Każdy jest innym i nikt sobą samym.

.. w każdym razie nadal miała piękne czarne włosy, upięte w koński ogon,
gęste sztuczne rzęsy i jaskrawoczerwone pręgi na policzkach, jakby podrapał ją jakiś
psychodeliczny tygrys.
64
Ubrana w barwne sari, bosa — jak zwykle zrzuciła gdzieś swoje buty na wysokich
obcasach — bez okularów na nosie, wydała mu się całkiem ładna. Ruth Rae, rozmyślał.
Sama szyje swoje stroje. Dwuogniskowe szkła, których nie nosi przy nikim... oprócz
mnie. Czy wciąż czytuje książki miesiąca? Czy nadal lubi czytać te beznadziejnie nud-
ne powieści o seksualnych nieudacznikach z upiornych, małych, pozornie zwyczajnych
miasteczek Środkowego Zachodu?
Ruth Rae miała jedną słabość: obsesję seksu. Przypomniał sobie, że któregoś roku
przespała się z sześćdziesięcioma mężczyznami, ale nie z nim; on pojawił się i odszedł
wcześniej, kiedy miała znacznie słabsze wyniki.
Zawsze lubiła jego muzykę. Ruth Rae lubiła seksownych wokalistów, ballady i słodki
— aż do mdłości — dźwięk strun. Pewnego razu zainstalowała w swoim nowojorskim
mieszkaniu ogromny zestaw kwadrofoniczny i niemalże zamieszkała w nim, jedząc die-
tetyczne kanapki i pijąc zimne, muliste koktajle bezalkoholowe, robione z niczego. Po-
trafiła przez czterdzieści osiem godzin bez przerwy słuchać płyt „Purple People Strings”,
których on nienawidził.
Ponieważ jej gust budził w nim obrzydzenie, denerwowało go, że on sam jest jednym
z jej ulubieńców. To było dziwactwo, którego nigdy nie mógł zrozumieć.
Co jeszcze o niej pamiętał? Codziennie rano piła łyżeczkę żółtego oleistego płynu
— witaminy E. Dziwne, lecz w jej przypadku wydawało się to skuteczne, jej potrzeby
erotyczne rosły z każdą łyżeczką. Niemal ociekała seksem.
Pamiętał, że nie znosiła zwierząt. To przypomniało mu Kathy i jej kota Domenico.
Ruth i Kathy nie pasowałyby do siebie, ale to nie ma znaczenia: nigdy się nie spotkają.
Zsunął się ze stołka i z drinkiem w ręku przeszedł wzdłuż baru, aż stanął przy Ruth
Rae. Nie spodziewał się, że go pozna; kiedyś miał dla niej nieodparty urok... dlaczego
nie miałoby być tak teraz? Nikt lepiej od Ruth nie potrafił skorzystać z seksualnej oka-
zji.
— Cześć — powiedział.
Ruth Rae niepewnie — ponieważ bez okularów — podniosła głowę i przyjrzała mu
się.
— Cześć — zachrypiała zdartym od whisky głosem. — Kim jesteś?
— Spotkaliśmy się kilka lat temu w Nowym Jorku. Grałem małą rólkę w jednym od-
cinku Zjawiskowego Jajcarza... o ile pamiętam, ty zajmowałaś się kostiumami.
— Mówisz o tej scenie — zachrypiała Ruth Rae — kiedy Zjawiskowy Jajcarz wpadł
w ręce piratów-pedałów z przyszłości. — Roześmiała się i uśmiechnęła do niego. — Jak
się nazywasz? — zapytała, potrząsając odsłoniętymi, podtrzymywanymi przez fiszbiny
piersiami.
— Jason Taverner.
— A pamiętasz moje nazwisko?
65
— Och tak — odparł. — Ruth Rae.
— Obecnie Ruth Gomen — zachrypiała. — Siadaj. — Rozejrzała się wokół, nie do-
strzegła żadnego wolnego stołka.
— Tam jest stolik.
Z nadmierną ostrożnością zeszła ze stołka i ruszyła chwiejnie w kierunku wolnego
stolika. Wziął ją pod rękę i poprowadził. W końcu, po paru skomplikowanych manew-
rach, posadził ją i usiadł blisko niej.
— Wyglądasz równie pięknie... — zaczął, ale przerwała mu szorstko.
— Jestem stara — wychrypiała. — Mam trzydzieści dziewięć lat.
— To nie starość — powiedział. — Ja mam czterdzieści dwa.
— U mężczyzny to niewiele, ale nie u kobiety. — Spojrzała tępo w swoją na pół
opróżnioną szklankę martini. — Czy wiesz, co robi Bob? Bob Gomen? Hoduje psy.
Wielkie, hałaśliwe, niezgrabne psy o długiej sierści, która włazi nawet do lodówki.
Ponuro pociągnęła łyk martini. Po chwili na jej twarzy pojawiło się ożywienie, obró-
ciła się do Jasona i oświadczyła:
— Nie wyglądasz na czterdzieści dwa lata. Wyglądasz świetnie! Wiesz, co myślę? Po-
winieneś grać w telewizji albo w filmie.
— Występowałem w telewizji — rzekł ostrożnie Jason. — Trochę.
— Och, w takich kawałkach jak Zjawiskowy Jajcarz. — Pokiwała głową. — No cóż,
spójrzmy prawdzie w oczy, nie udało się nam.
— Wypijmy za to — zaproponował, rozbawiony; pociągnął swoją whisky zmieszaną
z miodem. Kawałek masła już się stopił.
— Mam wrażenie, że cię pamiętam — powiedziała Ruth Rae. — Czy to nie ty poka-
zywałeś mi jakieś plany domu na Pacyfiku, tysiąc mil od Australii? To byłeś ty?
— To byłem ja — skłamał.
— I miałeś rolls-royce’a.
— Tak — odparł. To było prawdą.
— Czy wiesz, co ja tu robię? Masz pojęcie? Próbuję zobaczyć się z Freddym Hydro-
cefalem. Zakochałam się w nim — powiedziała Ruth Rae z uśmiechem.
Wybuchnęła gardłowym śmiechem, który pamiętał z dawnych dni.