- No cóż - odparł stwór, mówiąc bardzo wolno... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Niewie­le. SzukaÅ‚em tylko pustych butelek, żeby zapÅ‚acić za sztuczne pÅ‚uco mojej siostry. OczywiÅ›cie, od czasu jak zrobili mi operacjÄ™, nie jestem już sobÄ…. Chyba po prostu mam pecha. To zabawne, że nigdy nie można przewidzieć, co spotka czÅ‚owieka. O rany, jak zimno. MusiaÅ‚em zastawić pÅ‚aszcz, żeby kupić osocze dla mojej ulubionej gÄ™si.
Spam rozpaczliwie usiłował unieść ołowiane powieki, ale z przeciągłym ziewnięciem osunął się na ziemię.
- Ty łajdaku - wymamrotał i zasnął.
- A więc odchodzę - rzekł Goddam, potrząsając głową. - No cóż, wiem, kiedy mnie nie chcą - powiedział, po czym usiadł i poczęstował się elfową melbą z chochlikowych zapasów.
Frito kilkakrotnie spoliczkował się i wykonał kilka ćwiczeń oddechowych.
- SÅ‚uchaj no, Goddam - zaczÄ…Å‚.
- Och, nie musisz tego mówić. Jestem tu niepożądany. Wiem. Jak zawsze. Kiedy miałem dwa latka, matka zostawiła mnie w schowku bagażowym w zaczarowanym lesie. Wychowały mnie miłe szczury. Jednak sądzę, że w każdej chmurze trafia się srebrny błysk. No cóż, znałem kiedyś pewnego trolla, imieniem Wyzinski...
Frito zachwiaÅ‚ siÄ™, osunÄ…Å‚ na ziemiÄ™ i natychmiast zasnÄ…Å‚. Kiedy Frito i Spam zbudzili siÄ™, zapadÅ‚a już noc i nigdzie wokół nie byÅ‚o Å›ladu Goddama. Oba chochliki pospiesznie upewniÅ‚y siÄ™, że majÄ… kompletny zestaw palców, nóg i innych części ciaÅ‚a, a ponadto nikt nieopatrznie nie zostawiÅ‚ jakichÅ› ostrych przedmiotów miÄ™­dzy ich żebrami. Ku ich nieopisanemu zdziwieniu niczego nie brakowaÅ‚o, nawet pilnika do paznokci czy spinki. Frito wymacaÅ‚ bezpiecznie przymocowany spinaczami PierÅ›cieÅ„, szybko wsunÄ…Å‚ go na palec, dmuchnÄ…Å‚ w magiczny gwizdek i z ulgÄ… usÅ‚yszaÅ‚ znajome dolne E.
- Nie rozumiem, panie Frito - rzekÅ‚ w koÅ„cu Spam, spraw­dzajÄ…c jÄ™zykiem, czy ma wszystkie plomby. - To jakiÅ› zbocze­niec, albo gorzej.
- Hej, cześć! - powiedział nagle duży głaz, stopniowo zmieniając się w Goddama.
- Cześć - odparł słabym głosem Frito.
- Właśnie odchodziliśmy - rzekł pospiesznie Spam. - Musimy podpisać umowę na dostawę broni w Tanzanii, odebrać trochę kopry na wyspie Guam, albo coś w tym stylu.
- To fatalnie - powiedział Goddam. - Widzę, że stary Goddam znów zostanie sam. Jednak jest do tego przyzwyczajony.
- Do widzenia - powiedział stanowczo Spam.
- Do widzenia, do widzenia, jakże smutne są rozstania - jęknął Goddam. Z rezygnacją pomachał wielką, brudną chustką i złapawszy Frita za rękę, zaczął cicho szlochać.
Spam chwyciÅ‚ Frita za drugÄ… rÄ™kÄ™ i odciÄ…gnÄ…Å‚ go na bok, ale Goddam trzymaÅ‚ siÄ™ mocno; dopiero po minucie czy dwóch zre­zygnowaÅ‚ i upadÅ‚ wyczerpany na gÅ‚az.
- Z przykrością patrzę na odejście starego przyjaciela - rzekł Goddam, raz po raz ocierając chustką słoik majonezu, który miał zamiast twarzy. - Odprowadzę cię kawałeczek.
- Chodźmy - warknÄ…Å‚ zniechÄ™cajÄ…co Frito i trzy maÅ‚e po­stacie ruszyÅ‚y szybkim krokiem przez rozpalone wrzosowiska.
Niebawem dotarli do miejsca, gdzie ziemia, dobrze nawodniona przez zielony strumień, stała się wilgotna i grząska; Goddam człapał przed nimi. Kilkaset stóp dalej drogę całkowicie zasłaniał gęsty, cuchnący opar, nieco stłumiony zapachem fajki i różanych płatków.
- To Ngaio Marsh - oznajmił poważnie Goddam, a Frito i Spam ujrzeli tajemniczo odbite w mętnych kałużach upiorne wizje trupów z ozdobnymi sztyletami w plecach, dziurami od kuł w głowach oraz buteleczkami trucizny w dłoniach.
Grupka wÄ™drowców brnęła przez Å›mierdzÄ…ce pustkowie, od­wracajÄ…c oczy od widoku okropnych zwÅ‚ok. Po godzinie wytężo­nego marszu dotarli, przemoczeni i brudni, na suchy grunt. Tam znaleźli wÄ…skÄ… Å›cieżkÄ™ wiodÄ…cÄ… prosto jak strzeliÅ‚ przez pustÄ… równinÄ™, do wielkiej kuli. Księżyc zaszedÅ‚ i Å›wit barwiÅ‚ niebo na jasny brÄ…z, kiedy dotarli do gÅ‚azu o dziwnym ksztaÅ‚cie.
Frito i Spam rzucili bagaże pod małym występem skalnym, a Goddam usadowił się za nimi, podśpiewując pod nosem.
- No, dotarliśmy do celu - rzekł wesoło. Frito jęknął.
Późnym popoÅ‚udniem chochliki obudziÅ‚ brzÄ™k cymbałów i chrapliwe dźwiÄ™ki trÄ…b grajÄ…cych Busman's Holiday. Frito i Spam zerwali siÄ™ na równe nogi i ujrzeli, zatrważajÄ…co blisko, wielkÄ… BramÄ™ Fordoru osadzonÄ… w wysokiej Å›cianie skalnej. Wro­ta, umieszczone miÄ™dzy dwiema wysokimi wieżami najeżonymi re­flektorami i drutem kolczastym, staÅ‚y otworem i wchodziÅ‚ w nie dÅ‚u­gi szereg wojowników. Przestraszony Frito przycisnÄ…Å‚ siÄ™ do gÅ‚azu.
Zanim ostatni wojownicy weszli do Fordoru, zapadła noc i brama zamknęła się z głuchym łoskotem. Spam wyjrzał zza kamiennego występu, po czym przysunął się do Frita, niosąc obfity posiłek złożony z chleba i ryb. Goddam natychmiast wylazł z wąskiej szczeliny skalnej i uśmiechnął się obleśnie.
- Droga do serca mężczyzny wiedzie przez żoÅ‚Ä…dek - stwier­dziÅ‚.
- Właśnie tak sobie pomyślałem - mruknął Spam, kładąc dłoń na rękojeści miecza.
Goddam spojrzał żałośnie.
- Wiem, jak to jest - rzekÅ‚. - ByÅ‚em na wojnie. Przygnie­ciony do ziemi krzyżowym ogniem JapoÅ„ców...
Spam zakrztusił się i opadły mu ręce.
- Zgiń, przepadnij - zaproponował.
Frito wziÄ…Å‚ wielkÄ… pajdÄ™ razowego chleba i wepchnÄ…Å‚ jÄ… w usta Goddama.

Tematy