Uformowały półkole i zaczęły powoli zbliżać kwestią czasu i wysiłku.
się do młodych.
. Noor odczuł olbrzymie zadowolenie bijące z
- Sssss... Wejdźcie do domów. My się tym
pająka na samą myśl o tym. Chłopcu nagle zrobiło się
zajmiemy... Ssss... - zwróciły się do mężczyzn.
bardzo zimno.
- Nie podoba mi się to - odparł ojciec Anette.
- Ssss...Pajęczyny trzeba odnawiać, co pewien czas,
Vitor cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok, pociÄ…gajÄ…c za sobÄ…
bo popękają. Za mali... Za mało nas do tego.
dziewczynę. Jego twarz poszarzała.
- Ojcze, zejdź z utwardzonej ziemi Zejdźcie
***
wszyscy! - krzyknÄ…Å‚ rozpaczliwie. PajÄ…ki, nadal syczÄ…c,
zacieśniały półkole. Noor patrzył, nic nie rozumiejąc.
Na placu przed wioską stało dwóch mężczyzn.
- Trzeba coś z tym zrobić... - powiedział któryś z
- Cześć, tato! - przywitał się Noor. W drugim ludzi.
mężczyźnie rozpoznał ojca Anette, więc i jemu skłonił
- Zejdźcie z utwardzonej ziemi - krzyczał
siÄ™ grzecznie.
desperacko Vi- tor. Wiedziony impulsem Noor
Dookoła roiło się od •pająków. Wszystkie były
usłuchał, zrobił kilka szybkich kroków. Czułki pająków
wyraźnie rozzłoszczone, wydawały te swoje straszne obnażyły ostro zakończone kolce. Po ich powierzchni dźwięki, biegały wokół bez wyraźnego sensu.
spływała zielonkawa substancja.
LUTY 2003
POMAGACZE
Chyba zapomnieliśmy, że pająki były jadowite...
Anette skuliła się ze strachu, przytuliła mocniej do
Vitora. Młodzieniec wykonał szybki ruch ręką, i ziemia
przed pająkami zniknęła, odsłaniając ziejącą czernią
pustkę. Odsunęły się nieco nerwowo, przebierając
odnóżami. Zaraz jednak ponowiły szturm. Grzechotanie
i syk stały się nie do zniesienia.
- Nie pozwolÄ™ na to! - krzyknÄ…Å‚ ojciec Noora.
Próbował ruszyć do przodu, lecz zauważył, że jego
stopy są jakby zespa- wane z podłożem. Nagle ściany
domów, dachy, nawet trawa na ziemi wyparowały,
odsłaniając kryjącą się pod nimi jedną gigantyczną
pajęczynę zawieszoną w próżni.
- Boże, pomóż... - wyszeptał zbielałymi ustami
ojciec. Po niciach zbiegało się ku nim coraz więcej
czarnych pająków. Tymczasem uwięzieni w kokonach-
domach ludzie miotali siÄ™ bezsilnie. I krzyczeli,
krzyczeli, krzyczeli...
Sebastain Uznański
LUTY 2003
ÅšLEDZTWO
MARCIN J. SZKLARSKI
ÅšLEDZTWO
Pewnego słonecznego, sierpniowego dnia wszedłem
podrzędna linia kolejowa przebiegająca przez
jak zwykle na posterunek policji w Hawthorne, nie Hawthorne, w te okolice nie zaglądałby pies z kulawą spodziewając się, że najbliższe wydarzenia wstrząsną
nogą. W końcu odnalazłem drogowskaz z napisem
całym miastem, stanem Nevada, i nie tylko. Rzuciłem
„Smitson J. E." i skręciłem w boczną drogę,
zdawkowe „cześć" mającemu akurat dyżur Benowi i prowadzącą do kilku przylegających do siebie nieocenionej Ann. Przeciągnąłem się przed lustrem, budynków.
wyganiajÄ…c resztki snu i wpatrujÄ…c siÄ™ nieprzytomnie w
Jeremy Smitson był łysawym facetem pod
swoją świeżo ogoloną twarz oraz w odznakę szeryfa pięćdziesiątkę z małym piwnym brzuszkiem, którego przypiętą do koszuli.
nabawił się zapewne, popijając miejscową złocistą
- Tak, tak, wiem, że jesteś przystojny. Chodź tu, specjalność: Hawthorne Gold.
czeka cię brudna robota - odezwała się Ann. Jak zwykle
- Dzień dobry, Ncil Harding, szeryf -
miała na sobie dżinsy i nieskazitelnie białą bluzkę. Była
wypowiedziałem standardową formułkę powitania,
dyspozytorką, a zarazem robiła najlepszą kawę w wysiadając z samochodu. - Co się stało z pana krową?
promieniu wielu mil. Gdyby nie ona, cały komisariat
- Nie taki dobry, szefie, sam zaraz zobaczysz -
już dawno padłby z braku środków wspomagających.
powiedział Smitson i zaprowadził mnie do obory.
- Znowu? - jęknąłem. - Ann, przyznaj się, zawsze
Już z pewnej odległości rzuciły mi się w oczy
zatrzymujesz dla mnie najpaskudniejszÄ… robotÄ™...
wyłamane z wielką siłą, wbite do wewnątrz,
Nigdy nie miałem głowy do tak nieistotnych potrzaskane drzwi. Wchodząc do środka, wdepnąłem w problemów, jak przydział zadań, więc musiałem to na
wielką kałużę obrzydliwego, lepkiego, zielonkawego
kogoś zrzucić. W efekcie zastanawiałem się często, kto
płynu o ostrym zapachu amoniaku. Próbując
tu tak naprawdÄ™ jest szefem.