Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Mógłbym już teraz przekazać wszystkie zebrane materiały Prezydium Akademii Nauk. Kolektywny mózg mojego narodu na pewno znajdzie właściwe rozwiązanie. A mnie ominie odpowiedzialność decyzji. Ale czy to uczciwe? Może jednak powinienem przede wszystkim sam rozstrzygnąć ten problem? I dopiero gdy się już na coś zdecyduję, przedstawić sprawę ludziom. Przecież to ja i moi koledzy wydarliśmy przyrodzie straszliwą tajemnicę…
Muszę nad tym zastanowić się poważnie, przemyśleć to gruntownie. I nie chcę, by cokolwiek wpłynęło na moją decyzję, nawet miłość. Na moją decyzję nic wpływać nie powinno.
Przychodzi mi to z tym większym trudem teraz, gdy znowu, choć tak rzadko, zaczęliśmy się widywać. Nie powinienem teraz cię widywać. Wybacz i zrozum mnie.
Artur
Walery Kurilin
geolog
 
Nigdy bym nie przypuszczał, że ludzie rozsądni, ludzie nauki, mogą pleść takie bzdury. Nie tyle nawet dziwię się Romanowi, co Położencowowi. Czyżby miłość mogła tak na niego wpłynąć? Całe to gadanie o losie ludzkości, zależnym jakoby od niego, Położencowa, denerwuje mnie ogromnie. Nie od profesora Położencowa zależy los ludzkości, jak nie od Einsteina zależało zapoczątkowanie ery atomowej.
Szczerze mówiąc, żal mi i Romana, i Położencowa. Męczą się okropnie, miotają się jak opętani. Entuzjazm Romana, gdy dowiedział się o wynikach doświadczeń Połoźencowa, zamienił się niemal w rozpacz i urazę małego dziecka. To zapewne największe w jego życiu rozczarowanie. Ba, ale kogo by nie urzekło coś tak wspaniałego jak nieśmiertelność? Wyznać muszę, że gdy otrzymałem od Romana ten jego szalony list, też coś mi drgnęło w sercu. Oczywiście, mój rozsądek nie dał się zwieść: nie uwierzyłem w możliwość nieśmiertelności. Ale gdzieś w głębi duszy zadrżała jakaś utajona struna i jakby jej rezonans przemknęła myśl: „A może jednak…” Na nieszczęście, a raczej chyba na szczęście to niemożliwe. Jakby się tam Położencow nie wysilał, jakie by nie wykreślał schematy układu chromosomów, termodynamika pozostaje termodynamiką. A praw przyrody nikt nie jest w stanie anulować.
Mogę przyjąć możliwość regeneracji poszczególnych tkanek i organów nawet w ciągu bardzo długiego życia. Ale nie bez końca. A to, że jestem laikiem, Położencow zaś znakomitym biochemikiem, nie ma żadnego znaczenia. Mylili się nawet geniusze nauk przyrodniczych, gdy przestawali opierać się na bazie filozofii.
Myli się również i Roman, choć napisał ciekawą bajeczkę o prehistorycznych astronautach. Ta bajeczka tylko dlatego wydaje się prawdopodobna, że na razie nie ma żadnego innego wyjaśnienia tajemnicy sordonnoskiego jeziora. Nie jestem w stanie obalić logicznego na pozór rozumowania Romana, ale to wcale nie znaczy, że muszę w nie uwierzyć. Nie wierzę ani w tę i bajkę, ani w tego jakiegoś boga Marsjan, którego latem znaleziono podobno na Saharze, ani w start pojazdu kosmicznego, co miało jakoby spowodować zniszczenie Sodomy i Gomory. Przyjdzie czas, że wszystko to znajdzie inne zapewne wytłumaczenie.
Najciekawsze jednak dla mnie w gruncie rzeczy jest chyba to, nad czym głowi się teraz Borys. Coś mi się zdaje, że Buldog znowu się czegoś kurczowo uczepił. Czego? Milczy i nawet jakby go nie bardzo interesowały nasze rozterki. Ale mam wrażenie, że jego okrągła jak dynia głowa pracuje nad czymś niezmordowanie. Ciekawe, co tam znowu sobie wymyślił…
Wczoraj, po pracy, zebraliśmy się we czterech w laboratorium Położencowa. Położencow prosił nas o trochę cierpliwości i zachowanie na razie wszystkiego w tajemnicy. Uważam, że ma zupełną rację. Jeszcze trzeba wszystko dokładniej zbadać i sprawdzić.

Tematy