Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Ale w tej sytuacji nasz eksperyment ma o wiele większą szansę powodzenia. Z waszej teorii wynika, że mogą nie dysponować systemem przekazu zdolnym zaatakować nas bezpośrednio. To zmienia poziom ryzyka.
- A ludzie mówią, że bez komputera nie umiesz porządnie myśleć - mruknął Miro.
Od razu się zawstydził. Odezwał się do niej żartobliwie, jak wtedy, gdy subwokalizował, a ona słuchała go przez klejnot. Jednak teraz postąpił jak człowiek bez serca, kpiąc z tego, że straciła sieć komputerową. Mógł tak żartować z Jane w klejnocie, ale Jane ucieleśniona to całkiem inna sprawa. Jest teraz człowiekiem. I należy pamiętać o jej uczuciach.
Jane zawsze miała uczucia, pomyślał. Nie przejmowałem się nimi, ponieważ... ponieważ nie musiałem. Ponieważ jej nie widziałem. Ponieważ, w pewnym sensie, nie była dla mnie rzeczywista.
- Chciałem powiedzieć... - zaczął. - Chciałem tylko powiedzieć: dobrze myślisz.
- Dziękuję - odparła Jane.
W jej głosie nie zabrzmiał nawet ślad ironii, ale Miro wiedział, że tam jest, konieczna w tej sytuacji. Miro, jednozadaniowa ludzka istota, chwalił to genialne stworzenie, że wpadło na dobry pomysł - jakby miał prawo ją osądzać.
I nagle rozgniewał się - nie na Jane, ale na siebie. Dlaczego miałby uważać na każde słowo z tego tylko powodu, że swego ciała nie zdobyła w normalny sposób? Może przedtem nie była człowiekiem, ale teraz już jest i można się do niej zwracać jak do człowieka. Jeśli nawet różni się trochę od innych, to co z tego? Każdy człowiek jest inny, a przecież - zachowując się przyzwoicie i uprzejmie - czy nie powinien wszystkich traktować podobnie? Czy nie powiedziałby „Widzisz, o co mi chodzi” do ślepca, oczekując, że bez urazy zrozumie metaforyczne znaczenie słowa „widzieć”? To dlaczego nie mógłby powiedzieć „Dobrze myślisz” do Jane? Fakt, że jej procesy myślowe były dla człowieka niewyobrażalnie głębokie, nie oznacza jeszcze, że zwracając się do niej, człowiek nie może użyć typowego wyrażenia zgody czy aprobaty.
Miro dostrzegł w jej oczach rodzaj smutku. Z pewnością powodem było jego oczywiste zmieszanie - zażartował jak zawsze, a potem nagle zakłopotał się i wycofał. Dlatego właśnie jej podziękowanie było ironiczne. Ponieważ chciała, żeby zachowywał się wobec niej naturalnie, a on nie potrafił.
Nie. Nie był naturalny, ale z pewnością potrafi.
Zresztą czy to ważne? Znaleźli się tutaj, żeby rozwiązać problem descoladores, a nie żeby wygładzić wzajemne stosunki po zmianie ciał.
- Mam rozumieć, że się zgadzamy? - upewniła się Ela. -Wysyłamy im wiadomości z zakodowaną informacją wirusa descolady?
- Tylko pierwszej mutacji - zastrzegła Jane. - Przynajmniej na początek.
- A kiedy odpowiedzą - dokończyła Ela - spróbuję przeprowadzić symulację tego, co by się stało, gdybyśmy skonstruowali i wchłonęli przesłaną molekułę.
- Jeśli nam ją prześlą - wtrącił Miro. - Jeśli w ogóle jesteśmy na właściwym tropie.
- Jesteś uosobieniem optymizmu - stwierdziła Quara.
- Jestem uosobieniem przerażenia. A ty wciąż jesteś uosobieniem zwykłej głupoty.
- Czy musimy się kłócić? - jęknęła teatralnie Jane. - Nie moglibyśmy zachowywać się jak przyjaciele? Quara odwróciła się do niej.
- Posłuchaj no! Nie obchodzi mnie, jakim supermózgiem byłaś. Nie wtrącaj się do spraw rodzinnych, jasne?
- Rozejrzyj się, Quaro - mruknął Miro. - Jeśli nie będzie się wtrącać do rodzinnych rozmów, to kiedy w ogóle będzie się mogła odezwać?
Gasiogień podniósł rękę.
- Ja się nie wtrącam do rodzinnych rozmów. Czy coś mi się za to należy?
Jane machnęła ręką, żeby uciszyć ich obu.
- Quaro - powiedziała spokojnie. - Wyjaśnię ci różnicę między mną a obecnymi tu twoim bratem i siostrą. Przyzwyczaili się do ciebie, ponieważ znają cię całe życie. Są wobec ciebie lojalni, ponieważ mają te same paskudne doświadczenia z młodości. Są cierpliwi wobec twoich dziecinnych wybuchów i oślego uporu, ponieważ powtarzają sobie ciągle: ona nie jest temu winna, miała ciężkie dzieciństwo. Ale ja nie należę do rodziny, Quaro. Jednak jako ktoś, kto przez długi czas obserwował cię w chwilach rozmaitych kryzysów, nie obawiam się wyjawić ci swoich obiektywnych wniosków. Jesteś inteligentna i dobra w tym, co robisz. Jesteś często spostrzegawcza i pomysłowa, a także zmierzasz do rozwiązania ze zdumiewającą konsekwencją i bezpośredniością.
- Przepraszam - wtrąciła Quara. - Chcesz mnie skarcić czy co?
- Ale... - podjęła Jane - nie jesteś tak sprytna, pomysłowa, inteligentna i konsekwentna, żeby warto było przez dłużej niż piętnaście sekund znosić obrzydliwe zachowanie, jakie prezentujesz rodzinie i wszystkim, którzy znajdą się w pobliżu. Owszem, miałaś ciężkie dzieciństwo, tyle że to było dobre parę lat temu. Teraz można by się spodziewać, że zostawisz je za sobą i zaczniesz traktować ludzi jak normalna, kulturalna osoba.
- Inaczej mówiąc - stwierdziła Quara - wolisz nie przyznawać, że ktokolwiek oprócz ciebie mógłby mieć dość rozumu, żeby wpaść na pomysł, o którym sama wcześniej nie pomyślałaś.