Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Podobnie jak Han, Taryn była zwyczajną osobą zakochaną w Jedi - i tak jak w przypadku Hana, oznaczało to akceptację faktu, że pewne rzeczy należy przyjmować na wiarę.
Po chwili z głośnika dobiegło ciężkie westchnienie.
- No dobrze, kapitanie. Ale chronicie ją, prawda?
- Oczywiście. Przestań się zamartwiać. Po prostu zostańcie tam i osłaniajcie nas. - Han włączył zewnętrzną kamerę, żeby sprawdzić, co z Allaną. Stała na rampie statku razem z Bazelem, spoglądając na swojego potężnego przyjaciela z zadartą głową i zmarszczonymi brwiami. Udzielała mu wskazówek, stukając palcem w potężne zielone udo Ramoanina. - Wydaje Bazelowi ostatnie polecenia, zanim pójdzie ostrzec Barabelów. Zaraz ruszamy.
Gdy to mówił, powolne wrota hangaru zamknęły się w końcu z głośnym hukiem. Han
obejrzał się przez ramię na R2-D2, stojącego na stanowisku droidów.
- W porządku, Artoo, powiedz komputerowi, żeby ponownie otworzył wrota - polecił Han.
Odkąd „Sokół” wleciał do hangaru, uparty komputer systemu bezpieczeństwa nalegał na
zamknięcie wrót, ignorując nawet nadrzędną komendę, nakazującą pozostawienie ich otwartych. -
Będziemy gotowi do startu, zanim się otworzą.
R2-D2 zaćwierkał potakująco. Po chwili dodał sygnał powiadomienia. Han odwrócił się
znów i odczytał komunikat na głównym monitorze.
„System bezpieczeństwa nie może obecnie spełnić żądania z powodu prośby o awaryjne
otwarcie włazu do tunelu”.
- Prośby o awaryjne otwarcie? - Han spojrzał w kierunku tylnej części hangaru, gdzie
zaczynał się tunel prowadzący do Świątyni Jedi. Rozsuwany tęczówkowo właz był już na wpół
otwarty, a po drugiej stronie widać było tułów młodej kobiety w lekkiej molyteksowej zbroi. Stała lekko odwrócona, tak jakby oglądała się za siebie. - Co u licha?
- Kapitanie Solo? - Głos Taryn był pełen niepokoju. - Co się dzieje?
- Bądźcie w gotowości - ostrzegł Han. - Mamy towarzystwo.
- Jakie towarzystwo?
- Chyba Jedi. Być może jakaś nagła ewakuacja.
W chwili, gdy Han to mówił, postać się odwróciła. Zobaczył atrakcyjną dziewczynę w
wieku około szesnastu lat, o brązowych oczach, znacznie ciemniejszych niż włosy. W kąciku ust miała małą bliznę, która przypominała okrutny uśmiech, a w ręku trzymała niewielką srebrną kulę, która wyglądała aż nazbyt znajomo.
- Vestara Khai? - wykrztusił Han.
Przeniósł wzrok z powrotem na srebrną kulę i jego konsternacja zamieniła się w błysk zrozumienia i wściekłości. Włączył zewnętrzne głośniki.
- Detonator! - wrzasnął. - Wszyscy do środka...
Zanim Han zdążył dodać słowo „szybko”, Vestara przeszła przez otwarty właz. Przez
chwilę myślał, że dziewczyna jednak wcale nie zamierza atakować, że błędnie zinterpretował to, co widział, i że to po prostu jakiś dziwny ciąg zdarzeń, w którym nie mógł się na razie dopatrzeć sensu.
Nagle Vestara odsunęła się na bok, odsłaniając długi szereg wojowników w ciemnych
płaszczach za jej plecami. Han włączył automatyczne działko blasterowe statku i oznaczył właz jako cel. Vestara lekkim ruchem rzuciła detonator w kierunku „Sokoła”, a potem, nie opuszczając ręki, przy użyciu Mocy pokierowała srebrną kulę w stronę rampy. Han spojrzał na monitor wyświetlający obraz z kamery z nadzieją, że zobaczy, jak Leia i Bazel wbiegają razem z Allaną do środka.
Tymczasem zobaczył Anji pędzącą w kierunku wylotu tunelu i Bazela, który wyciągał
wielką, zieloną rękę w stronę detonatora. Ramoanin machnął ręką w kierunku ściany hangaru i srebrna kula skręciła... kierując się wprost na kabinę „Sokoła”. Han nie potrzebował droida astromechanicznego, żeby wiedzieć, że nowa trajektoria ulokuje ją kilka metrów od fotela pilota.
- Fierfek! - Han się poderwał i ruszył w stronę korytarza za kabiną. - Leć, Artoo! Raz, raz, r...
Ogłuszający trzask...
...dobiegł zza kabiny „Sokoła”. Leia odwróciła głowę i zobaczyła oślepiający, biały błysk eksplozji detonatora termicznego. Uniosła rękę, osłaniając oczy, i stała w szoku, przyglądając się z krwawiącym sercem, jak kula kurczy się i znika, pozostawiając jedynie zarwany koniec korytarza w miejscu, gdzie ostatnio widziała Hana - w kabinie jego „Sokoła Millenium”.
- Dziadku? - Głos Allany brzmiał piskliwie. - Dziadku!
Mała odwróciła się i ruszyła po rampie. Leia otrząsnęła się z szoku, przypominając sobie, że nawet jeśli doszło do najgorszego, Allana wciąż jej potrzebowała. Rzuciła się za dziewczynką i złapała ją za ramię.
- Stój! Pomyśl chwilę! - Leia musiała mocno przycisnąć Allanę, żeby się nie wyrwała. -
Walczymy tu o życie. Co dziadek kazałby ci zrobić?
Allana przestała się szamotać, a w jej oczach pojawił się wyraz determinacji.
- Rozgryźć zasady gry.
- Zgadza się. - Leia spojrzała w głąb hangaru, gdzie para Sithów w ciemnych pelerynach przechodziła przez otwarty właz. - Najpierw ocena, potem działanie. A wycofanie się na unieruchomiony statek...
- Jest głupotą - dokończyła Allana. Odwróciła się i zaczęła zbiegać po rampie. - Barv!
Mamy poważne...
- ...kłopoty - dokończył Bazel. Jego miecz świetlny skwierczał już, budząc się do życia. -
Wiem.