– Postaram się w pełni oddać pani
urodę, ale farby są mizernym substytutem skóry, która lśni tak jak pani skóra.
Śmiech Eleny był miękki i zmysłowy.
– Jest pan bezczelnym łotrem, prawda?
– I to jakim! – Rand pokazał zęby w uśmiechu. – Jak inaczej artysta mógłby żądać tysiące
dolarów za płótno i farby, które kosztują trzydzieści?
Zanim spojrzał w stronę Kayli i Bertone’a opuścił aparat, zamknął zewnętrzny obiektyw i
skierował go do ziemi, jakby był lufą pistoletu. Wyczuł, że Bertone przygląda się każdemu jego
ruchowi, dopóki aparat nie znalazł się z powrotem w plecaku. Dopiero wtedy Rand spojrzał na Kaylę.
Bertone ciągle mu się przyglądał. Przez chwilę obawiał się, że Bertone go rozpoznał. Ale wtedy
Bertone lekko skinął głową i podjął przerwaną rozmowę.
Rand pomachał Kayli w podziękowaniu i wrócił do swoich sztalug. Po drodze włożył sobie do
ucha słuchawkę.
– Mam, dwadzieścia.
– Wygląda na to, że Elena prawie wskoczyła ci do łóżka, złotousty diable.
Rand podrapał koszulę nad główką mikrofonu, od czego Faroe'owi zadzwoniło w uszach.
Rozdział 21
Castillo del Cielo
Sobota, 18.45
Kayla niechętnie podeszła do szerokiego, wyłożonego płytkami tarasu, który schodził do
ogrodów, tworząc naturalną scenę. Z jednej strony ustawiono trzy płótna. Ich autorzy czekali na
rozstrzygnięcie, kto dostanie wielki czek, a kto okruchy na otarcie łez.
Kayla nie patrzyła na Randa. Jego obraz bił na głowę dwa pozostałe i to złościło ją jeszcze
bardziej.
Ale to wcale nie znaczy, że on wygra. Co ty wiesz o sztuce? Taras rozświetlały błyski lamp
fotografów. Wręczanie czeków zostanie uwiecznione na kolumnach towarzyskich lokalnych gazet i
ilustrowanych magazynów dostarczanych ważnym osobistościom w Phoenix. Kayla stanęła kilka
kroków od środka sceny. Absurdalnie wielkie czeki, które trzymała, przy każdym gwałtowniejszym
podmuchu wiatru mogły pozbawić ją równowagi.
Elena ogłosiła wyniki konkursu.
Rand McCree zajął trzecie miejsce. Artyści z Arizony – pierwsze i drugie.
Elena nie była głupia. Dobrze rozumiała swoją publiczność i potrzebę schlebiania lokalnemu
patriotyzmowi. Kayla nie wiedziała, czym jest zdegustowana bardziej – tym, że decyzje Eleny były
podyktowane wyrachowaniem, tym, że Rand bezwstydnie wykorzystał pochlebstwa, aby coś zyskać,
czy wreszcie świadomością, że ona sama postępowała podobnie za każdym razem, kiedy miała do
czynienia z klientami, których nieszczególnie lubiła.
Nie jestem tak zła jak Rand czy Elena. Ani tak przebojowa. Na dany znak wsunęła dziwaczne
czeki pod ramię i chwyciła kieliszek szampana z tacy, żeby wznieść toast za zwycięzców. Skoro nic
innego nie działa, może alkohol zatrze ten gorzki smak na jej wargach. Wzięła kilka małych łyków i
zdobyła się na to, by szczerze przyznać, że Rand ją pociąga i jest nim na tyle zdegustowana, że
wolałaby, aby jej nie pociągał. Zwykły fircyk, który wykorzystuje kobiety. Dobrze, że zajął trzecie
miejsce.
Akurat! Chciałabym, żeby patrzył na mnie tak, jak patrzy na Elenę.
Ciesz się. Masz dosyć problemów i bez potykania się o wielką stopę tego przystojnego artysty.
Dopiła szampana, odstawiła kieliszek na tacę i ze sztywnym służbowym uśmiechem na ustach weszła
w krąg światła.
Elena szybko wręczyła czeki za trzecie i drugie miejsce, a później stanęła przy zdobywcy
pierwszej nagrody.
– Wygląda na to, że miejscowe interesy wygrały z pochlebstwami – mruknęła Kayla do Randa.
– Niech żyją praktycznie stosowane nauki polityczne.
Rand zignorował szyderczy ton jej głosu.
– Gdzie chcesz iść na kolację?
– Straciłam apetyt.
Cofając się, zahaczyła obcasem o jeden z kabli, które doprowadzały prąd dla fotografów. Rand
kocim ruchem złapał ją i podtrzymał.
Niech to licho, jaki on szybki, pomyślała. I silny.
– A ja nie – powiedział.