Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Picasso, z trudem wymieniam nazwisko tego komedianta, jest Monetem, który jest Ingres'em, który jest Zurbaranem, który jest Brueglem, który jest Pieterem van Huysem... Także nasz przyjaciel Muńoz, bez wątpienia pochylony teraz nad szachownicą i pochłonięty przepędzaniem widm w czasy dalekie od naszych, nie jest sobą, ale Kasparowem, który jest Karpowem. Ten zaś jest Fischerem, który jest Capablancą, który jest Paulem Morphym, a ten jest mistrzem średniowiecz­nym, księdzem Ruyem Lopezem... Wszystko jest tylko etapem tej samej historii. A może to po prostu historia się powtarza? Nie jestem tego pewien... A czy ty, prześliczna Julio, zastanawiałaś się kiedyś, stojąc przed naszym słynnym obrazem, gdzie się naprawdę znajdujesz, poza nim czy tam w środku...? Tak. Jestem pewien, że tak, bo znam cię, księżniczko. I wiem, że nie znalazłaś odpowiedzi. - Zaśmiał się ponuro i zmierzył ich wzrokiem. - .. .Istotnie, drogie dzieci, parafianie drodzy, stanowimy dość dziwaczną grupkę. Zuch­wale tropimy tajemnice, które nie są niczym innym, jak po prostu zagadkami naszego własnego życia. - Uniósł kieliszek, wznosząc toast w niczyjej intencji. - A to, jak się dobrze przyjrzeć, także niesie z sobą pewne ryzyko. To tak, jakbyśmy rozbili lustro, chcąc sprawdzić, co jest po drugiej stronie warstwy rtęci... Kochani, nie przechodzą was od tego ciarki?
 
Julia wróciła do domu o drugiej w nocy. Cesar i Sergio odprowadzili ją aż do bramy. Chcieli jej towarzyszyć dalej, na trzecie piętro, ale nie zgodziła się, dała im po całusie na pożegnanie i ruszyła po schodach sama. Szła powoli, rozglądając się z niepokojem, ale kiedy sięgnęła do torebki po klucze, poczuła uspokajający chłód pistoletu.
A jednak, przekręcając klucz w zamku, sama dziwiła się sobie, że przyjmuje sytuację z takim spokojem. Odczuwała wprawdzie strach w postaci czystej i wyrazistej, do którego oceny nie potrzeba było zdolności abstrakcyjnych, jak powiedziałby Cesar, przedrzeźniając Muńoza. Tyle że z owym strachem nie wiązała się upokarzająca udręka ani chęć ucieczki, przeciwnie, tłumiła go ogromna ciekawość. Chodziło o jej osobistą dumę, o wyzwanie. O niebez­pieczną i podniecającą zabawę. Jak podczas zabijania piratów w Nibylandii.
Zabijanie piratów. Julia była oswojona ze śmiercią od wczesnego dzieciństwa. Jej pierwsze wspomnienie dotyczy­ło ojca leżącego nieruchomo, z zamkniętymi oczami, na kołdrze w sypialni. Otaczali go poważni ludzie w ciemnych strojach, odzywający się do siebie cicho, jakby bali się go zbudzić. Julia miała sześć lat i ten niezrozumiały, podniosły spektakl zawsze już potem kojarzył jej się z obrazem matki, która nawet w takiej chwili nie uroniła łzy, tylko siedziała w żałobnej sukni, jeszcze bardziej nieprzystępna niż przedtem. Wspominała jej suchą, władczą dłoń, która zmusiła ją, żeby ostatni raz pocałowała zmarłego. I to Cesar właśnie, Cesar, którego zapamiętała znacznie młodszym, wziął ją na ręce i zabrał z tej ceremonii. Siedząc na jego kolanach, Julia patrzyła na zamknięte drzwi, za którymi specjaliści od pogrzebowej celebry przygotowywali trumnę.
“Tak jakby to nie był on, Cesar - powiedziała wtedy z trudem hamując łkanie. Nigdy nie wolno płakać, mawiała jej matka. To była jedyna lekcja, jaką zdołała jej wpoić. - Tata nie jest taki, jak przedtem”.
“Bo to już nie jest on - brzmiała odpowiedź. - Twój tata odszedł gdzie indziej”.
“Gdzie?”
“Wszystko jedno, księżniczko... W każdym razie nie wróci”.
“Nigdy?”
“Nigdy”.
Julia zmarszczyła czoło w dziecięcym zamyśleniu.
“Nie chcę go już całować... Ma taką zimną skórę”.
Popatrzył na nią przez chwilę w milczeniu i mocno przytulił. Wciąż pamiętała ciepło, jakie wtedy poczuła, i subtelny zapach jego skóry i ubrania.
“Kiedy tylko zechcesz, możesz przyjść pocałować mnie”.
Julia nie przypomniała sobie dokładnie momentu, kiedy dotarło do niej, że Cesar jest homoseksualistą. Może ta prawda objawiała się jej krok po kroku, poprzez drobne szczegóły, przez intuicję. Pewnego dnia, niebawem po swoich dwunastych urodzinach, po drodze ze szkoły wstąpiła do antykwariatu i zobaczyła, jak Cesar dotyka policzka jakiegoś chłopca. Tylko tyle, muśnięcie czubkiem palców i nic więcej. Chłopak minął Julię posyłając jej uśmiech i poszedł sobie. Cesar zapalił papierosa i dłuższą chwilę przypatrywał się jej, po czym zaczął nakręcać zegary.
Kilka dni później, podczas zabawy figurkami Bustellego, Julia zadała mu pytanie:
“Cesar... Ty nie lubisz dziewczyn?”.
Antykwariusz siedział przy biurku i przeglądał książki. Początkowo tak jakby nie dosłyszał. Dopiero po paru chwilach uniósł głowę, a jego spokojne błękitnookie spojrzenie spoczęło na Julii.
“Jedyną dziewczyną, jaką lubię, jesteś ty, księżniczko”.
“A inne?”
“Jakie inne?”
Nie odezwali się więcej. Ale tamtej nocy przed zaśnię­ciem Julia myślała o słowach Cesara i poczuła się szczęśli­wa. Nikt go jej nie odbierze, nie ma się co bać. I nigdy nie odejdzie gdzieś daleko, skąd się nie wraca, jak jej ojciec.

Tematy