Carver le¿a³ w cieple w³asnych ekskrementów i spokojnie spa³. Ze znajduj¹cej siê na stole napoczêtej paczki papierosów Ruth wziê³a kilka sztuk, wsunê³a sobie do kieszeni i wysz³a. Skierowa³a siê w stronê sklepów przy ulicy Wysokiej; mia³a zamiar kupiæ mas³a orzechowego, kilka wielogniazdowych kontaktów i zamówiæ taksówkê na rano. Przeciêtna, postawna kobieta w wygodnych pantoflach, z koszykiem na zakupy w rêku, od której oczekuje siê, ¿e bêdzie wdziêczna za wszystko, co od ¿ycia otrzyma³a.
Rozdzia³ jedenasty
Z kim zatem sypia³a Mary Fisher w Wysokiej Wie¿y? Przypuszczam, ¿e nie mia³a wielu kochanków. Jest na to zbyt wybredna. Naturalnie nie móg³ to byæ ogrodnik; gdyby mia³ zrêczniejsze palce, jego portfel by³by grubszy.
W przesz³oœci pojawi³ siê zapewne jeden czy drugi milioner, wydawca lub ktoœ w tym rodzaju, kto pomóg³ jej prze¿yæ. Ich szacowne siwe g³owy spoczywa³y na puchowych poduszkach obok jej wdziêcznej g³ówki.
Z Garci¹ sprawa wygl¹da³a inaczej. Domyœlam siê, ¿e us³uguje jej w ciemne, puste i samotne noce, gdy Ÿród³o twórczoœci wysycha, a niepewne zdania pl¹cz¹ siê i utykaj¹ pod piórem. Wœlizguje siê wtedy do jej ³ó¿ka i w ni¹.
Wówczas gdy potknê³am siê na dywanie, zauwa¿y³am b³ysk porozumienia miêdzy nimi dwojgiem, jak¹œ zmowê. Najpierw z Bobbem, potem z Garci¹. Bobo nie bêdzie tym zachwycony.
Chcê, aby Bobo i Garcia stali siê impotentami. Ogrodnik równie¿, skoro nie potrafi nawet zadbaæ o topole, aby prosto i zdrowo ros³y. Takie drzewo, jaki mistrz, a zatem nie ma powodu, aby sobie nim zawracaæ g³owê.
Chcê, aby Mary Fisher nabawi³a siê pleœniawek i spróbowa³a, jak to jest, gdy trzeba z nimi ¿yæ. A gdyby tak system centralnego ogrzewania zasiliæ wywarem z truj¹cych grzybów? Niechby œmiertelne wyziewy rozpe³z³y siê wokó³. A wtedy, gdy ona bêdzie tak sobie le¿a³a na d³ugiej bia³ej sofie wtulona w Bobba, wystarczy tylko poczekaæ. Pozwoliæ jej zaropieæ, pozwoliæ zbutwieæ i zgniæ! Seksu doœwiadczy³am tylko z dwoma mê¿czyznami: Bobbem i Carverem. Wola³am Carvera. Bobo wykrad³ mi si³ê, ja j¹ skrad³am Carverowi.
Odczuwam strach. Nie nale¿ê do nikogo: ani do tych godnych szacunku, ani do potêpionych. W dzisiejszych czasach nawet dziwki musz¹ byæ piêkne. Jako kobieta doczeka³am siê, ¿e moim fizycznym partnerem jest epileptyczny, na wpó³ ob³¹kany starzec. Zaakceptowa³am to. Akceptuj¹c, utraci³am swoje miejsce na krzese³ku na skraju sali balowej, gdzie wysiaduj¹ miliony, miliony siej¹cych pietruszkê dziewcz¹t. Tkwi¹ tam od pocz¹tku œwiata, patrz¹c i podziwiaj¹c. Nigdy nie uczestnicz¹ w tañcu, nigdy siê nie skar¿¹, unikaj¹ wspó³czucia, zawsze jednak zachowuj¹ nadziejê.
Bo pewnego dnia, jak to sobie mgliœcie wyobra¿amy, przygalopuje ksi¹¿ê w b³yszcz¹cej zbroi, przejrzy na wskroœ duszê, dostrze¿e jej piêkno, porwie dziewczê na koñ, na³o¿y koronê na g³owê i ona zostanie królow¹.
Nie ma we mnie duchowego piêkna. Teraz ju¿ nie. Tamto miejsce utraci³am i muszê znaleŸæ sobie nowe. Skoro nie mogê zmieniæ œwiata, sama muszê siê zmieniæ.
Rozdzia³ dwunasty
W niedzielê rano Ruth przygotowa³a Andy'emu i Nicoli solidne œniadanie. Zu¿y³a wszystkie jajka, choæ w zasadzie powinny wystarczyæ a¿ do czwartku - dnia, w którym by³y dostawy œwie¿ych jaj do miejscowego sklepu - oraz ca³y bekon, jaki uda³o jej siê znaleŸæ w domu.
W zamra¿arce na dole odkry³a pokrojony bia³y chleb - od czasu odejœcia Bobba zamra¿arka w coraz bardziej ostentacyjny sposób œwieci³a pustkami - i przyrz¹dzi³a sobie grzankê. Na stole zamiast mas³a postawi³a margarynê i poleci³a dzieciom wykoñczyæ nape³niony jeszcze do po³owy s³oik miodu. Popatrzy³y na ni¹ ze zgroz¹, ale zjad³y.
Ruth straci³a apetyt. Napi³a siê tylko œwie¿o zaparzonej czarnej kawy, przyrz¹dzonej z ziarenek zdrapanych z oszronionego lodu, którym zarasta³ dó³ zamra¿arki.
Harnessowi rzuci³a do jedzenia ca³y funt mas³a i nawet nie pofatygowa³a siê za nim w g³¹b domu, aby zobaczyæ, gdzie zwymiotuje. Przypuszcza³a, ¿e zrobi to pod podwójnym ma³¿eñskim ³ó¿kiem, w którym tak czêsto le¿a³a samotna.
Potem zostawi³a uchylone drzwi do sypialni, co jej siê w obawie przed Harnessem i Marcy nigdy dot¹d nie zdarza³o. Kotce przypad³y w udziale dwie puszki wyœmienitych sardynek.
Œwinka morska nic nie dosta³a. Tak wiele swetrów zniszczy³a, wygryzaj¹c w nich z przodu dziury, ¿e Ruth nie potrafi³a znaleŸæ w sobie œladu zrozumienia dla niej. A niby dlaczego œwinka morska mia³a byæ lepiej traktowana, skoro o Ruth nikt nie dba³?
Machnê³a rêk¹ na sprz¹tanie po œniadaniu; talerze pozostawi³a tam, gdzie sta³y, i namówi³a dzieci, aby rozejrza³y siê po domu w poszukiwaniu pieniêdzy. Zabra³y siê wiêc do sprawdzania, czy czegoœ nie ma pod rogami dywanów, w szczelinie miêdzy kuchenk¹ a lodówk¹, na spodzie zapaækanych orzechowym mas³em pude³ek z zabawkami, za ksi¹¿kami na pó³kach, w stosach rysunków, na komódkach, w g³êbi szaf i naturalnie w zakamarkach kanap i foteli. Jedyny ich ³up stanowi³o kilka drobnych monet o wartoœci szeœciu dolarów dwudziestu trzech centów.
- Mo¿ecie teraz pójœæ do MacDonalda - zakomunikowa³a im - i kupiæ sobie to, na co macie ochotê: Wielkiego Maca, Super Maca, kanapki z ryb¹, jab³ecznik i tyle koktajli mlecznych, ile zdo³acie wypiæ, pod warunkiem, ¿e wrócicie tutaj punkt jedenasta. Nie wczeœniej i nie póŸniej.
- Ale nie wystarczy nam pieniêdzy - zauwa¿y³a Nicola.