Przygarnia ich inny nader liberalny kraj, gdzie 11 czerwca otwierają swą lecznicę... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Zakład produkcji nieśmiertelnych.
Pierwszy zawał, dość zresztą lekki, dopadł Stocky'ego podczas podróży po Europie. Wytrącił go z dotychczasowego kieratu zajęć i obowiązków, zadźwięczał niczym dzwonek alarmowy, zmusił do zastanowienia. Oto zużył tyle czasu na zrobienie pieniędzy, że teraz może mu zabraknąć lat, aby je wydać. I cóż za pociecha, że on, syn biednego emigranta, będzie miał pogrzeb godny potomka przybyszów z "Mayflower"?
Jego późniejsze postępowanie było wynikiem rozmowy z jednym ze współrekonwalescentów. Zamożny businessman zwierzył się bowiem, że po trzecim zawale nie ma zamiaru czekać na czwarty.
- Słyszał pan o doktorze Tassaud?
- Tym hochsztaplerze?
- Jedni mówią hochsztapler, inni geniusz. A jeszcze inni jadą do niego poddać się zabiegowi. Oprócz znacznych kosztów nie ma podobno żadnego ryzyka. Poza tym, że trudno się tam dostać, a doktor nie lubi rozgłosu...
Andrzej nic nie wiedział o klinice nieśmiertelnych, ale jego rozmówca wydawał się być dosyć dobrze zorientowany.
- Proszę pana - mówił świszczącym głosem astmatyka nikt nie zna szczegółów patentu, ale sama zasada pomysłu jest nieskomplikowana. Pański mózg to jak gdyby jedna wielka matryca albo lepiej taśma magnetofonowa, w której zapisane są doświadczenia i upodobania, wiedza i samoświadomość no, po prostu cały pan. Matryca ma jednak tę zaletę, że można ją powielić...
- Ale mózgu nie!
- A kto panu to powiedział? Doktor Tassaud znalazł sposób na elektroniczne przepisanie pańskiego umysłu na inny, świeży. I w momencie, w którym coś stałoby się panu, do akcji wkracza pańska druga wersja...
- Milion - powiedział spokojnie Karol Bauer.
- Dużo - westchnął Stocky.
Wynalazca uśmiechnął się.
- Milion za coś, co jest bezcenne? Wydaje mi się, że to cena umiarkowana. Zresztą wobec klientów takich jak pan, możemy zgodzić się na raty... To chyba jeszcze bardziej uwiarygodnia eksperyment. Jesteśmy pewni, że pan spłaci dług... A poza tym, to naprawdę bardzo kosztowny zabieg, choć pomimo ceny zaczynamy mieć trudności z realizowaniem zamierzeń. Tylu chętnych!
- Chciałbym poznać szczegóły - Andrzej nerwowo rozejrzał się po wnętrzu. Emanowało spokojem. Ogromne pomieszczenie, dziwne połączenie gabinetu i Arkadii w istocie przypominało przedsionek raju.
- Usługi świadczymy od dwóch lat. Jak dotąd, nie było reklamacji. Badania trwają około dwóch tygodni. Samo przepisywanie dobę...
- Nieomal tyle, ile kiedyÅ› Å‚adowanie akumulatora.
- Znakomite porównanie. Oczywiście trochę czasu trwa jeszcze dostosowanie powierzchowności...
- Nie rozumiem.
- Większość z naszych klientów życzy sobie, aby duplikat był również fizycznie ich własną kalką. Stąd poza starannym doborem wchodzą w grę operacje plastyczne... Ba, zdarza się, że musimy transplantować brodawki, robić na życzenie sztuczne blizny czy nawet przeszczepiać gruczoły potowe... A mieliśmy i klienta, który zażądał, aby "przepisać" go na kobietę, i to w dodatku Mulatkę.
Stocky przerwał i zapytał, skąd klinika bierze materiał na te duplikaty. Przecież ich nie produkuje od zera?
- Myślimy o hodowli dzieci z probówek, ale to sprawa dalszej przyszłości. Obecnie robimy, co możemy. Na rękę poszło nam miejscowe ustawodawstwo dotyczące chorych umysłowo...
- Co takiego? - Andrzej aż podskoczył.
- Działamy niezwykle humanitarnie, kasujemy dotychczasowy zdefektowany zapis mózgu, leczymy usterki, jeśli były, a następnie na "czystym" mózgu odbijamy świadomość klienta.
- Czyli miałbym oddać swoją osobowość jakiemuś wariatowi?

Tematy