Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Wielu kupców i posiadaczy majątków z Khamu i innych części kraju przybyło do stolicy, ponieważ tu mniej obawiali się zemsty Chińczyków. Niebawem Lhasa stała się przeludniona i z dnia na dzień coraz dotkliwiej zaczynało brakować żywności.
W całym Tybecie było bardzo niespokojnie. Bojownicy – Khampowie, przejęli kontrolę nad dużymi obszarami kraju. Chińscy żołnierze nie odważali się już oddalać od swych koszar i chiński gubernator obawiał się poważnych kłopotów. Wiedząc, że w Świętym Mieście ukrywają się setki powstańców z Khamu, wydał rozkaz natychmiastowego opuszczenia miasta przez wszystkich nie zamieszkałych na stałe w Lhasie i powrotu do swoich rodzinnych stron. Gdy pewnego kwietniowego poranka gubernator nakazał swym oddziałom aresztowanie drobnych handlarzy pochodzących spoza Lhasy oraz wszystkich odwiedzających miasto, napięcie wzrosło do ostatnich granic. W ciągu jednego dnia aresztowano ośmiuset Tybetańczyków i nakazano im opuszczenie Lhasy. Jednakże z obawy przed zemstą Andrutszanga nie odważono się zaaresztować ani jednego Khampy.
Andrutszang obserwował z ukrycia wszystkie wydarzenia i zdawał sobie sprawę, że nadszedł czas na przeprowadzenie większych operacji. Nakazał swym zwolennikom wykupienie wszelkiej dostępnej broni i amunicji. Wśród jego stronników, liczących około trzy tysiące odważnych młodych Khampów, wielu chciało wstąpić do oddziałów „Khelenpa”, będących rodzajem sił specjalnego przeznaczenia. Były to grupy młodych bojowników po specjalnym przeszkoleniu, zdecydowanych raczej umrzeć za wolny Tybet niż żyć pod chińskimi rządami.
W maju 1958 roku Andrutszang podzielił swoją małą armię na grupy składające się z trzech lub czterech mężczyzn i rozkazał im udać się do Nyemo, położonego osiemdziesiąt kilometrów na południe od Lhasy, i tam zebrać się poza wsią. Wiedział on, że w klasztorze znajdującym się w pobliżu Nyemo znajduje się tajny arsenał rządu z Lhasy. Wiedział też, że do skłonienia mnichów do otwarcia arsenału wystarczy mu tylko zniszczyć chiński garnizon w Nyemo.
W jasną, księżycową noc na pogrążone we śnie Nyemo uderzyły oddziały Andrutszanga. Chińska załoga, równo tysiąc dwustu mężczyzn, także spała, z wyjątkiem straży utworzonych najczęściej z przymusowych rekrutów, którzy mieli już dość służby w „chińskiej armii wyzwoleńczej”. Tuż po północy ludzie Andrutszanga zaatakowali. Uzbrojeni w karabiny, pistolety i miecze pokonali znienacka najpierw wartowników, a potem cały garnizon.
O świcie na polu walki leżało tysiąc martwych Chińczyków, reszta zbiegła. Ale gdy nadszedł dzień, Khampowie już zniknęli. Z klasztornego arsenału wynieśli pięćset nowych karabinów i duże ilości amunicji. Zdobyczą mogli uzbroić nowych rekrutów, coraz liczniej napływających do szeregów Andrutszanga, który stał się prawdziwym narodowym bohaterem. Nadal niszczyli szlaki komunikacyjne Chińczyków i przeprowadzali drobne ataki. Przecięli także drogę pomiędzy Lhasą i Szigace, gdzie w klasztorze Taszilhünpo rezydował panczenlama. Wreszcie zniszczyli ważny prom na Brahmaputrze i ruszyli do Konka-Dzongu, gdzie znienacka zaatakowali chińskie oddziały wspierające. W regularnej bitwie zabili dwustu Chińczyków, zniszczyli trzydzieści dziewięć ciężarówek i zdobyli znowu duże ilości broni i amunicji.
W jesieni 1958 bojownicy Khampowie byli na tyle silni, że odważyli się na otwartą bitwę. Na pole walki Andrutszang wybrał Cetang, spore miasto handlowe, leżące na południe od Brahmaputry, które Chińczycy zamienili w bazę wojskową. Mieli wiele lat na umocnienie się tam i jako główną przeszkodę zbudowali szeroką na trzy metry i głęboką na półtora metra fosę, wypełnioną wodą. Nikt nie pomyślałby nawet, że można ją sforsować, nie będąc odkrytym przez żołnierzy, którzy dzień i noc trzymali straże. Z tych powodów ta chińska baza uchodziła za niemożliwą do zdobycia.
Mieszkańcy Cetangu mieli dość chińskiego okupanta i ci, którzy znali tajniki chińskiej obrony, zdradzili je chętnie Andrutszangowi. I tak w pewną ciemną noc kilku odważnych Cetangczyków, ryzykując życiem, przedostało się do głównych posterunków. Zabili wartowników i uruchomili mechanizm spuszczający wodę z fosy. Teraz, pod osłoną ciemności, garnizon zaatakowali ludzie Andrutszanga. Po bitwie trwającej kilka godzin na polu walki pozostało trzy tysiące martwych Chińczyków.
Było to największe zwycięstwo Khampów, ale nie spoczęli. W listopadzie 1958 roku pod dowództwem Andrutszanga walczyło już dwanaście tysięcy Khampów, którzy kontrolowali całe terytorium na południe od Brahmaputry i na wschód od Gyance, wspierani wszędzie przez miejscową ludność. Teraz nie była to już wyłącznie rewolta posiadaczy ziemskich i kupców, lecz powstanie narodowe, w którym wszystkie warstwy społeczne walczyły o uwolnienie swego kraju od okupanta.
Tymczasem sytuacja w Lhasie była coraz bardziej napięta. Wiosną 1958 roku Chińczycy wiedzieli już – chociaż nie byli w stanie tego udowodnić – że wielu urzędników rządowych, którzy oficjalnie współpracowali z nimi, potajemnie wspiera Khampów. W lecie 1958 roku niepokój Chińczyków wzrósł do tego stopnia, że zażądali tzw. „dowodu dobrej woli” – Dalajlama miał wystawić do walki z Khampami swoich żołnierzy i osobistą Gwardię Przyboczną.
Dalajlama, pragnąc zyskać na czasie, rozpoczął dobrze przemyślaną grę dyplomatyczną. Tybetańczycy to naród z natury bardzo spokojny. Nigdy nie podnoszą głosu, jeżeli łagodną odpowiedzią są w stanie uniknąć kłótni. Gdy więc Chińczycy zaproponowali Dalajlamie wysłanie przeciw Khampom jego własnych żołnierzy, odpowiedział bardzo uprzejmie, że chętnie by to uczynił, jednak jego żołnierze są zbyt słabo uzbrojeni i nie byliby równorzędnym przeciwnikiem dla Khampów. Gdy Chińczycy zgłosili gotowość odpowiedniego uzbrojenia żołnierzy, Dalajlama wyraził ubolewanie, że nie jest w stanie zaufać w pełni swym żołnierzom i nie wie, czy zechcą walczyć z Khampami.

Tematy