Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Potrafiły się wykłócać o niesamowite drobiazgi, na przykład o to, która przygotuje listę zakupów do przekazania windą na zewnątrz albo gdzie będą piły poranną herbatkę miętową do ciasteczek, w salonie czy na tarasie. Mogło się zdawać, że wysyłając syna na zalane promieniami słońca areny miasta, same wystawiały się na to właśnie, czego jemu chciały oszczędzić podczas doświadczania wolności; jak gdyby w dniu, kiedy po raz pierwszy świat ujrzał Omara Chajjama, trzy siostry zostały w końcu przeszyte zakazanymi strzałami śarm. Przestały się spierać dopiero wtedy, gdy przedsięwziął swą kolejną, drugą ucieczkę; lecz właściwie już nigdy nie zjednoczyły się ponownie, póki nie zdecydowały się powtórzyć aktu macierzyństwa.
Istnieje jeszcze bardziej zdumiewająca kwestia, o której w tym miejscu wypada wspomnieć. Oto, w czym rzecz: kiedy podzieliła je kwestia urodzinowego podarunku dla Omara Chajjama, okazało się, iż nazbyt długo pozostawały nierozróżnialne, aby zachować dokładne wyobrażenie tego, jakie były poprzednio - no cóż, mówiąc wprost, w efekcie podzieliły się źle i wszystko się wymieszało. Najmłodsza, Bunni, zaczęła się zachowywać wyniośle niczym królowa, co powinno być przywilejem najstarszej z rodzeństwa, i przedwcześnie posiwiała; tymczasem ważna Ćhunni stała się duchem chwiejnym, niepewnym, siostrą umiarkowania i środka; Munni natomiast zaczęła się zachowywać teatralnie, jak rozkapryszona końska mucha, co w każdym pokoleniu tradycyjnie najbardziej przystoi dziecku i niezależnie od jego wieku, prawem dziecka pozostaje. W chaosie regeneracji niewłaściwe głowy trafiły do niewłaściwych korpusów; siostry stały się psychologicznymi centaurami, syrenami, hybrydami; i oczywiście skutek tej bezładnej separacji osobowości był taki, że nadal nie były rzeczywiście oddzielone; można bowiem je było zrozumieć tylko wówczas, gdy się o nich myślało jako o pewnej całości.
Któż nie chciałby uciec od takich matek? Po latach Omar Chajjam zazwyczaj wspominał swoje dzieciństwo ,jak opuszczony kochanek wspomina ukochaną, która pozostaje niezmienna na wieki, niepodatna na procesy starzenia się, pozostaje wspomnieniem uwięzionym w kręgu płomieni serca. Tylko że on wspominał z nienawiścią zamiast z miłością; i nie było płomieni, tylko lód. Tamten drugi Omar napisał wielkie dzieła z miłości; historia naszego bohatera jest bardziej uboga, bo bez wątpienia tonie w żółci.
I można by z łatwością dowieść, że już w dzieciństwie rozwinęły się u niego wyraźne skłonności mizoginiczne. Że wszystkie jego późniejsze kontakty z kobietami były w istocie aktami zemsty na wspomnieniach o matkach. Lecz na usprawiedliwienie Omara Chajjama powiadam: przez całe życie, bez względu na to, co kiedykolwiek czynił oraz kim się stał, wypełniał synowskie obowiązki i płacił długi. Właściciel lombardu, sahib Ćalak, przestał składać wizyty przy windzie; to zaś wskazuje wyraźnie na istnienie miłości, w pewnym sensie... ale na razie Omar jeszcze nie dorósł. Oto dostarczono tornister via urządzenie mistrza Jakuba; oto tornister jest na plecach dwunastoletniego uciekinierologa; oto chłopiec wchodzi do windy i tornister rozpoczyna powrót na ziemię. Na dwunaste urodziny Omar Chajjam zamiast tortu otrzymał wolność; do tornistra zaś zeszyty w niebieskie linie, tabliczki - łupkową oraz zmywalną, drewnianą - kilka gęsich piór do wprawiania się w sinusoidalnej pisowni ojczystego języka; kawałki kredy, ołówki, drewnianą linijkę, pojemnik z przyrządami geometrycznymi, kątomierz, kompas. Do tego małe, aluminiowe pudełko służące do usypiania żab eterem. Z ekwipunkiem do zdobywania nauki na plecach Omar Chajjam opuścił matki, które w milczeniu (i nadal unisono) pokiwały mu na pożegnanie.
 
Omar Chajjam nigdy nie zapomniał chwili, kiedy wyłonił się z windy i stanął w pyle ziemi niczyjej otaczającej wysoką rezydencję jego dzieciństwa, która sterczała niczym parias pomiędzy dzielnicą wojskową a miastem; ani widoku komitetu powitalnego, którego jeden z członków trzymał najoryginalniejszą w świecie girlandę.