Jednym z najsmutniejszych widoków, jakiego doświadczyłem jest obraz grup samotnych dzieci w centrum handlowym w sobotnie przedpołudnie... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Zebrane razem na parę godzin, podczas gdy ich matki robią cotygodniowe zakupy, siedzą wokół fontanny nad pizzą lub hamburgerem, znudzone, z twarzami bez wyrazu, a muzyk wypełnia próżnię wokół nich. Potem wracają do domu, w swoją podmiejską zamożną prywatność - prywatność, która izoluje od siebie właścicieli poszczególnych posesji.
W tym samym czasie, w mieÅ›cie, z którego uciekli, lÄ™k przed zbrodniÄ… przemieniÅ‚ mieszkaÅ„ców bloków w przerażone ofiary pozo­stajÄ…ce w oblężeniu. Dom staje siÄ™ wiÄ™zieniem, jeÅ›li odgrodzi siÄ™ go od Å›wiata żelaznymi kratami w oknach i drzwiami zamykanymi na potrójne zamki i zasuwy. Niektóre starsze kobiety w ogóle nie wychodzÄ… z domu, dopóki ich mężowie nie wrócÄ… z pracy i nie zabiorÄ… ich na zakupy. Przed samotnÄ… starszÄ… osobÄ… mnożą siÄ™ prawdziwe okropnoÅ›ci miejskiego życia.
Nasze spoÅ‚eczeÅ„stwo wywoÅ‚uje nieÅ›miaÅ‚ość także dziÄ™ki mniej oczywistym siÅ‚om spoÅ‚ecznym. W miarÄ™ jak sieci sklepów samoob­sÅ‚ugowych zastÄ™pujÄ… mniej efektywne i mniej oszczÄ™dne sklepy ro­dzinne, jesteÅ›my zmuszeni ponosić pewne ukryte koszty. Już nig­dzie nie widać wywieszki „Udzielamy kredytu". Nie tylko nie masz już kredytu, ale straciÅ‚eÅ› swojÄ… tożsamość, jeÅ›li nie jesteÅ› w stanie wykazać siÄ™ posiadaniem trzech dokumentów potwierdzajÄ…cych twoje istnienie. Przyjazne pogawÄ™dki z panem Bowerem, czy z panem Goldbergiem z mydÅ‚ami należą do przeszÅ‚oÅ›ci.
Niewielkie załamanie w jakości stosunków społecznych, poświęcenie dla „postępu" pociąga za sobą także to, że mniej znaczymy dla innych ludzi i oni mniej znaczą dla nas.
Kiedy dorastaÅ‚em w nowojorskiej dzielnicy Bronx, niewiele osób miaÅ‚o telefony. Lokalna cukiernia byÅ‚a telefonicznym centrum caÅ‚ej dzielnicy. Kiedy wuj Norman chciaÅ‚ siÄ™ porozumieć ze swojÄ… przyjaciół­kÄ… SylwiÄ…, najpierw dzwoniÅ‚ do cukierni Charliego. Charlie przyjmowaÅ‚ telefon i pytaÅ‚ nas, dzieci, które chciaÅ‚oby zarobić parÄ™ groszy i pobiec do domu Sylwii, żeby powiedzieć o czekajÄ…cym telefonie. Sylwia, zadowolona z telefonu, pÅ‚aciÅ‚a posÅ‚aÅ„cowi jakieÅ› dwa, trzy centy, a on z kolei wydawaÅ‚ je na sÅ‚odycze lub szklankÄ™ czystej wody sodowej za dwa centy - oczywiÅ›cie w cukierni Charliego. W ten sposób dopeÅ‚niaÅ‚a siÄ™ więź spoÅ‚eczna. Å»eby dwie osoby mogÅ‚y nawiÄ…zać ze sobÄ… kontakt potrzebne byÅ‚y skoordynowane wysiÅ‚ki co najmniej dwóch innych osób. Proces ten byÅ‚ oczywiÅ›cie powolny i maÅ‚o wydajny w porównaniu z tym jak Å‚atwo teraz Norm może wykrÄ™cić numer Sylwii - jeżeli tylko pamiÄ™ta jej numer telefonu i nie musi zawracać gÅ‚owy pani z informacji telefonicznej.
Ale coś przepadło. Jeżeli można wykręcić bezpośrednio numer, nie ma potrzeby polegać na innych, ufać innym, czy prosić o przysługę. Sylwia nie musi rozmawiać z dzieciakami, a Norman z Charliem, facetem z cukierni. Zresztą i tak by nie mogli, bo sklepu już nie ma, a dzieciaki są w centrum handlowym Smithtown - to znaczy, jeżeli jest sobota.
 
Syndrom „Być najlepszym" 
Powszechność nieÅ›miaÅ‚oÅ›ci wynika być może też z typowych amerykaÅ„skich wartoÅ›ci, a w szczególnoÅ›ci z nacisku na współzawod­nictwo i indywidualne osiÄ…gniÄ™cia. W naszej kulturze, gdzie, jak mówi James Dobson, urodÄ™ bierze siÄ™ za zÅ‚otÄ… monetÄ™ w ocenie ludzkiej wartoÅ›ci, a inteligencjÄ™ - za monetÄ™ srebrnÄ…, nieÅ›miaÅ‚ość może stanowić w tym rozliczeniu stronÄ™ „winien". OsiemdziesiÄ™cioczteroletnia prababcia tak wspomina źródÅ‚o swojej nieÅ›miaÅ‚oÅ›ci:
 
„Inną sprawą, która przyczyniła się do mojego braku pewności siebie było to, tak mi się wydaje, że miałam dwie piękne siostry. Jedna była półtora roku starsza ode mnie, miała uwodzicielskie brązowe oczy. Druga, trzy lata młodsza ode mnie, miała śliczne fiołkowo-niebieskie oczy, złote loki i biało-różową cerę. A ja miałam zwyczajne oczy. Dorastając, czułam się jak brzydkie kaczątko między dwoma łabędziami. Żadna z moich sióstr nie była nieśmiała".
 
To, że tak wielu ludziom nie udaje się osiągnąć swoich ideałów jest często winą tychże ideałów, a niekoniecznie świadczy o ich kompetencji, czy wartości. Skąd wiadomo, że osiągnęło się sukces w życiu? Czy wystarczy mieć przeciętny wygląd, inteligencję, wzrost, tuszę, dochód? Lepiej być ponad przeciętną. Najlepiej być najlepszym! Praca, szkoła, sport - wszystko to kładzie nacisk na konieczność dochodzenia do czegoś, bycia najlepszym.
Gdy Nolan Ryan, gwiazda drużyny California Angels, rzucił piłkę tak, że nikt nie zdołał jej dotknąć, jego matka powiedziała reporterom, że był tylko po części zadowolony. Nie była to przecież idealna partia (kiedy nikt nie dochodzi do bazy nawet przez przypadek). Gdy sukces definiowany jest jako „bycie najlepszym", to czyż nie jest porażką zostawienie w puli czegokolwiek do wygrania dla innych?
Narodowa obsesja na temat indywidualnych osiÄ…gnięć, czy to w agencji wypożyczajÄ…cej samochody, czy w dzieciÄ™cej lidze basebal­lowej, w konkursie Miss America, w zawodach piÅ‚karskich o mistrzost­wo stanu Ohio, czy też w zawodach w rzucaniu batutÄ… zmusza jednostkÄ™ do współzawodnictwa ze wszystkimi. Nasze spoÅ‚eczeÅ„stwo najchÄ™tniej korzystaÅ‚oby z osiÄ…gnięć tych kilku wyróżniajÄ…cych siÄ™, którzy sÄ… Å›wietni, a ponadto wzięłoby sobie odpis z podatku od porażki tych, którym siÄ™ nie powiodÅ‚o.

Tematy