Desdemona aż sapnęła, kiedy pomyślała, ile osób mogło zginąć podczas takiego wybuchu... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Bardzo prawdopodobne, że Castelereagh, minister spraw zagranicznych, może nawet Wellington. Polityczne konsekwencje byłyby ogromne, nie tylko dla Anglii, ale dla całej Europy.
– Rozumie pani teraz, dlaczego chcÄ™, żeby to pozostaÅ‚o tajemnicÄ…. To tylko próbka tego, co Robin dokonaÅ‚. Mówiono mi, że rzÄ…d zamierza nadać mu tytuÅ‚ szlachecki za zasÅ‚ugi, tylko nie wiedzÄ…, co mogÄ… wyjawić.
– To chyba pierwsza osoba, która zostanie odznaczona szlachectwem za szpiegostwo.
– Robin caÅ‚e życie Å‚amaÅ‚ konwenanse. Nie byÅ‚ zÅ‚y jako dziecko, ale potrafiÅ‚ być zaskakujÄ…co sprytny i pomysÅ‚owy. – Twarz Gilesa pojaÅ›niaÅ‚a. – Jako jedyny zostaÅ‚ wyrzucony z Eton już pierwszego dnia szkoÅ‚y.
Desdemona zachichotała.
– WÄ…tpliwa zasÅ‚uga. Jak tego dokonaÅ‚?
– WprowadziÅ‚ do gabinetu dyrektora sześć owiec. Nie mam pojÄ™cia, jak mu siÄ™ to udaÅ‚o. ByÅ‚ to przemyÅ›lany plan, ponieważ nie chciaÅ‚ iść do Eton tylko do Winchester. – UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ na to wspomnienie. – Nawet jeÅ›li zaproponujÄ… mu tytuÅ‚, wcale nie jestem pewien, czy go przyjmie. KiedyÅ›, jako mali chÅ‚opcy, kÄ…paliÅ›my siÄ™ w jeziorze Wolverton. ZÅ‚apaÅ‚ mnie straszliwy skurcz i zaczÄ…Å‚em tonąć. Robin wyciÄ…gnÄ…Å‚ mnie z wody, a nie byÅ‚o to dla niego Å‚atwe, bo byÅ‚em dwa razy wiÄ™kszy od niego i rzucaÅ‚em siÄ™ jak wariat. Kiedy doszedÅ‚em do siebie, powiedziaÅ‚em mu, że przecież mógÅ‚ mnie zostawić w wodzie, a wtedy to on zostaÅ‚by nastÄ™pnym markizem Wolverton.
– I? – ponagliÅ‚a go Desdemona. Oczy Gilesa zamigotaÅ‚y.
– Robin stwierdziÅ‚, że to najlepszy powód, żeby mnie z tej wody wyciÄ…gnąć.
Zagryzła usta.
– Im wiÄ™cej sÅ‚ucham o paÅ„skim bracie, tym wydaje mi siÄ™ bardziej sympatyczny.
– Robin nosi w sobie caÅ‚y czar i urok rodziny. I jest honorowy, wbrew temu co pani myÅ›li.
Popatrzyła na Gilesa, na jego lekki uśmiech, błądzący mu po twarzy.
– Wydaje siÄ™, że pan także odziedziczyÅ‚ te trzy cechy.
SpojrzaÅ‚ na niÄ… i zaczerwieniÅ‚ siÄ™. Zaraz też wstaÅ‚ i podszedÅ‚ do okna. Po raz pierwszy Desdemona widziaÅ‚a go zakÅ‚opotanym.
Dobrze mu tak, pomyÅ›laÅ‚a z satysfakcjÄ…. On wprawia jÄ… w zakÅ‚opotanie od pierwszego spotkania. UznaÅ‚a jednak, że czas porzucić osobiste tematy.
– Czy myÅ›li pan, że Simmons i jego ludzie pochwycili naszych zbiegów? – zapytaÅ‚a.
Markiz przyglądał się widokowi za oknem.
– Być może – odpowiedziaÅ‚. – UlicÄ… idzie dwóch podejrzanych typków. SÄ… nieźle poobijani. Zdaje siÄ™, że byli z Simmonsem. Próbowali pewnie pojmać Robina i pani bratanicÄ™, ale chyba im siÄ™ nie udaÅ‚o.
Desdemona podeszÅ‚a do okna i z zaciekawieniem przyjrzaÅ‚a siÄ™ dwóm zbirom.
– Pana brat tego dokonaÅ‚?
– Prawdopodobnie. Jako dziecko byÅ‚ niski i miaÅ‚ dziewczÄ™ce rysy. Nasze angielskie szkoÅ‚y zmuszajÄ… dzieci do podjÄ™cia decyzji: walczyć, czy siÄ™ poddać. Gdyby zostaÅ‚ w Eton, mógÅ‚bym siÄ™ nim zająć, ale ponieważ... – Nie dokoÅ„czyÅ‚.
– To oczywiste, że pana brat nie lubi siÄ™ poddawać. – Nagle uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, że stoi zbyt blisko Wolvertona i szybko siÄ™ cofnęła. – Co teraz, milordzie? WÄ…tpiÄ™, by wrócili do poganiaczy.
Zmarszczył brwi.
– Zgadzam siÄ™. Teraz nasi uciekinierzy bÄ™dÄ… mieli siÄ™ na bacznoÅ›ci, wiÄ™c nie odnajdziemy ich w drodze. SÄ…dzÄ™, że czas, aby wróciÅ‚a pani do Londynu i tam na nich czekaÅ‚a.
Popatrzyła na niego podejrzliwie. Poczucie, że są sprzymierzeńcami, natychmiast się ulotniło.
– Ma pan jakiÅ› pomysÅ‚?
– Tak. JeÅ›li zgadujÄ™ wÅ‚aÅ›ciwie, namówiÄ™ dwójkÄ™ uciekinierów, żeby odwiedzili paniÄ… w Londynie.
Postanowiła nie pytać, czy powinna zaniechać poszukiwań.
– A jeÅ›li siÄ™ nie zgodzÄ…?
– PrzemówiÄ™ im do rozsÄ…dku. – UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ półgÄ™bkiem. – OczywiÅ›cie, nie bÄ™dÄ™ niczego robiÅ‚ na siÅ‚Ä™, bo to nigdy nie skutkowaÅ‚o.
Przypominając sobie poobijanych zbirów, Desdemona musiała przyznać mu rację.
Giles wziÄ…Å‚ kapelusz z zamiarem odejÅ›cia, ale nagle siÄ™ zatrzymaÅ‚.
– Dlaczego dano pani na imiÄ™ Desdemona?
– To rodzinna tradycja. ChÅ‚opcom nadaje siÄ™ imiona Å‚aciÅ„skie, dziewczynkom szekspirowskie – wyjaÅ›niÅ‚a.
– Ale pani bratanica ma Å‚aciÅ„skie imiÄ™?
– WyjÄ…tkowo. Mój brat Maximus zostaÅ‚ tak nazwany po naszej ciotce Maximie, wiÄ™c przekazaÅ‚ to imiÄ™ córce. Ciotka Maxima umarÅ‚a kilka miesiÄ™cy temu. BÄ™dzie mi jej brakowaÅ‚o.
– Mówi pani o lady Clendennon? To jedyna Maxima, jakÄ… znam. – Kiedy Desdemona kiwnęła gÅ‚owÄ… twierdzÄ…co, dodaÅ‚: – Silne kobiety to z pewnoÅ›ciÄ… nastÄ™pna tradycja Collinsów. Coraz mniej wierzÄ™ w to, że pani bratanica zostaÅ‚aby z moim bratem wbrew woli.
– To siÄ™ jeszcze okaże – odparÅ‚a Desdemona, po czym przypomniawszy sobie cel swojej misji, otuliÅ‚a siÄ™ szalem i wzięła torebkÄ™.
Markiz usunÄ…Å‚ siÄ™ na bok, ale nim otworzyÅ‚ drzwi, zatrzymaÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ jej w oczy z napiÄ™ciem. Jak zahipnotyzowany podniósÅ‚ dÅ‚oÅ„ i dotknÄ…Å‚ palcami jej czoÅ‚a, ucha, szyi, jakby staraÅ‚ siÄ™ zapamiÄ™tać rysy twarzy kobiety.
Desdemona staÅ‚a jak zamurowana, walczÄ…c z oddechem. Każde miejsce, którego dotknÄ…Å‚, pÅ‚onęło jak od ognia. W trakcie małżeÅ„stwa nigdy nie doznaÅ‚a delikatnoÅ›ci i teraz uzmysÅ‚owiÅ‚a sobie, że staje siÄ™ bezbronna, kiedy ktoÅ› jÄ… tak traktuje. PodniosÅ‚a wzrok na Wolvertona i natychmiast tego pożaÅ‚owaÅ‚a. CiepÅ‚o, jakie ujrzaÅ‚a w jego oczach, byÅ‚o bardziej niebezpieczne od uderzenia. WydaÅ‚ jej siÄ™ taki potężny, nie tylko fizycznie, ale i z charakteru. Za chwilÄ™ pochyli siÄ™ i pocaÅ‚uje jÄ…, a kiedy to siÄ™ stanie...
Odsunęła siÄ™ i sama otworzyÅ‚a drzwi.
– Mam nadziejÄ™ zobaczyć pana i paÅ„skiego brata w Londynie – powiedziaÅ‚a i wybiegÅ‚a.
Giles patrzyÅ‚ na drzwi, które zamknęły mu siÄ™ tuż przed nosem. Dlaczego ta Å›wiatowa kobieta zachowuje siÄ™ jak dziewica orleaÅ„ska? Prosta odpowiedź: bo jej nie odpowiada. Jednak coÅ› mu mówiÅ‚o, że prosta odpowiedź nie wchodzi tu w grÄ™. W oczach Desdemony nie dostrzegÅ‚ niechÄ™ci, raczej strach.

Tematy