Widocznie coś takiego już się wydarzyło... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Stworzenie ukazywało Luke'owi wize-
drzazgę z poduszeczki łapy zwierzęcia, a następnie opatruje ranę.
runki kilku innych ludzi czyniących to samo. Razem z myślowymi obrazami napłynęła
„Przepraszam - powiedział w myśli. - Myślałem, że zamierzałeś mnie zaatako-
fala bezgranicznego smutku i niechęci do obdarzenia innych istot ludzkich podobnym
wać".
zaufaniem.
Thernbee potrafił myśleć obrazami. W umyśle Luke'a utworzył się wizerunek mi-
Skywalker zastanawiał się przez kilka chwil nad odebranymi wizerunkami. Póź-
niaturowych ludzi, atakujÄ…cych stworzenie, bijÄ…cych je, kÄ…sajÄ…cych, straszÄ…cych okrzy-
niej doszedł do wniosku, że może nadać kształt myślowych obrazów własnym wspo-
kami i szturchających metalowymi prętami albo zapalonymi drągami. Zwierzę próbo-
mnieniom. Ukazał zwierzęciu siebie współpracującego z mistrzem Yodą i pomagające-
wało ich odpędzać, ale w wyniku tego zawsze jacyś napastnicy umierali. Później
go Jawom na pokładach „Oka Palpatine'a", a także rozmawiającego w ośrodku me-
otrzymywało posiłki tak nieregularnie, że czasami musiało nawet żywić się zwłokami,
dycznym z Anakinem, Jacenem i Jainą. Wyobraził też sobie zajęcia, jakie prowadzi z
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
istotami różnych ras, kształcących się w jego akademii. Postarał się wytłumaczyć, na
- Wygląda na to, że znów jestem waszym więźniem - oświadczył. - Co zamierza-
czym polega wyznawana przez rycerzy Jedi filozofia życia. Z konieczności musiał
cie ze mną zrobić?
upraszczać pewne sprawy, zwłaszcza że posługiwał się tylko wizerunkami, ale wszyst-
Żaden szturmowiec mu nie odpowiedział. Skywalker lekko się uśmiechnął.
ko przemawiało za tym, że osiągnął zamierzony skutek.
- Czy kiedykolwiek mieliście do czynienia z jakimś mistrzem
Zwierzę go zrozumiało. Thernbee wyciągnął ku niemu potężną łapę. Tę, której
Jedi?
Luke nie zranił.
Wszyscy żołnierze spoglądali na niego, nie przestając mierzyć z blasterów, ale nie
Nie wahając się, Skywalker chwycił ją i, czepiając się sierści, rozpoczął wspinacz-
odzywali się ani słowem. Luke przeniósł cały ciężar ciała na zdrową nogę, ugiął ją w
kę. Szło mu trochę nieporadnie, ponieważ nie mógł przenosić ciężaru ciała na złamaną
kolanie i podskoczył. Poszybował pod ścianę i nie zwracając uwagi na ból w kostce,
nogę. Na ogół podciągał się, korzystając z siły mięśni ramion. Kiedy dotarł do podu-
kopnął stopą złamanej nogi w koniec dźwigni w taki sposób, by ją przestawić. Równo-
szeczki, wspiął się na sam koniec i chwycił pazur. Musiał objąć go rękami, żeby się nie
cześnie wykorzystał resztki energii Mocy, by wyszarpnąć blastery z dłoni osłupiałych
ześlizgnąć. Dopiero wówczas Thernbee stanął na tylnych łapach i wyprostował cielsko.
szturmowców. W następnej sekundzie wzbudził potężne wichury, wiejące z przeciwle-
Luke wyciągnął jedną rękę i nie przestając obejmować drugą pazura, chwycił jeden z
głych końców korytarza i tworzące coś w rodzaju powietrznej trąby, dzięki czemu bla-
metalowych prętów kraty. Podciągnął się i przecisnął ciało przez otwór.
stery pofrunęły ku niemu, a szturmowcy zaczęli się słaniać na nogach. Wysiłek, jakiego
Przekonał się, że powietrze na wyższym poziomie jest o wiele świeższe niż w ce-
to wymagało, sprawił jednak, że coraz szybciej tracił siły. Nie potrafiłby powiedzieć,
lach. Korytarz, którego częścią posadzki była krata, okazał się szeroki i czysty. Ściany
dlaczego zastanawiał się, czy taka sama historia przydarzyła się Vaderowi podczas do-
wykonano z materiału, którego jeszcze nigdy nie widział - szarej, przypominającej pa-
konywania podobnej sztuki w Mieście w Chmurach.
pier substancji, ozdobionej subtelnym deseniem. Nie miał czasu, by się jej przyjrzeć.
Nagle rozległ się głośny szczęk i krata się uniosła, niemal zwalając z nóg dwóch
Opuścił głowę i zaczął oglądać kratę.
strażników. Blastery upadły na posadzkę u stóp Luke'a. Szturmowcy kulili się pod ścia-
Thernbee ponownie przysiadł na zadzie. W ciemnościach celi tylko płonęły jego
nami, kładli na posadzce albo czepiali prętów kraty, byle tylko nie dać się porwać prą-
błękitne oczy. Luke przekazał mu myślowy obraz, zamierzając opisać wygląd wyższe-
dom powietrza, wzbudzonym przez tego więźnia.
go poziomu. Później zajął się badaniem obrzeży kraty. Zastanawiał się nad tym, jak ją
Tymczasem Luke, który schylił się, żeby pozbierać blastery, kątem oka zauważył,
unieść.
że obok przemknęło coś wielkiego, białego i włochatego. Zorientował się, że Thernbee
- Prawdę mówiąc - usłyszał za plecami czyjś głos - musiałbyś pociągnąć za tę
wyskoczył z celi. Mistrz Jedi pozwolił, żeby wichry zamarły. W tej samej chwili, kiedy
dźwignię. Na lewo od ciebie.
strażnicy wylądowali na posadzce, z głośnym krzykiem rzucili się do ucieczki.
Luke spojrzał w tamtą stronę. Dźwignia wystawała spomiędzy płytek posadzki,
Luke wyszczerzył zęby i uśmiechnął się do bestii, która w odpowiedzi zamrugała
pod samą ścianą. Obok dźwigni zobaczył jednak czterech strażników, trzymających
kosmatymi powiekami.
wymierzone w niego blastery. Wszyscy byli odziani w białe pancerze imperialnych
- Tym razem ich pokonaliśmy - powiedział. Trzymał wszystkie jedenaście blaste-
szturmowców. Strażnik, który do niego przemówił, nie miał hełmu. Kiwnął głową, po-
rów i zastanawiał się, jak przymocować je do różnych części ubrania. - Przeczuwam
kazując przeciwległy koniec korytarza.
jednak, że odtąd nie będzie nam szło już tak łatwo.
Luke odwrócił się i ujrzał siedmiu innych strażników, mierzących do niego z ta-
kich samych blasterów.
Nagle poczuł, że ogarnia go rozpacz. Niemal zachwiał się na nogach. Zorientował
się jednak, że uczucie napływa spod kraty, od zwierzęcia. Luke chciał wysłać myślowy
obraz, zamierzając uprzedzić stworzenie, aby nie traciło nadziei, ale nie wiedział, jak to
zrobić. A poza tym nie miał czasu, żeby się skupić.
Zamiast tego zapytał: