Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Było w niej niewiele mebli. Kilka podwieszanych krzeseł i małe stoliki, sporo otwartej przestrzeni, na której (przypuszczalnie) ludzie mogli oczekiwać na rozkazy. Nie było śladu nieporządku. Tę salę zaplanowano na centrum dowodzenia.
"A raczej takie chciano wywrzeć wrażenie na wiedźmie!"
Przez okna dłuższej ściany widać było płyty chodnikowe i ogrody. I wszystko to na pokaz!
Gdzie jest Królowa-Pająk? Gdzie sypia? Jak wygląda jej legowi­sko?
Przez zwieńczone łukiem drzwi z ogrodu weszły dwie kobiety. Obie miały na sobie czerwone suknie z połyskującymi ornamentami i rysunkami smoków. Ich ozdobę stanowiły drobne odłamki kamieni Su.
Eskortująca Odrade kobieta przedstawiła ją, używając możliwie najmniejszej ilości słów, i wyszła w pośpiechu. Matka Przełożona milczała, wytężając uwagę.
Gdyby nie wskazówki Murbelli, Odrade wzięłaby za przywódczynię wysoką kobietę stojącą u boku Królowej-Pająka. Królowa była niższa. Fascynujące.
"Ona nie wspinała się tak po prostu do władzy. Przekradła się szczelinami. Pewnego dnia jej siostry obudziły się po to, by uznać ten fakt. Była tu, usadowiona na trwałe w centrum. I kto mógł się prze­ciwstawić? Dziesięć minut po rozstaniu z nią trudno sobie przypo­mnieć przedmiot obiekcji."
Dwie kobiety badały Odrade z równą uwagą.
"Bardzo dobrze. W tej chwili to potrzebne."
Wygląd Królowej-Pająka był wielkim zaskoczeniem. Do tej chwi­li Bene Gesserit nie posiadały żadnego jej opisu. Miały tylko chwilo­we projekcje, konstrukcje wyobraźni oparte na strzępach świadectw. I oto w końcu jest. Drobna kobieta. Czerwone trykoty, które nosiła pod suknią, uwydatniały jej napięte mięśnie. Twarz o szyderczych piwnych oczach, w których igrały pomarańczowe błyski, nie była godna zapamiętania.
"Zalękniona i zła, nie może jednak znaleźć dokładnej przyczyny swojego strachu. Jedyne, co znajduje, to cel - mnie. Co spodziewa się otrzymać?"
Adiutantka była nieco inna. Z wyglądu o wiele groźniejsza. Złote, starannie upięte włosy, lekko haczykowaty nos, wąskie usta, wystają­ce kości policzkowe. I to jadowite spojrzenie.
Odrade znowu przeniosła wzrok na twarz Królowej-Pająka. Przyj­rzała się jej nosowi, który trudno byłoby opisać w minutę po rozstaniu z nią.
"Prosty? Dobra, coś koło tego."
Brwi i włosy o barwie słomy. Usta widoczne, kiedy były otwarte, znikały prawie, kiedy je zamykała. To była twarz, w której trudno by­ło znaleźć centralny punkt, by skupić na nim uwagę, i to sprawiało, że cała jakby się zamazywała.
- Więc to ty przewodzisz Bene Gesserit.
Ton głosu równie niski jak cała jej postać. Mówiła dziwnie odmie­nionym Galach, nie posługując się żargonem, choć można było wy­czuć, że z trudem się powstrzymywała. Nie obce jej były językowe sztuczki. Murbella to podkreślała.
"Mają coś zbliżonego do Głosu. Nie dorównuje temu, który wy mi dałyście, ale potrafią robić inne rzeczy, coś w rodzaju słownych forteli."
Słowne fortele.
- Jak powinnam się do ciebie zwracać? - spytała Odrade.
- Słyszałam, że nazywacie mnie "Królową-Pająkiem". - Poma­rańczowe plamki igrały w jej złośliwych oczach.
- Tu, w środku twojej sieci, i wziąwszy pod uwagę potężne siły, którymi zawiadujesz, obawiam się, że muszę się do tego przyznać.
- To więc dostrzegacie: moje siły. - Próżność!
Pierwszą rzeczą, którą Odrade wyczuła, był zapach tej kobiety. Była skąpana w jakichś obrzydliwych perfumach.
"Czy po to, żeby ukryć naturalne feromony?
Czy ostrzeżono ją, że Bene Gesserit posiadają umiejętność wycią­gania wniosków na podstawie drugorzędnych danych zmysłowych? Być może. Równie prawdopodobne jak to, że po prostu lubi te perfu­my. Ta okropna mikstura miała w sobie ukrytą woń egzotycznych kwiatów. Coś z jej ojczyzny?
Królowa-Pająk położyła dłoń na niepozornym podbródku.
- Możesz nazywać mnie Damą.
- Ona jest naszym najgorszym wrogiem wśród Miliona Planet! - sprzeciwiła się jej towarzyszka.
"Tak zatem myślą o Starym Imperium."
Dama podniosła dłoń, żeby ją uciszyć. Zupełnie przypadkowe i bardzo wiele mówiące. Odrade od razu skojarzyła zachowanie adiutantki z Bellondą. U obydwu czujna złośliwość, poszukująca miejsc, gdzie można by uderzyć.
- Od większości wymagam, aby zwracała się do mnie per Wielka Czcigodna Macierzy - powiedziała Dama. - Wyświadczyłam ci wiel­ki honor. - Wskazała drzwi za sobą. - Pospacerujemy na zewnątrz, tylko my dwie. Porozmawiamy.
Nie zaproszenie - to rozkaz.