były najpoważniejszą przyczyną strat w 9 dywizji. Gdy 25 dywizja piechoty przybyła do Cu Chi i jej dowództwo zorientowało się jak poważny problem stanowi minowa obrona tuneli, została zorganizowana specjalna szkoła nazwana “Szkołą Tuneli, Min i Pułapek”. Zajęcia prowadzono na terenie linii obronnych i korzystano w nich z oryginalnych tuneli Viet Congu wykopanych pod dywizyjnym stanowiskiem dowodzenia. Dowódcy pododdziałów wyższego szczebla sporządzali skomplikowane analizy statystyczne min-pułapek stanowiące coś w rodzaju rozbudowanego programu badań rynku. Do nowiutkiego komputera wojskowego wprowadzano dane, “... dając im możliwość przedstawiania i badania problemu przy minimalnej pracy o charakterze urzędniczym” - odnotował generał.
Jeżeli zewnętrzna linia obrony nie zdołała powstrzymać przeciwników, następną tworzyły tak zwane “pajęcze dziury”. Były one wspaniale zamaskowanymi jamami, wykopanymi na wysokość ramion strzelca, niedaleko każdego z trzech wejść do tunelu i połączonymi krótkimi łącznikami z głównym systemem. W każdej z nich stał jeden, a niekiedy dwóch doskonale chronionych snajperów Viet Congu i stamtąd ostrzeliwali atakujących. Kiedy sytuacja stawała się zbyt niebezpieczna, wycofywali się przez łącznik do głównego podziemnego systemu. Żaden system wykrywania nie był w stanie znaleźć, określić położenie i zniszczyć wszechobecnych snajperów w ich “pajęczych dziurach”. Mogli oni być (i często byli), ostrzeliwani przez moździerze, artylerię, traktowani napalmem i atakowani przez czołgi. Im dłużej jednak snajper walczy?, w tym większym stopniu realizował podstawowe zadanie - angażować możliwie jak największą liczbę nieprzyjaciół, wiązać ich, odwracać uwagę od prawdziwego celu, czyli zespołu tuneli, przy którym pełnił swą samotną straż.
Tunele nie były nie do zdobycia, ale ich siła wynikała z solidnych inżynierskich podstaw i mądrego, twórczego systemu obrony zapewniających im o wiele większą możliwość przetrwania na polu walki, niż w rzeczywistości na to zasługiwały. Przez całe pięć lat pozwalały komunistom sprawować skuteczną kontrolę nad dystryktem Cu Chi. Amerykanie i ich sprzymierzeńcy z Armii Republiki Wietnamu dysponowali jedynie krótkoterminową dzierżawą na powierzchni. Tytuł nieograniczonej własności tkwił głęboko w niewzruszonej trwałości ziemi.
11
ZWIERZĘTA
Zwierzęta i owady w wietnamskiej dżungli szybko uznały tunele Cu Chi za odpowiednie środowisko. Wiele już się zaadaptowało do podziemnego życia, a teraz gospodarz - człowiek - pozostawił zachęcające ślady, dzięki którym mogły się pożywić. Często okazywało się, że dzielą tę samą przestrzeń z ludźmi obu walczących stron.
Starszy sierżant Robert Baer