w mroku cieniami, które groziły Markowi, spaliły przyczepę i wyraźniemiały ochotę na więcej... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Dianne zamknęła za sobą drzwi, usiadła na
krawędzi wanny i zapaliła virginia slima. Ręce się jej trzęsły, a myśli
goniły jedna drugą jak szalone. Zaczynała mieć migrenę i wiedziała, że
do północy będzie sparaliżowana. Jedyny ratunek w pigułkach.
Spuściła wodę z cieniutkim niedopałkiem i usiadła na brzegu łóżka
Ricky'ego. Ślubowała przejść przez tę próbę, radząc sobie po kolei
z każdym dniem, ale niech to diabli, jeśli dni nie stawały się coraz
gorsze. Była u kresu wytrzymałości.
Barry Ostrze wybrał ten mały podrzędny bar, ponieważ panowały
tu spokój i półmrok, lecz również dlatego, że pamiętał to miejsce
z czasów, kiedy jako nastoletni kandydat na chuligana ganiał po
ulicach Nowego Orleanu. Nie bywał tu teraz często, a że bar znajdował
się głęboko w Dzielnicy Francuskiej, mógł zaparkować przy Canal
i prześlizgnąć się między tłumami na Bourbon i Royal, tak że federalni
nie mieli szans na śledzenie go.
Znalazł malutki stolik w tylnej części lokalu i pił wódkę z sokiem
cytrynowym, czekajÄ…c na Gronkego.
Wolałby sam załatwić sprawę w Memphis, ale był na zwolnieniu za
kaucją i miał ograniczoną swobodę poruszania się. Musiałby uzyskać
zezwolenie na opuszczenie stanu, a z góry wiedział, że nie ma na to szans.
Kontakt z Gronkem stawał się coraz trudniejszy. Paranoja zjadała go
żywcem. Od ośmiu miesięcy każde ciekawskie spojrzenie wydawało mu
się spojrzeniem śledzącego go gliniarza. Obca postać na chodniku to
kolejny kryjący się w zaułkach federalny. Wszystkie jego telefony były
na podsłuchu. Podsłuch założono mu w domu i w samochodzie. Bał się
mówić, kiedy myślał o czujnikach i niewidzialnych mikrofonach.
Skończył wódkę i zamówił następną. Podwójną. Gronke pojawia
'' się z dwudziestominutowym opóźnieniem i zwalił swoje ciężkie ciało
na krzesło w rogu. Sufit znajdował się dwa metry i dziesięć centymetrów
nad ich głowami.
'~ - Przyjemne miejsce - pochwalił Gronke. - Jak ci leci?
- Okay. - Barry pstryknął palcami i zbliżył się kelner.
- Piwo. Grolsch - rzucił Gronke.
- Śledzili cię? - spytał Muldanno.
- Nie sądzę. Przeszedłem zygzakiem połowę dzielnicy, kapujesz.
Jak tam sytuacja?
- W Memphis?
- Nie, w Milwaukee, ty głupku - rzekł Barry z uśmiechem. -
Co się dzieje z chłopakiem?
- Jest w areszcie i milczy. Zabrali go rano, w południe zrobili
jakąś rozprawę przed sądem dla nieletnich, a potem wzięli go
s` z powrotem do aresztu.
Barman niosący ciężką tacę pełną kufli po piwie wszedł do
~;~ brudnej, ciasnej kuchni, a kiedy znalazł się za drzwiami, zatrzymali go
·w-dwaj agenci FBI. Jeden błysnął legitymacją, drugi zabrał mu tacę.
- Co jest? - spytał barman, cofając się pod ścianę i wlepiając
_.wzrok w legitymację oddaloną o kilka ledwie centymetrów od czubka
k ~~;jego szerokiego nosa.
- FBI. Potrzebna nam przysługa - wycedził agent specjalny
a,~~cherff przez zaciśnięte zęby. Jego partner postąpił krok do przodu.
$arman miał na koncie dwa wyroki i dopiero od sześciu miesięcy
.cieszył się wolnością. Nagle stał się chętny do współpracy.
- Jasne. Wszystko, co zechcecie.
y - Jak się nazywasz? - spytał Scherff.
- Dole. Link Dole. - Przez lata używał tylu nazwisk, że miewał
-rodności z przypomnieniem sobie właściwego.
Agenci przysunęli się jeszcze bliżej i Link zaczął się obawiać
fizycznego ataku.
- Okay, Link. Chcesz nam pomóc?
` Dole pokiwał szybko głową. Kucharz z papierosem w ustach mieszał
,~~=w garnku ryż. Zerknął w ich stronę, lecz nic go to nie obchodziło.
- Dwaj faceci siedzÄ… przy stoliku w tylnym rogu, z prawej strony,
'tam, gdzie sufit się obniża.
- Tak, zgadza siÄ™. Ale nie jestem w nic zamieszany, co?
- Nie, Link. Posłuchaj mnie. - Scherff wyciągnął z kieszeni
:. ` złączone solniczkę i pieprzniczkę. - Postaw to na ich stole razem
~„ ~ butelką ketchupu. Podejdź tak zupełnie normalnie, kapujesz, i zamień
L to z tymi, które stoją na stole. Zapytaj tych facetów, czy chcą coś do
~r:~jedzenia albo następnego drinka. Jasne?
Å‚r 285
284 ::
Link kiwał głową, ale nie rozumiał.
- Co w nich jest?
- Sól i pieprz - odparł Scherff. ~. I mała pluskwa, która

Tematy