nie, jeżeli nie potrafi przepisywać poprawiając swe teksty, jeżeli troskaj... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


o kompozycję i styl nie jest w stanie okiełznać erupcji fabularnej to":
 
dlatego, że taka jest jego struktura nerwowo-pisarska. Gdyby zaczął ,
poprawiać swą super-kadenowską stylistykę - przestałby być pisarzem.
 
180
 
Natomiast gdyby elegancją złagodził wulgaryzm swego erotyczne-
go języka - niczego by nie stracił, wszystko by zyskał.
 
Pobożne życzenia zgłaszane pod .adresem pisarza - są tylko
pobożnymi życzeniami, opinią, może wskazówką dla innych, młod-
szych, ale nie akurat już dla Bratnego.-Bratny nie będzie pisał inaczej -
jeżeli nadal ma być Bratnym. Niemniej krytyk musi powiedzieć swoje
zdanie nie tylko o tym, co w literaturze Bratnego jest wartościowe, ale
i o tym, co jest w niej tandetne. ,
 
Kiedy doktor Hole popełniał swe bardzo wyrafinowane samobójs-
two - samobójstwo lekarza - usłyszał zardzewiały, posępny krzyk pawi.
, Przypomniał sobie tupot ciężkich buciorów, błysk kosy zamieniającej
eksplozje niebieskości na czerwono pulsujące światfo.
 
Wycinanie pawi, ptaków będących zabawką zamożnych ludzi, jawi
siÄ™ w opowiadaniu Bratnego jako symbol rewolucji. Bratnemu idzie
o to, żeby rewolucja się nie znieprawiła -głupotą, podłością, karierowi-
czostwem. Przeciw temu pisze ten pisarz! W Pamiętniku moich książek
zrelacjonowane zostały poszczególne bitwy, toczone o to, żeby mogło
ukazać się jedno, drugie (a było ich wiele) opowiadanie. Bratny, pisarz
partyjny, miał duże kłopoty wydawnicze. Krzysztof T. Toeplitz przeczy-
tawszy Pamiętniki moich książek zatęsknił do tego, aby już nigdy nie
mógł on zostać powtórzony.
 
Bratny to ciekawe zjawisko twórcze i odrzucamy z niego dużo,
i aprobujemy też dużo. Gdyby zabrakło w naszej literaturze Kolumbów
byłaby ona znacznie uboższa. Gdyby zabrakło w niej dwudziestu innych
książek Bratnego, tak źle czasem napisanych, byłaby ona również
zubożała o niezmiernie ciekawą indywidualność pisarską.
 
Romanowi Bratnemu należy dać 'wysoką nagrodę za to pisanie
i myślenie. Należy mu dać ostrą naganę za to, jak pisze i za niektóre jego
myśli.
 
Tak czy inaczej: jakiż to piekielnie żywy pisarz! Ani kwadransa
'w żadnej trumnie!
^
 
„Ta i Teraz" nr 2/84, 11.1.1984
 
181
 
Jan Lewandowski
 
NA GRUZACH „REDUTY ORDONA"
 
Trzeba prawdziwej odwagi, by przełamywać umowne, nieoficjalne
„tabu", nie zważać na (za cichą zgodą administracji i społeczeństwa)
ustanowione „mury" lub choćby tylko „płoty" milczenia. Pisarzem,
który już niejako „z nawyku" podejmuje się takich zadań, jest jeszcze
wciąż Roman Bratny. Okrzyczany przez zadufków „pismakiem rządo-
wym" (o jaki konkretnie rząd chodzi - nikt nie zdołał wyjaśnić...) - on
właśnie, jako jeden z nielicznych, potrafił za czasów „propagandy
sukcesu" wytykać władzy prosto w nos popełnione błędy, a nawet
nadużycia, miał odwagę upominać się o los krzywdzonych z racji
kombatanckiej przeszłości - wreszcie on z całą świadomością wystawiał
swojÄ… pozycjÄ™ pod ciosy dawnych towarzyszy broni z AK.
 
Teraz Bratny wydał powieść pt. Rok w trumnie, która znów nie
zjedna mu przyjaciół, a z pewnością przysporzy i tak licznych wrogów.
Rok w trumnie dotyczy dramatycznego okresu najnowszej historii
Polski - mianowicie kilkunastu miesięcy między szczytem rozbujanych
emocji politycznych, a manifestacjami ulicznymi w dniu 3 maja 1982,
już po wprowadzeniu stanu wojennego. Tematyka owa, jeśli była
poruszana w legalnej publicystyce, nie wykraczała, z reguły, poza
propagandowe lub demagogiczne (a w najlepszym razie „pedagogicz-
ne") artykuły, choćby i zręcznie skonstruowane. Postawienie drażli-
wych problemów wspomnianego czasu w literaturze wydawało się
niemożliwością choćby z tego względu, że historia nie zdążyła jeszcze
dokonać wszechstronnej weryfikacji burzliwych chwil - a z drugiej
strony rozdrapywanie ledwie zasklepionych (?) blizn mogło ściągnąć na
autora klątwę zarówno oportunistów, rozgoryczonych, jak i samej
władzy, borykającej się wciąż z trudnościami. Próby takiej mógł
 
183
 
dokonać człowiek na tyle cieszący się autorytetem, że nie zważający na
łatwe do przewidzenia gromy, jakie musiały nieuchronnie paść ze strony
tych „możnych", dla których czas między Sierpniem a Grudniem był
jednoznacznym „buntem", którym wygodnie było i jest nie dostrzegać
przyczyn kryzysu, upatrywać w nim jeno wichrzycielstwo, erupcję,
wrogich socjalizmowi sił, inspirowanych przez imperialistyczne ośrodki.
 

Tematy