Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Przeszył bok. Matt zesztywniał. Jego cichy jęk spłoszył Olivię. Puściła go i odsunęła się. Opuściła oczy.
- Wszystko, co ci o sobie opowiadałam - rzekła - było kłamstwem.
Nie zareagował. Nie był pewien, co spodziewał się usłyszeć - na pewno nie to - ale siedział i czekał.
- Nie wychowałam się w Northways w Wirginii. Nie studiowałam na uniwersytecie, a nawet nie chodziłam do szkoły średniej. Mój ojciec nie był lekarzem - nawet go nie znałam. Nigdy nie miałam niani Cassie ani niczego. Wszystko to wymyśliłam.
Jakiś samochód skręcił w uliczkę, blask jego reflektorów wpadł przez okno i przesunął się po ścianie. Matt siedział nieruchomy jak głaz.
- Moją prawdziwą matką była nałogowa narkomanka, która oddała mnie opiece społecznej, kiedy miałam trzy lata. Umarła w wyniku przedawkowania dwa lata później. Przechodziłam z jednej rodziny zastępczej do drugiej. Nie chcesz wiedzieć, jakie były. Uciekłam, kiedy miałam szesnaście lat. Wylądowałam niedaleko Las Vegas.
- Kiedy miałaś szesnaście lat?
- Tak.
Głos Olivii stał się teraz dziwnie monotonny. Oczy miała jasne, ale patrzyła prosto przed siebie, w dal. Zdawała się czekać na jego reakcję. Matt wciąż usiłował uporać się z tym wszystkim.
- Więc te wszystkie opowieści o doktorze Joshui Murrayu...?
- Masz na myśli te o młodej dziewczynie, zmarłej matce, dobrym ojcu i koniach? - Prawie się uśmiechnęła. - Daj spokój, Matt. Wzięłam je z książki, którą czytałam, kiedy miałam osiem lat.
Otworzył usta, ale odebrało mu głos. Spróbował ponownie.
- Dlaczego?
- Dlaczego kłamałam?
- Nie tyle kłamałam, ile... - Urwała, spojrzała w dal. - Ile umarłam. Wiem, że to brzmi melodramatycznie. Jednak stając się Olivią Murray, nie tylko zaczęłam nowe życie. To było tak, jakbym nigdy nie była tamtą osobą. Tamta sierota umarła. Jej miejsce zajęła Olivia Murray z Northways w Wirginii.
- Zatem wszystko... - Rozłożył ręce. - To wszystko było kłamstwem?
- Nie my - powiedziała. - Nie to, co do ciebie czuję. Nie to, co przy tobie robię. Nic z tego, co wiąże się z nami, nigdy nie było kłamstwem. Ani jeden pocałunek. Ani jeden uścisk. Ani jedno uczucie. Nie kochałeś kłamstwa. Kochałeś mnie.
Kochałeś, powiedziała. Kochałeś mnie. Czas przeszły.
- Zatem kiedy spotkaliśmy się w Las Vegas, nie chodziłaś do college'u?
- Nie - powiedziała.
- A tamta noc? W klubie?
Spojrzała mu w oczy.
- Miałam pracować.
- Nie rozumiem.
- Tak, Matt. Rozumiesz.
Przypomniał sobie tę stronę internetową. Witrynę striptizerek.
- Tańczyłaś?
- Tańczyłam? Tak, politycznie poprawne określenie to taniec egzotyczny. Wszystkie dziewczyny używają tego określenia. Jednak byłam striptizerką. A czasem, kiedy mi kazali... - Olivia potrząsnęła głową. Łzy stanęły jej w oczach. - Nigdy nie zdołamy o tym zapomnieć.
- A tamtej nocy - powiedział Matt, czując nagły przypływ gniewu - wyglądałem na faceta przy forsie?
- To nie jest zabawne.
- Wcale nie próbuję być zabawny.
W jej głosie zabrzmiała stalowa nuta.
- Nie masz pojęcia, ile znaczyła dla mnie tamta noc, Zmieniła moje życie. Nigdy tego nie rozumiałeś, Matt.
- Czego nigdy nie rozumiałem?
- Twojego świata - odparła. - Warto o niego walczyć.
Nie był pewien, co miała na myśli ani czy chce to wiedzieć.
- Mówiłaś, że miałaś rodziny zastępcze.
- Tak.
- I że w końcu uciekłaś?
- W ostatniej rodzinie zastępczej zachęcano do takiej pracy. Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałam się stamtąd wyrwać. Powiedzieli, dokąd się udać. Siostra tej przybranej matki, prowadziła klub. Wyrobiła nam fałszywe dokumenty.
Potrząsnął głową.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałaś prawdy.
- Kiedy, Matt?
- Co kiedy?
- Kiedy miałam ci powiedzieć? Tamtego pierwszego wieczoru w Las Vegas? A może kiedy przyszłam do twojego biura? Na drugiej randce? Przy zaręczynach? Kiedy powinna ci powiedzieć?
- Nie wiem.
- To nie było takie łatwe.
- Mnie też nie było łatwo mówić ci o tym, że siedziałem w więzieniu.
- W mojej sytuacji nie chodzi tylko o mnie - powiedziała. - Zawarłam umowę.
- Jaką umowę?
- Musisz zrozumieć. Mogłabym zaryzykować, gdyby chodziło tylko o mnie. Jednak nie mogłam narażać jej.
- Kogo?
Olivia odwróciła głowę i przez długą chwilę nic nie mówiła. Potem wyjęła z tylnej kieszeni jakiś skrawek papieru, powoli rozprostowała go i podała Mattowi. Znów odwróciła głowę.
Matt wziął kawałek papieru i obrócił go w palcach. Był to wydruk artykułu wziętego z witryny „Nevada Sun News". Przeczytał go. Nie zajęło mu to dużo czasu.
Zamordowano kobietę
Las Vegas, NV - Candace Porter, lat 21, znaleziono zamordowaną na parkingu przyczep mieszkalnych przy Route 15. Przyczyną zgonu było uduszenie. Policja nie komentuje pogłosek o seksualnym tle morderstwa. Pani Potter pracowała jako tancerka w Young Thangs, nocnym klubie na przedmieściu. Używała scenicznego pseudonimu Candi Cane. Policja prowadzi śledztwo i twierdzi, że natrafiła na kilka obiecujących tropów.
Matt podniósł głowę.
- Wciąż nie rozumiem. - Olivia nadal nie patrzyła na niego. - Obiecałaś to tej całej Candace? Zachichotała bez cienia wesołości.
- Nie.
- Więc komu?
- Jak ci już mówiłam. Właściwie wcale cię nie okłamywałam. Raczej umarłam.
Olivia odwróciła się twarzą do niego.
- To ja - powiedziała. - To ja byłam Candace Potter.
40
Kiedy Loren wróciła do biura prokuratora okręgowego, Roger Cudahy, jeden z techników, którzy pojechali do biura Cingle, siedział z nogami na jej biurku i rękami splecionymi za głową.
- Dobrze ci? - zapytała Loren.
- Och tak - odparł z szerokim uśmiechem.