..
Przestał porządkować i przywołał na twarz wyraz urażonej cnoty.
- Za jakiego człowieka mnie pani uważa?
- Nie sądzę, żeby chciał pan usłyszeć odpowiedź. Kiedy otrzymał pan tę taśmę, panie Seabright? Erin nie dała znaku życia od prawie tygodnia. Porywacze na ogół żądają pieniędzy natychmiast. Na tym to właśnie polega. Im dłużej przetrzymują ofiarę, tym bardziej prawdopodobne, że coś pójdzie nie tak.
- Taśma przyszła dopiero co - powiedział, ale nie patrzył mi w oczy. Mogłam się założyć, że trzymał ją tu już od paru dni.
- I porywacze nie dzwonili?
- Nie.
- Jak dostarczono przesyłkę?
- Razem z pocztą.
- Do domu czy do pańskiego biura?
- Do domu.
- Zaadresowaną do pana czy do żony?
- Ja... nie pamiętam.
Czyli do Krystal. A on nie przekazał jej paczki. Pewnie zawsze przeglądał jej pocztę, wścibski kutas. A kiedy już zobaczyła kasetę, on wysłał ją do łóżka, a sam pojechał na przejażdżkę.
162
- Chciałabym zobaczyć kopertę - powiedziałam.
- Wyrzuciłem ją.
- Powinna zatem być w pańskim kuble. Poszukajmy jej. Mogą być na niej odciski palców, pieczątka poczty może wiele nam powiedzieć.
- Nie mam jej.
- Jak to nie ma pan? Przecież śmieci wywożono wczoraj. Jeśli kaseta dotarła dzisiaj...
Nie potrafił na to odpowiedzieć, skurwiel jeden. Westchnęłam z obrzydzeniem i próbowałam dalej.
- Dzwonili do pana?
- Nie.
- Jeśli pan kłamie, Seabright, niech Bóg ma pana w opiece. Jego twarz poczerwieniała.
- Jak pani śmie nazywać mnie kłamcą?!
- Przecież nim jesteś.
Obydwoje odwróciliśmy się do drzwi, skąd dobiegi nas głos Krystal. Wyglądała jak starzejąca się, naćpana dziwka: twarz blada i mizerna, wokół oczu rozmazany tusz. Sprane włosy sterczały jak peruka klauna. Miała na sobie krótki, różowy szlafroczek obszyty kępkami piór wokół dekoltu i mankietów, pasujący do klapek na wysokim obcasie.
- Jesteś kłamcą - powtórzyła, wpatrując się w męża szklistymi oczami.
- A ty jesteś pijana - oskarżycielskim tonem powiedział Bruce.
- Chyba tak. Inaczej przecież nie odezwałabym się bez pozwolenia.
Obserwowałam Seabrighta. Był wściekły, aż trząsł się ze złości. Nie wiem, co mógłby zrobić, gdyby mnie tu nie było. Ale z drugiej strony, gdyby nie moja obecność, Krystal nie odważyłaby się czegokolwiek powiedzieć. Zwróciłam się do niej; z bliska zobaczyłam rozszerzone źrenice i rozmazaną szminkę:
- Pani Seabright, kiedy po raz pierwszy zobaczyła pani kasetę?
- Zobaczyłam pudełko. Miało moje imię wypisane na grzbiecie. Nie wiedziałam, czemu Bruce mi go nie dał. Myślałam, że to coś, co zamówiłam pocztą.
- Krystal... - Bruce przeszył ją wzrokiem.
- Jaki to był dzień?
Jej usta zadrżały.
163
- Środa...
Dwa dni temu.
- Nie widziałem potrzeby, żeby cię tym martwić - powiedział Seabright. - Sama zobacz, co się teraz z tobą dzieje.
- Znalazłam ją dzisiaj - zwróciła się do mnie. - Moja córka została porwana. Bruce nie uważał za stosowne mi o tym powiedzieć.
- Mówiłem ci przecież, że się tym zajmę - wydusił przez zaciśnięte zęby.
Krystal spojrzała na mnie - tragiczna, żałosna, przerażona.
- W naszej rodzinie zostawiamy decyzje osobie najlepiej przygotowanej do ich podejmowania.
Popatrzyłam twardo na Bruce’a Seabrighta. Wrzał. Wiedział, że może zastraszyć kobietę typu Krystal, ale ze mną mu się to nie uda.
- Zapytam pana ostatni raz. I niech pan wie, że biuro szeryfa może dostać od firmy telekomunikacyjnej listę pańskich połączeń telefonicznych z ostatnich dni i sprawdzić prawdziwość odpowiedzi. Czy porywacze do pana dzwonili?
Zakrył dłonią usta i popatrzył w sufit, rozważając wszystkie za i przeciw odpowiedzi negatywnej. Nie był typem faceta, który otwarcie postawi się gliniarzom. Jeśli uwierzył mi na słowo w sprawie zapisu połączeń i zastanawiał się, co by było, gdyby w sprawę wmieszało się biuro szeryfa... Publiczny wizerunek mógłby ulec zniszczeniu... Wstrzymałam oddech.