O, słodkie sny i chwile, o, nocy przemiła,
Kiedy ona do łona swego mnie tuliła.
Czemu nikt mnie pucharem pełnym nie pozdrowi?
Skąd Fabrycjusze, skąd ci Kuryjusze nowi?
Czyliście nie słyszeli, że sam Katon stary
Lubił żarty i sięgał do krzepiącej czary?
Idzie Bakchus, kto z Bakchem nie chce iść w zawody,
Niech od gniewnego bożka spodziewa się szkody.
Nie darmo rogi znaczą się na jego głowie.
Tych rogów, gdyście mądrzy, strzeżcie się,
mężowie,
Zwłaszcza gdy kogo w domu czeka ładna żona
18/53
I spoczywa w samotnym łożu opuszczona.
Bywało, że żeglarzy w ryby przeistacza,
Tak ciebie, gdyś niebaczny, przemieni w rogacza.
Ojcze Bakchusie, proszę, darz innych rogami.
Mnie dosyć jest twoimi raczyć się darami.
[VI]
Już Homer Meonijski rzekł, że sny pochodzą
Od Jowisza, i moje też zeń się wywodzą.
Noc była, wszędzie ciała na ziemi leżały,
Gdyż umysły ich bożek pokrzepiał ospały.
Tylko nic smutku serca mego nie uśmierza,
Sen uciekał od mego trosk pełnego leża.
Wreszcie, gdy błysła Feba pochodnia czerwona
I ujął mnie spóźniony spoczynek w ramiona,
Wtedy postać nadludzka we śnie mi się zjawia,
Było to pewnie bóstwo, i do mnie przemawia:
„Czy zerwawszy nareszcie pęta swoich oków,
Zrzuciwszy jarzmo, wolny odejść jesteś gotów?
Czy wolisz serce w wiecznej udręczać niedoli
I, nędzny, dni swe w ciężkiej przeżywać niewoli?
Jeśli ci uprzykrzyła się pani zawzięta
I chcesz uwolnić serce od twardego pęta,
Pójdź za mną, jam twój zbawca." Wyraziłem zgodę I za swym przewodnikiem chętne kroki wiodę.
Czasem mi się zdawało, że mnie niosą nogi,
Czasem, że jak ptak lecę nadziemskimi drogi.
Niebawem na szczyt góry weszliśmy wysokiej,
Sterczący nad bystrymi falami zatoki.
20/53
Tutaj mnie znów zapytał mój przewodnik: „Wieszli, Na jakieśmy to miejsce pewną stopą weszli?
Leukadią - dawne górę tę mianuje słowo.
Leukadyjskimi - wody te żeglarze zową.
Jest tu prawo: Kto zzuć chce miłości okowy,
Skacze w toń i przemógłszy miłość wraca zdrowy.
Świadkiem Deukalion; płonąc miłością do Pirry, Padł w topiel i morskimi uleczył się wiry.
Toż uczynił Cefalus i miłości siła,
Gdy zanurzył się w wodzie, z serca ustąpiła.
Śmiało oddaj się wiatrom w łagodne ramiona,
Bo kto stąd skacze, temu śmierć nie przeznac-
zona.
Wahasz się? Abyś stał się odwagi przykładem,
Będę twym przewodnikiem, idź za moim śladem."
Rzekłszy skoczył i w wód mnie porywa bezdenie.
Lecz gdy spadałem, przestrach spłoszył me widzenie,
Serce mi bić zaczęło, czułem lęku mrowie,
Pot mnie oblał i włosy stanęły na głowie.
Gdym się ocknął i myśli znów zebrałem społem,
Niejednokrotnie sen ów rozważać zacząłem.
„Ktokolwiek z bogów moje przyjąłeś westchnienie, Bądź błogosławion - rzekłem - i ziść me widzenie."
Przychylni nam bogowie nawet we śnie mogą
21/53
Chronić nas przed niedolą złego losu srogą.
Gdy Ifianassę Dianie miano dać w ofierze,
Z łaski bogini krwią swą zbawiło ją zwierzę.
Tak i mnie niechaj śniony ów skok oswobodzi
I nurt aktejski ognie w mym sercu ochłodzi.
O, bogini z błękitnych mórz zrodzona fali,
Niech się już łaska twoja moich łez użali.
Wyprowadź z mego serca huf miłości starej,
Niech załoga twa zatknie gdzie indziej sztandary.
Gdy mnie, o boska, zbraknie w twym królewskim
dworze,
Zniknę, jak gdyby kropla wpadła w Jońskie Morze.
Bo tobie ciągle nowej przybywa młodzieży,
Która poddać się prawom twoim chętnie bieży.
Stąd czerp nowozaciężnych, na nich wkładaj zbro-je
Błyszczące i zaprawiaj ich w obroty swoje.
Jam weteran, od strzały dotąd ranny wrogiej,
Czas mi wam oddać oręż, o domowe bogi.
Teraz i Cesarz, wiekiem udręczony, pono
Ze starej ręki berło wypuścił z koroną
I wodze państwa władzy zdał swojego brata,
Pomnąc na swe sędziwe i znużone lata.
Tak rumak postarzawszy w długich lat szeregu
Wyrzeka się kurzawy elejskiego biegu,
By nie utracić dawnych wawrzynów i chwały,
22/53