Tak, czy dumam, czy piszê, obraz ukochanyTkwi nade mn¹, jak srebrny gwiazdy poca³unek... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Co rano go w samotnej pozdrawiam œwi¹tyñce.
Jest i czarka na kwiaty u jego podnó¿a.
Nie ogrodnik tam wonne przynosi goœciñce,
Kwiatek w niej tylko jeden: Jerychoñska ró¿a.
Dziwna ró¿a! Pod r¹bkiem surowym ukryta.
Centyfolia w jaskrawe stroi siê przynêty,
Lecz jutro wiêdnie. Tamta bez koñca odkwita.
Prawdziwy kwiat przyjaŸni, wytrwa³y i œwiêty.
W ten to kwiat niewiêdn¹cy, w ten to wizerunek
Wpatrzona, malowa³am t³o mojej powieœci.
Barwy jej z trzynastego stulecia. Rysunek
Ze wszystkich wieków: przyk³ad przyjaŸni niewieœciej.
Czyje¿ imiê w gotyckim jej szczycie wy¿³obiê,
Jeœli nie tej, najdro¿szej, co mi jest i bêdzie
Przyjació³k¹ jedyn¹? Poœwiêcam j¹ Tobie.
Twym imieniem, koronna, niech œpiewa je wszêdzie.
Nie lêkaj siê, o skromna! aby przez odbicie,
Z tej ksiêgi nasze w³asne dzieje podpatrzono.
T³umom je rzucaæ? Nigdy! Wszak niewieœcie ¿ycie
Powinno staæ jak arka, za wieczn¹ zas³on¹.
Ciebie malowaæ w ksiêdze? O to siê nie kuszê.
Kto mi³uje, ten widzi w bezchmurnym przezroczu
Skarby, przepe³niaj¹ce mi³owan¹ duszê,
Lecz nie zdo³a w nie cudzych wtajemniczyæ oczu.
Tak w górach, kiedy s³oñca zachód p³omienisty
Lodowce poprzestrzela ¿y³ami z opalu,
Po kaskadach roztrzêsie dr¿¹ce ametysty,
I w ob³okach wyciosa pa³ace z koralu,
Malarz odrzuca pêdzel, skar¿y siê na czary:
„Jak¿e oddam ich blaski? Farby mam za blade.
A chocia¿bym i odda³, nikt mi nie da wiary.”
Wiêc nie lêkaj siê, skromna! I ja pêdzel k³adê.
Nie przejrzysz siê w tych kartach, jako w szybie wody.
El¿bieta ni Ludmi³a, dusz¹ ni obliczem,
Nie s¹ do nas podobne. Krwawe ich przygody
Z osnow¹ naszych losów nie wi¹¿¹ siê niczem.
Lecz serca? Ach, tu znajdziesz zwierciad³o. Zwróæ oczy
W pêkniête, rubinowe serca ich roz³amy,
Dojrzysz rys, co je z nami na zawsze jednoczy:
One tak siê kocha³y, jak my siê kochamy.
4. Wypowiedziawszy siê w Brankach, porzuci³am kszta³t powieœciowy, i co prêdzej wróci³am
do Polski w pieœni. Ach, co prêdzej, bo lata ucieka³y, powiew jesienny ju¿ niekiedy mnie
dolatywa³, a z moich wiosennych zamiarów tak ma³o jeszcze siê spe³ni³o! Poczucie tej
ucieczki czasu, tej marnoœci ludzkich przedsiêwziêæ objawia siê w têsknej nucie niektórych
ówczesnych wierszyków, jak np. Nieœmiertelnik, Dwa pokolenia, a zw³aszcza Pieœñ
wieczorna.
Gdyby¿ przynajmniej do pary z Wand¹ mog³a by³a jeszcze stan¹æ Jadwiga, ta Jadwiga
najwczeœniej przeze mnie próbowana, tak rzewnie i gor¹co ukochana!
Zatem, wszystko na bok usunê³am, nawet poprawienie i przepisanie Branek i nie mieszkaj¹c
zasiad³am do Jadwigi. S¹dzi³am, ¿e w jaki rok z niej wybrnê. Gdzie tam! Napisa³am tylko
czêœæ pierwsz¹. Wprawdzie posz³a mi dosyæ g³adko, w³o¿y³am w ni¹ du¿o moich uczuæ i
przekonañ i gdybym by³a mog³a skoñczyæ j¹ za jednym zamachem, wielk¹ mia³abym st¹d
uciechê, có¿, kiedy jak na przekorê, musia³am zawiesiæ tê pracê, a to dla bardzo licznych i
ró¿norodnych powodów.
Nasta³y dla mnie lata niezmiernie ruchliwe.
Ju¿ w r. 1880 zgodzi³am siê na wyg³oszenie odczytu i skorzysta³am z tej sposobnoœci, a¿eby
wedle moich si³, naprawiæ pewn¹ niesprawiedliwoœæ, co mnie ju¿ dawno bola³a, mianowicie,
aby uczciæ Klementynê Hoffmanow¹, tê znakomit¹ nasz¹ przodowniczkê, której pamiêæ jest
w nowszych czasach za ma³o uznana i opacznymi s¹dami skrzywiona. Sam odczyt zamkn¹³
siê z koniecznoœci w niewielkich rozmiarach, ale wymaga³ d³ugich i sumiennych studiów.
W roku 1881 w moim domu by³ obchodzony jubileusz A. E. Odyñca. Wkrótce potem
jeŸdzi³am do Krakowa, gdzie zaproszono mnie jako jedn¹ z gospodyñ balu
Mickiewiczowskiego. Tam podjê³am siê zbierania sk³adek na pomnik Mickiewicza w
Krakowie. W r. 1882 jeŸdzi³am znów do Lwowa, zaproszona tam dla odczytów, a w jesieni
widzia³am w Czêstochowie piêæsetletni jubileusz, z którego zrodzi³ siê zaraz poemat: Na
Jasnej Górze.
W r. 1883 nowe zaprosiny do Poznania i nowe tam odczyty.
Wszystkie te wycieczki, uroczystoœci, sk³adki poch³ania³y mi du¿o czasu, wymaga³y bardzo
wiele zabiegów i dawa³y pochop do pisania ró¿nych rzeczy ubocznych. Prawda, ¿e te¿
nies³ychanie uœwietnia³y mi salon. Nigdy jeszcze nie miewa³am równie t³umnych czwartków,
z których nieraz przysz³o mi zapisywaæ ju¿ nie tylko po sto i dwieœcie, ale czasem i do trzystu
osób.
Najg³ówniejszym jednak powodem zawieszenia Jadwigi by³o zbli¿anie siê roku 1883, tej
dwóchsetnej rocznicy zwyciêstwa pod Wiedniem.
5. Ju¿ prawie od lat trzydziestu ci¹gle zbiera³am i wy³awia³am wszystko, cokolwiek siê
tyczy³o wyprawy pod Wiedeñ: ksi¹¿ki, ryciny, wzmianki gazeciarskie. Przewidywa³am, ¿e
dopiero na dwóchsetn¹ rocznicê zjawi siê najwiêksze bogactwo materia³ów, i przewidywanie
to nie omyli³o. Ju¿ na rok pierwej zacz¹³ siê sypaæ, tak u nas jak w Niemczech, ca³y nawa³
ciekawych ksi¹g, map i albumów.
Teraz ju¿ nie mia³am na co czekaæ. Nie chcia³am te¿, aby rok tak wielki przeszed³ bez
uczczenia w moim domu. Wyjê³am wiêc z Mauzoleum zaklêty rêkopism i zaczê³am siê w nim
rozgl¹daæ. Je¿eli przed æwieræwiekiem by³ niegodzien druku, to tym niegodniejszy by³ dzisiaj,
po tyloletnich postêpach. Jednak niektóre ustêpy mog³y byæ zu¿ytkowane, a co plan ogólny,
to przedstawia³ siê bardzo dobrze. Postanowi³am wiêc zachowaæ plan dawny, tylko
rozszerzony przez nabytek nowych wiadomoœci, po czym wziê³am siê ju¿ nie ¿artem do
pisania ró¿nych oderwanych czêœci Sobieskiego, z których kilka czyta³am na zebraniach 1883
roku.
Z tych robót próbnych wynios³am nieweso³e przeœwiadczenie. Póki pisa³am obrazy
nadziemskie, a nawet niektóre wschodnie, rzecz sz³a wcale dobrze. Ale ilekroæ przysz³o mi
malowaæ sceny rycerskie, staropolskie, a zw³aszcza ówczesne rozmowy, ani sposób! Nie
wiedzia³am, jak ci ludzie maj¹ siê ruszaæ, ani jak maj¹ gadaæ. A raczej, nie! Wiedzia³am, ale
nie umia³am tych rzeczy wypowiedzieæ. Brakowa³o mi w³aœciwego t o n u. Czu³am

Tematy