Wielkiemu lordowi zbytnio wyschło w gardle; musiał przełknąć kilka razy ślinę, nim zwilżył je na tyle, aby mówić... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


– CiepÅ‚odzieju Tohrm – ledwo wykrztusiÅ‚ – zaatakujÄ… bramy. Ta moc zaatakuje bramy.
Poślij wszystkich skaleningasów, którzy zechcą iść, na pomoc kamieniowi.
Tohrm podskoczył na dźwięk swego imienia, po czym oddalił się pośpiesznie, jakby rad usunąć się poza zgubny blask łuku.
Podczas gdy szare światło dnia rozlewało się nad oblegającymi, trzy niezłomne błyskawice stały i drżały maniakalnie, atakowały wściekle ciche chmury, ściągały bliżej. Z
tyłu armia zaczęła wyć, jakby presja stawała się coraz bardziej nie do zniesienia.
Lord Amatin wbiła swe szczupłe palce w ramię Mhorama. Quaan skrzyżował ręce na piersi i walczył z sobą, aby powstrzymać się od krzyku. Borillar gorączkowo ocierał swe ciało rękoma, usiłując pozbyć się wrażenia zła. Jego laska leżała bezużytecznie u jego stóp. Wielki lord modlił się za nich i walczył z własnym przerażeniem.
Wtem furia zakręcił Kamieniem i rycząc cisnął do łuku jeszcze więcej mocy.
Trzy ogromne kolumny światła zakrzywiły się ku sobie, połączyły w jeden świetlisty słup.
Ziemia zadrżała z grzmotem w odpowiedzi na tę pojedynczą, potwornych rozmiarów błyskawicę. Równocześnie błyskawica zniknęła, choć samadhi i ur-podli nie wycofali swej mocy z łuku.
Nadal grzmiało; ziemią targały wstrząsy. Chwilami wieża drżała, jakby jej fundamenty miały się zaraz rozewrzeć i ją pochłonąć.
Ogromne fragmenty terenu przedgórza zaczęły się przesuwać. Wywracały się, podskakiwały, jęczały; a spomiędzy pęknięć wysuwały się do góry kamienne kształty. Ku swemu przerażeniu Mhoram ujrzał postacie ludzi, gigantów i koni przedzierające się przez ziemię. Te postacie miały kształty niewyraźne, wypaczone, bezduszne; były ruchomymi kamieniami, pradawnymi skamieniałymi pozostałościami pogrzebanych ciał.
Mhoramowi zabrzmiało w uszach wspomnienie krzyku Asuraki z Revelwood: On
wskrzesza dawno umarłych!
Całymi setkami, a potem tysiącami kamienne kształty dźwigały się z ziemi. Pośród donośnych grzmotów pękającej ziemi uwalniały się ze swych tysiącletnich grobowców i posuwały się ociężale na oślep ku bramom Revelstone.
– BroÅ„ wieży! – krzyknÄ…Å‚ Mhoram do Quaana. – Ale nie marnuj wojowników. Amatin!
Walcz tutaj! Uciekaj, jeśli wieża padnie. Ja idę do bram.
Odwrócił się szybko i zderzył z ciepłodziejem Tohrmem. Tohrm pochwycił go, zatrzymał. Jednakże pomimo pośpiechu wielkiego lorda minęła długa chwila, nim Tohrm odzyskał mowę.
– Tunel jest broniony – wydusiÅ‚ w koÅ„cu z siebie.
– Kto? – warknÄ…Å‚ Mhoram.
– Lord Trevor kazaÅ‚ wszystkim odejść. On i skaleningas Trell wspierajÄ… bramy.
– Melenkurion! – wyszeptaÅ‚ Mhoram. – Melenkurion abatha! – dodaÅ‚, po czym wróciÅ‚ na parapet wieży.
Poniżej niego martwe, nieme kształty niemal dotarły już do podstawy wieży. Posypał się na nie grad strzał z setek łuków, ale strzały ześlizgiwały się po ziemistych postaciach i płonąc spadały na ziemię, nic im nie czyniąc.
Lord zawahał się, mrucząc do siebie w najwyższym zdumieniu. Złamanie prawa śmierci pociągnęło za sobą konsekwencje nie do wyobrażenia. Tysiące zdeformowanych kształtów zbiło się w zwartą masę i maszerowało, a z każdą chwilą tysiące kolejnych z wysiłkiem przebijało się przez ziemię, wprawiało w ruch niczym potępione dusze i wypełniało rozkaz mocy Sheola Szatańskiej Pięści.
Pierwsze kształty dotknęły bramy i wielki lord Mhoram rzucił się przed siebie. Wywijając laską, posłał ładunek swej mocy w dół bocznego muru wieży, powalił martwą postać. Pod wpływem siły uderzenia jego lordowskiego ognia martwy kształt rozpadł się niczym piaskowiec i obrócił w kupkę piasku.
Natychmiast wespół z lord Amatin zabrali się do dzieła, wkładając w to całą swą moc. Ich laski dzwoniły i strzelały ogniem, rozsiewały deszcz błękitnej mocy na maszerujące kształty.

Tematy