Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Mistrz Gennell natychmiast wezwał Robintona.
— Eveneka ciężko pobito i wyrzucono z Warowni. Gdyby go nie znalazł jeden z kurierów, pewnie by umarł. Zabieraj z sobą kuriera i pięciu najsilniejszych i najwyższych uczniów. Kurierzy wywieźli go z Cromu do Nabolu, do Stacji 193. Wiesz, gdzie to jest?
Wiedział, bo często przyglądał się rozmieszczeniu Stacji Kurierskich. Zebrał grupę, włącznie z najsilniejszym z uzdrowicielskich czeladników obecnych w tamtejszym Cechu, i wsadził wszystkich na najlepsze wierzchowce, jakie były do dyspozycji. Popędzili w stronę Stacji, zmuszając biegusy do dużego wysiłku. Zmienili wierzchowce w Warowni Ruatha.
Zarządca Stacji otoczył Eveneka bardzo troskliwą opieką, wezwał też uzdrowiciela z możliwie najbliższego miejsca.
— Zrobiłem, co mogłem — powiedział uzdrowiciel, Germathen, i potrząsnął głową, wyraźnie przerażony całym incydentem. — Połamali mu wszystkie kostki w dłoniach. I pokancerowali gardło tak okrutnie, że zdziwiłbym się, gdyby jeszcze kiedyś zaśpiewał.
— Czy on wie, kto to zrobił? — spytał ostro Robinton, uspokoiwszy wpierw mściwe pomruki swoich towarzyszy. Niełatwo mu to przyszło, bo i jego ogarnęła wściekłość, ale wiedział, że zemsta — choć być może niezwykle przyjemna — nie przyniosłaby nic dobrego Cechowi Harfiarzy.
Germathen wzruszył ramionami:
— Zdaje mi się, że wie, ale nie powie… zresztą mówienie sprawia mu duży ból. Ponastawiałem tyle kości, ile mogłem, ale wolałbym, żeby obejrzał go ktoś lepszy ode mnie i sprawdził, czy wszystko zrobiłem jak się należy.
— Czy można go przewieźć?
Robinton zauważył, że Zarządca Stacji z zainteresowaniem czeka na odpowiedź.
— Jeśli pojedziecie powoli, to tak — odparł uzdrowiciel. — Szczerze mówiąc, Evenek nie poczuje się bezpieczny, póki nie wróci do Cechu.
— Jeśli ktokolwiek z nas będzie tam bezpieczny… — mruknął jeden z uczniów.
— Fort i Ruatha będą bronić Cechu Harfiarzy do ostatniego człowieka — odparł twardo Robinton. — Czy mogę teraz zobaczyć Eva?
Rannego umieszczono w ostatniej, najbezpieczniejszej z połączonych ze sobą sypialni na Stacji. Przed jego pokojem siedziało trzech starszych kurierów, a w samej sypialni cichutko cerowała coś żona Zarządcy Stacji. Na widok harfiarzy wstała, sięgając po solidną pałkę.
Evenek spał. Dłonie owinięte grubą warstwą bandaży podparto mu poduszkami. Jego twarz była istną mapą sińców, a szyję aż po klatkę piersiową pokrywały bandaże. Robinton poczuł mdłości, a jeden z harfiarzy gwałtownie wyszedł z pokoju. Robinton stał, patrzył i wzbierała w nim gorycz z siłą, o którą siebie nie podejrzewał — o wiele głębsza i bardziej pierwotna niż ból po śmierci Kasi. Przez chwilę pomyślał, że mógłby poprosić F’lona o przewiezienie Eveneka, ale przy takim okaleczeniu zimno pomiędzy mogłoby przynieść wiele szkody.
Radość i ulga w oczach Eveneka, jego urywane próby dziękowania wywarły jeszcze głębsze wrażenie na tych, którzy przybyli mu na pomoc. Udało mu się zapewnić ich, że zniesie każdą niewygodę w podróży.
— Dom… Cech… — powtarzał bez przerwy.
Germathen i Czeladnik Uzdrowiciel odbyli cichą, profesjonalną rozmowę na stronie i powiedzieli Robintonowi, że można by wyruszyć następnego dnia rano. Jeśli nawet mieszkańcy Stacji Kurierskiej przyjęli to z ulgą, to i tak przecież w końcu udzielili Evenekowi pomocy wtedy, gdy najbardziej jej potrzebował, więc Robinton zapewnił, że Cech Harfiarzy jest ich dłużnikiem.
— Robintonie, nigdy w życiu nie widziałem, żeby coś takiego zrobiono harfiarzowi — powiedział Zarządca Stacji, potrząsając głową. — Nie mam pojęcia, do czego to w końcu dojdzie.
Po kolacji harfiarze dyskretnie i po cichu muzykowali dla mieszkańców Stacji.
Evenek dojechał bezpiecznie do Cechu, gdzie Mistrz Gennell rozpłakał się na jego widok. Później Mistrzyni Uzdrowicieli, Ginia i jej pomocnik, Oldive, ocenili stan nieszczęsnego harfiarza i ogłosili, że prawdopodobnie uda się przywrócić mu władzę w rękach, nie jest tylko pewne, czy będzie grał na niektórych instrumentach z równą biegłością co przedtem. Na temat głosu jednak nie byli w stanie powiedzieć nic pewnego; krtań została paskudnie pokiereszowana.
Cech dopiero po dłuższym czasie pogodził się ze wstrząsem po pobiciu Eveneka. Za to Lord Grogellan wraz z synami złożyli oficjalną wizytę w gabinecie Gennella, zapewniając Mistrza Harfiarzy o swoim nieustającym, silnym poparciu dla Cechu i wszystkich harfiarzy, zawsze, kiedy tylko ich pomoc będzie potrzebna.
Choć był to pojedynczy przypadek brutalnego pobicia, ostrzeżono wszystkich harfiarzy, by mieli się na baczności i podróżowali z kupcami lub innymi przyjaźnie nastawionymi grupami.
 

Tematy