tre¶ci± nauki tylko obiektywne procesy, przy czym jednak procesy te s± powi±zaneprzêdziwem pojêæ /praw/, które odkrywa w nich nasz duch... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Zatem empiryzm racjonalny
- to zmys³owe postrzegalne procesy, ale pozostaj±ce w takim zwi±zku, który mo¿na
uj±æ tylko w my¶leniu. Je¶li zestawimy te listy z rozpraw± Goethego pt. "Der
Versuch als Vermittler von Subjekt und Objekt", to w powy¿szej teorii odnajdziemy
konsekwentnie dalszy ich ci±g.
W przyrodzie nieorganicznej widzimy wiêc w ca³ej pe³ni ten ogólny stosunek,
który ustalili¶my pomiêdzy do¶wiadczeniem a nauk±. Zwyk³e do¶wiadczenie jest tylko
po³ow± rzeczywisto¶ci. Naszym zmys³om przejawia siê w³a¶nie tylko ta po³owa.
Do¶wiadczenie, które jest tylko "zjawiskiem dla zmys³ów/ podnosi duch do roli
swojego w³asnego zjawiska. Widzimy jak w tej dziedzinie mo¿na siê wznie¶ do rzeczy
zdzia³anych do dzia³aj±cych. Duch nasz przystêpuj±c do rzeczy zdzia³anych
odnajduje w nich czynnik dzia³aj±cy.
Ka¿dy pogl±d mo¿e nam dopiero wtedy przynie¶æ naukowe zadowolenie, je¶li nas
prowadzi w pewn± zamkniêt± ca³o¶æ. Tymczasem przyroda nieorganiczna nigdzie nie
okazuje siê zamkniêta i nigdzie nie wystêpuje jako indywidualna ca³o¶æ. Ka¿dy
proces wskazuje nam zawsze na jaki¶ inny, od którego jest uzale¿niony; ten znów
wskazuje na jaki¶ trzeci itd. Gdzie¿ jest kres tego? Przyroda nieorganiczna
nigdzie nie dochodzi do indywidualno¶ci. Czym¶ zamkniêtym w sobie staje siê ona
dopiero w swej powszechnej ca³o¶ci. Aby wiêc doj¶æ do tej ca³o¶ci, musimy d±¿yæ do
pojêcia wszechogó³u przyrody nieorganicznej jako jednego systemu. Systemem takim
jest kosmos.
G³êbokie zrozumienie kosmosu jest calem i idea³em nieorganicznych nauk
przyrodniczych. Wszelkie d±¿enia naukowe, które nie zmierzaj± do tego celu, mog±
byæ tylko przygotowaniem, tylko cz±stk±, ale nie ca³o¶ci± sam±.
16. Przyroda organiczna.
Nauka przez d³ugi czas nie zajmowa³a siê w ogóle przyrod± organiczn±. Uwa¿a³a
ona, ¿e jej metody nie wystarczaj± do tego, aby poj±æ ¿ycie i jego przejawy.
S±dzi³a nawet, ¿e tu koñczy siê wszelka prawid³owo¶æ, jak± jeszcze mo¿na
zaobserwowaæ w przyrodzie nieorganicznej. Odno¶nie do ¶wiata nieorganicznego
godzono siê na to, ¿e pewne zjawisko staje siê dla nas zrozumia³e dopiero wtedy,
gdy poznamy naturalne warunki jego powstawania; tu za¶ po prostu zaprzeczono temu.
Wyobra¿ono sobie, ¿e organizm jest urz±dzony celowo wedle pewnego planu stwórcy.
Ka¿dy narz±d mia³ mieæ swoje przeznaczenie; wszelkie pytania mog³yby tu dotyczyæ
jednej rzeczy: jaki cel ma ten czy ów narz±d, po co jest to, a po co tamto? Je¶li
w ¶wiecie przyrody nieorganicznej poszukiwano warunków powstawania ka¿dej rzeczy,
to w stosunku do przejawów ¿ycia uwa¿ano to za rzecz zupe³nie obojêtn± i
przyk³adano g³ówn± wagê do przeznaczenia danej rzeczy. W stosunku do procesów
¿yciowych nie pytano o ich naturalne przyczyny /jak siê to czyni przy zjawiskach
fizykalnych/, tylko uwa¿ano, ¿e trzeba je przypisywaæ jakiej¶ osobliwej sile
¿yciowej. Wszystko co siê dzieje w organizmie wyobra¿ano sobie jako produkt tej
si³y, która po prostu nie liczy siê z innymi prawami przyrody. A¿ do pocz±tków
dziewiêtnastego stulecia nauka w ogóle nie wiedzia³a co pocz±æ z organizmami.
Dzia³alno¶æ sw± ogranicza³a ona jedynie do ¶wiata przyrody nieorganicznej.
Tym sposobem - nie szukaj±c prawid³owo¶ci przyrody organicznej w naturze jej
przedmiotów, tylko w my¶lach, którymi kierowa³ siê stwórca przy jej stwarzaniu -
odcinano sobie w ogóle drogê do wszelkiej mo¿liwo¶ci jakiegokolwiek zrozumienia
tej przyrody. Bo jakim sposobem ma mnie siê objawiæ ta my¶l? Jestem przecie¿
ograniczony do tego co mam przed sob±. Je¶li ono samo nie ods³oni mi swych praw w
granicach mojego my¶lenia, to na tym koñczy siê wszelka moja nauka. O odgadywaniu
planów, które ¿ywi³a jaka¶ istota istniej±ca poza mn± - nie mo¿e byæ w naukowym
znaczeniu ¿adnej mowy.
Jeszcze u schy³ku osiemnastego stulecia panowa³ ogólnie taki pogl±d, ¿e naukowe
wyja¶nienie zjawisk ¿yciowych jest w ogóle niemo¿liwe w tym znaczeniu, w jakim np.
fizyka jest nauk± t³umacz±c± zjawiska przyrody. Kant próbowa³ nawet stworzyæ
filozoficzne uzasadnienie dla tego pogl±du. Rozs±dek nasz uwa¿a³ on mianowicie za
tak± czynno¶æ, która mo¿e zmierzaæ tylko od szczegó³ów do rzeczy ogólnych.
Rozs±dek ma przed sob± szereg szczegó³ów, ró¿ne "poszczególne rzeczy" i z nich
wyci±ga swoje ogólne prawa. Ten rodzaj my¶lenia nazywa Kant dyskursywnym i uwa¿a
go jedynie w³a¶ciwy cz³owiekowi. Wedle jego pogl±du mo¿emy co¶ wiedzieæ tylko o
takich rzeczach, gdzie szczegó³ sam w sobie jest zupe³nie bez pojêciowy, a my
tylko podci±gamy go pod pewne abstrakcyjne pojêcia. Otó¿ w ¶wiecie organizmów nie
stwierdzi³ Kant tego warunku. Tu poszczególne zjawisko zdradza celowe, a potem
pojêciowe urz±dzenie. Szczegó³ zawiera tu w sobie wyra¼ne ¶lady pojêcia, a zdaniem
Kanta cz³owiek w³a¶nie nie posiada ¿adnych mo¿liwo¶ci pojmowania takich rzeczy.
Zrozumieæ co¶ mo¿emy jego zdaniem tylko tam, gdzie pojêcie i poszczególna rzecz s±
roz³±czne; pojêcie jest czym¶ ogólnym, a rzecz przedstawia siê jako szczegó³. Nie
pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko u pod³o¿a naszej obserwacji organizmów
umie¶ciæ ideê celowo¶ci, to znaczy traktowaæ ¿ywe istoty tak, jak gdyby podstaw±
ich istnienia by³ czyich¶ zamiarów. Tu Kant uzasadni³ wiêc nie naukowo¶æ w sposób
niejako naukowy.
Natomiast Goethe podniós³ stanowczy protest przeciwko tak nie naukowemu
postêpowaniu. Nigdy nie móg³ on zgodziæ siê na to, dlaczego nasze my¶lenie ma nie
wystarczaæ do tego, aby odno¶nie do jakiego¶ narz±du ¿ywej istoty pytaæ o jego
pochodzenie zamiast tylko o jego cel. Le¿a³o to ju¿ w jego naturze wiod±cej go
stale do postrzegania ka¿dej istoty w jej wewnêtrznej doskona³o¶ci. Wy³±czne
interesowanie siê zewnêtrzn± celowo¶ci± danego narz±du, to znaczy jego po¿ytkiem
dla jakich¶ innych celów wydawa³o mu siê nie naukowym punktem widzenia. Bo co to
ma wspólnego z wewnêtrzn± istot± danej rzeczy? Goethe nigdy nie pyta, do czego
s³u¿y dana rzecz; pyta on zawsze o jej rozwój. Przedmiot nie jest dla niego czym¶
zakoñczonym w sobie. Chce on rozwa¿aæ jego stawanie siê, aby st±d poznaæ jego
pochodzenie. Spinoza poci±gn±³ go szczególnie tym, ¿e nie uznawa³ zewnêtrznej
celowo¶ci organizmów i ich narz±dów. Dla poznania przyrody organicznej wymaga³
Goethe takiej metody, która by³aby naukow± dok³adnie w tym samym znaczeniu, co
metoda przyrodoznawstwa nieorganicznego.
Zrozumienie potrzeby takiej metody zawsze siê pojawi³o w naukach przyrodniczych,
wprawdzie nie w tak genialny sposób jak u Goethego, jednak¿e z niemniejsz±

Tematy