- Eranwaldzie! Przygotuj wóz... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Pojedziemy do banku do Czerniowiec - polecił Findamiel młodziutkiemu elfowi - kierowcy.
I zwrócił się do Geralta:,
- To nam nie zajmie dużo czasu. Jak, mam nadzieję, nie zajmie wiele czasu i twoja praca.
- I ja mam takÄ… nadziejÄ™, czcigodny Findamielu - caÅ‚kowicie szcze­rze zapewniÅ‚ go wiedźmin.
I rzeczywiÅ›cie, do banku i z powrotem uwinÄ™li siÄ™ w niecaÅ‚e półtorej godziny. Geralt sprawdziÅ‚, jak na jedno z jego kont w Gnomish Credit­investment skapnęło równe dwadzieÅ›cia pięć tysiÄ™cy hrywien i uspokoiÅ‚ siÄ™ caÅ‚kowicie.
Nie byÅ‚ przyzwyczajony do tego, że elfy tak spokojnie pÅ‚aciÅ‚y ogrom­ne pieniÄ…dze za takÄ… niezwykÅ‚Ä… i nieokreÅ›lonÄ… pracÄ™.
Najpierw Geralt ponownie, z wyczerpujÄ…cymi swÄ… dokÅ‚adnoÅ›ciÄ… szczegółami, wysÅ‚uchaÅ‚ opowieÅ›ci o poprzednich próbach przebicia siÄ™ do wnÄ™trza zamku. Elfy wykazaÅ‚y siÄ™ niewÄ…tpliwie dużym sprytem: usi­Å‚owaÅ‚y przedostać siÄ™ do wieży i przez główne wejÅ›cie, i przez kilka maÅ‚ych, i przez okna, i nawet próbowaÅ‚y desantu ze Å›migÅ‚owca bez­poÅ›rednio na wieżyczkÄ™. Bez rezultatu. Okna nie daÅ‚y rady otworzyć; Å›migÅ‚owiec, zaledwie zbliżyÅ‚ siÄ™ do zamku, wpadÅ‚ w niewytÅ‚uma­czalne "odrÄ™twienie" i runÄ…Å‚ wraz z ochotnikami-orkami w poÅ‚ożony nieopodal park. UdaÅ‚o siÄ™ otworzyć maÅ‚e wejÅ›cie w lewym skrzydle, nawet bez wiÄ™kszych problemów, ale dwaj eksploratorzy z najbliższej okolicy, którzy tam weszli, po prostu już nie wrócili.
Cierpliwie, krok po kroku, metr za metrem, elfy i ich naiwni pomo­cnicy z grona miejscowych, przybywajÄ…cy pod wpÅ‚ywem plotek o ob­fitej nagrodzie, niemal wylizywali jÄ™zykami każdy z siedmiu korytarzy,
odchodzÄ…cych od holu za wejÅ›ciem centralnym. Na próżno. Ochotnicy ginÄ™li, przy tym nawet nie wiadomo byÅ‚o, z jakiej przyczyny. Ani jeden z korytarzy nie miaÅ‚ prostego odcinka dÅ‚uższego niż dwadzieÅ›cia metrów. Badacz znikaÅ‚ z oczu obserwatorom, a potem rozlegaÅ‚ siÄ™ stra­szliwy wrzask, czasem jakiÅ› haÅ‚as i koniec. A czasem - ani krzyku, ani haÅ‚asu. Ochotnik po prostu znikaÅ‚ bez Å›ladu.
Od czasu do czasu nocami w oknach górnych piÄ™ter migotaÅ‚y ognie, mÄ™tne i niepewne, nie majÄ…ce nic wspólnego ze zwykÅ‚ymi lampami czy lampami luminescencyjnymi. Raczej przypominaÅ‚o to jarzenie czy martwe Å›wiecenie próchna w gÅ‚uszy zdziczaÅ‚ego parku. WÅ‚aÅ›nie w ta­kie noce odbiornik Findamiela wybuchaÅ‚ odgÅ‚osami dzikich przekazów. Geralt przesÅ‚uchaÅ‚ nagrania - przekazy naprawdÄ™ miaÅ‚y dziki charakter. Nie wyczuwaÅ‚ jakiegoÅ› sensownego tekstu - sÅ‚ychać byÅ‚o tylko pochli­pywanie, mamrotanie, szept. A i do gÅ‚osu, szczerze mówiÄ…c, nie byÅ‚o to specjalnie podobne, raczej brzmiaÅ‚o, jak kakofoniczny opus jakiegoÅ› awangardowego minstrela, niegardzÄ…cego w swej twórczoÅ›ci ani od­gÅ‚osami skrzypiÄ…cych zawiasów, ani miauczeniem oburzonego kocura, któremu ktoÅ› przydepnÄ…Å‚ ogon.
Półtora tysiÄ…ca lat zainteresowania dzikimi przekazami wyraźnie nie zostaÅ‚y zmarnowane przez Findamiela. Elf zarejestrowaÅ‚ na przykÅ‚ad moc przypadkowych audycji, za każdym razem innÄ…, od kilkunastu wa­tów do szeÅ›ciu z hakiem kilowatów. Pierwszy z takich sygnałów raczej nie daÅ‚by siÄ™ wychwycić w odlegÅ‚oÅ›ci dziesiÄ™ciu kilometrów, drugi bez trudu byÅ‚ odbierany nawet na wschodnich rubieżach Wielkiego Uralu.
UsiÅ‚owaÅ‚ również elf zlokalizować źródÅ‚o sygnałów; w tym celu zor­ganizowaÅ‚ w okolicy trzy punkty radionamiaru. Za źródÅ‚o sygnałów można byÅ‚o teraz uważać mniej wiÄ™cej kulÄ™ o Å›rednicy dziesiÄ™ciu me­trów, w centrum której znajdowaÅ‚a siÄ™ podstawa szpili wieży. Geralt osobiÅ›cie przejrzaÅ‚ kilka pelengów, na szczęście po drodze tu dość do­gÅ‚Ä™bnie przestudiowaÅ‚ materiaÅ‚y z wiedźminiego site'u. Mimo scepty­cyzmu - nie znalazÅ‚ w namiarach elfa bÅ‚Ä™dów.
JedynÄ… rzeczÄ…, jakiej nie pokazaÅ‚ Findamiel Geraltowi, byÅ‚y odkodo­wane przekazy ze współrzÄ™dnymi pewnych miejsc w obrÄ™bie Wielkiego Kijowa. Co to byÅ‚y za miejsca - Geralt wolaÅ‚ na wszelki wypadek nie pytać. Ale zachowaÅ‚ w pamiÄ™ci aluzjÄ™ do nich, poczynionÄ… niechcÄ…cy przez Ilanda,, szczególnie że Findamiel zrÄ™cznie i bez wzbudzania za­interesowania postronnych "zepchnÄ…Å‚" Ilanda ze Å›liskiego tematu i za­czÄ…Å‚ mówić o czymÅ› zupeÅ‚nie innym. Naturalnie, Geralt nawet mrugniÄ™­ciem oka nie daÅ‚ po sobie poznać, że odnotowaÅ‚ i lapsus Ilanda, i inter­wencjÄ™ Findamiela. Ale zapamiÄ™taÅ‚ to, zapamiÄ™taÅ‚.