Laura promieniała: “Chciałam dać wam prezent, który każe wam o mnie myśleć, nawet gdy mnie z wami nie ma.”
Po rozwodzie Laura spędzała u siostry wszystkie wolne chwile. Zajmowała się Brigitte niczym własną córką; pianino kupiła głównie po to, by jej siostrzenica nauczyła się grać. Ale Brigitte nie znosiła pianina. W obawie że Laura może poczuć się urażona, Agnes błagała córkę, by się poświęciła i okazała czarnym oraz białym klawiszom odrobinę uczucia. Brigitte broniła się: “To ja mam się uczyć grać dla jej przyjemności?” Toteż cała historia źle się skończyła i po kilku miesiącach pianino stało się wyłącznie przedmiotem ozdobnym czy raczej natrętnym; melancholijnym wspomnieniem o poronionym projekcie; wielkim białym (tak, pianino było białe) cielskiem, którego nikt nie chciał.
Prawdę mówiąc, Agnes nie lubiła ani pianina, ani zastawy stołowej, ani bujanego fotela. Nie żeby przedmioty te były niegustowne; miały one w sobie coś ekscentrycznego, co nie odpowiadało ani naturze Agnes, ani jej smakowi. Odczuła zatem nie tylko szczerą przyjemność, lecz wręcz egoistyczną ulgę, gdy pewnego dnia (pianina od sześciu lat nikt już nie dotknął) Laura, cała w skowronkach, oznajmiła jej, że zakochała się w Bernardzie, młodym przyjacielu Paula. Kobieta przeżywająca właśnie wielką miłość, myślała Agnes, będzie miała coś lepszego do roboty niż znoszenie siostrze prezentów i zajmowanie się kształceniem siostrzenicy.Starsza kobieta, młodszy mężczyzna
- To nadzwyczajna nowina - powiedział Paul, gdy Laura zwierzyła mu się ze swej miłości, i zaprosił obie siostry na kolację. A ponieważ miłość dwóch osób, które sam kochał, była dla niego wielką radością, zamówił dwie butelki najdroższego wina.
- Zwiążesz się z jednym z największych rodów we Francji - wyjaśnił Laurze. - Czy wiesz, kim jest ojciec Bernarda?
Laura powiedziała: - Oczywiście! Posłem! - Na co Paul: - Ty nic nie wiesz! Poseł Bertrand Bertrand jest synem posła Arthura Bertranda. Ten, bardzo dumny ze swego rodowego nazwiska, zapragnął, by jego syn jeszcze bardziej je rozsławił. Długo się wahał, jakie dać mu imię, i wpadł na genialny pomysł, by nazwać go Bertrandem. Podwojone w ten sposób nazwisko nikomu nie pozwoli na obojętność i nikt nie będzie mógł go zapomnieć! Wystarczy powiedzieć tylko Bertrand Bertrand, aby nazwisko rozbrzmiało jak owacja, jak wiwat: Bertrand! Bertrand! Bertrand! Bertrand! Bertrand! Bertrand!