Oczywiście, istnieje jeszcze pewna liczba odmian, które nie eliminują elementu frontalnego, takich jak np. pozycja leżąca (z wariantami: samiec na samicy i samica na samcu), pozycja boczna, pozycja kuczna i stosunek w pozycji stojącej, ale najbardziej efektywna i najpowszechniej praktykowana jest pozycja horyzontalna, w której samiec znajduje się na samicy. Badacze amerykańscy oceniają, że w ich kraju 70% ludności praktykuje wyłącznie tę pozycję, a pozostali w większej części. Jedynie niecałe 10% eksperymentuje z pozycją tylną. Wielkie badania porównawcze, które objęły około dwustu różnych społeczeństw ludzkich z całego świata, wykazały, że w żadnej z badanych społeczności stosunek odtylny nie występuje jako praktyka normalna.
Pogodziwszy się z tym faktem, możemy po tej dygresji powrócić do zagadnienia seksualnej mimikry. Jeśli samicy naszego gatunku miało się powieść odwrócenie zainteresowania samca od tylnej strony jej ciała i skierowanie go ku przedniej, to ewolucja musiała zadać sobie trud i uczynić tę przednią stronę ciała bardziej podniecającą. W jakimś okresie dziejów naszych praprzodków musieliśmy jeszcze praktykować kopulację od tyłu. Przypuśćmy, że osiągnęliśmy fazę, w której samica przesyłała samcowi sygnały seksualne za pomocą pary mięsistych półkolistych pośladków (nawiasem mówiąc, nigdzie poza tym nie występujących u prymatów) oraz pary jaskrawoczerwonych warg sromowych. Przypuśćmy następnie, że samiec uzyskał zdolność silnego seksualnego reagowania na te sygnały. Przypuśćmy też, że w tym momencie ewolucji nasz gatunek zaczął przybierać postawę coraz bardziej pionową, a w jego kontaktach społecznych zaczęła dominować pozycja frontalna. Jeśli przyjmiemy te założenia, to mamy pełne podstawy do przypuszczenia, że i u nas doszło do pewnego rodzaju frontalnej mimikry, analogicznej do tej, którą spotkaliśmy u pawiana dżelady. Czy można jednak, spoglądając na przednią stronę ciała samic naszego gatunku, dopatrzyć się czegokolwiek, co imitowałoby widok półkulistych pośladków i czerwonych warg sromowych, ukazywanych kokieteryjnie naszym praprzodkom przez ich samice? Odpowiedź na to pytanie rzuca się natychmiast w oczy, niczym obfity biust samicy. Sterczące półkuliste piersi samicy muszą być niewątpliwie odpowiednikiem mięsistych pośladków, ostro zaś zarysowane czerwone wargi ust -odpowiednikiem warg sromowych. (Jak pamiętamy, u samicy podnieconej seksualnie zarówno jedne, jak i drugie obrzmiewają i przybierają ciemniejszą barwę; tak więc nie tylko wyglądają podobnie, lecz także ulegają podobnym zmianom w odpowiednich sytuacjach). Jeśli samiec naszego gatunku był już przygotowany do seksualnego reagowania na te sygnały wówczas, gdy pochodziły one od tylnej strony ciała samicy, to powinien by na nie reagować również wtedy, kiedy pojawiły się w nowej formie na przedniej stronie jej ciała. I, jak się zdaje, tak właśnie się stało, piersi i usta kobiety przeobraziły się niejako w "kopie" pośladków i warg sromowych. (fu natychmiast przychodzi na myśl zwyczaj używania szminki do ust i biustonoszy, ale tą sprawą zajmiemy się później, kiedy będziemy omawiać szczególne techniki seksualne praktykowane w naszej cywilizacji).