– A któż może ogarnąć jej zamiary? – spytaÅ‚a Kaer’lic z wyraźnÄ… rezygnacjÄ… w gÅ‚osie. – Zagadka zwiÄ…zana z tym renegatem bardzo mnie martwi. W tym czasie chaosu jestem głównÄ… przedstawicielkÄ… Pani wobec przygniatajÄ…cej obecnoÅ›ci Gruumsha Jednookiego. JeÅ›li przez swój spryt lub kaprys zagroziÅ‚am swojej pozycji, to usunęłam Lolth z miejsca, na które zasÅ‚uguje podczas tego wspaniaÅ‚ego podboju.
– A może jest na to jakieÅ› osobiste lekarstwo? – zauważyÅ‚ Tos’un z paskudnym uÅ›mieszkiem.
– Nie jestem jeszcze gotowa, by przyjąć ten pomysÅ‚ i rzucić siÄ™ w pogoÅ„ za Drizztem – odparÅ‚a Kaer’lic. – JeÅ›li Lolth jest na mnie zÅ‚a, iż żywiÄ™ jakieÅ› podejrzenia wobec jej intencji co do tego Å‚otra, to potrzebujÄ™ wskazówki, a do tego muszÄ™ być dobrze wyposażona w jej bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwo.
Tos’un kiwnął głową i jeszcze raz rozejrzał się dookoła.
– Powodzenia w poszukiwaniach – powiedziaÅ‚ i dodaÅ‚, odwracajÄ…c siÄ™ – dla dobra nas obojga.
Kaer’lic doceniła tę ostatnią uwagę i poczuła się lepiej, iż wyjawiła wojownikowi swoją słabość. W normalnych warunkach żaden mroczny elf nie dałby takiej przewagi innemu mrocznemu elfowi, obawiając się noża w plecach. Czy Tos’un dostrzegł okazję zyskania łaski Lolth przez zabicie Kaer’lic? Kapłanka odrzuciła tę niepokojącą myśl, przypomniawszy sobie, że jej niewielka grupka nie była zbyt typowa, jak na standardy drowów. Jakże straszna byłaby ta podróż, gdyby nie było przy niej Tos’una. Wiedziała, że on myśli podobnie, i dlatego jej instynkty podszepnęły jej, iż można powiedzieć mu prawdę.
Gdyby okazało się prawdą, że Lolth jest na nią zła za to, iż celowo odwróciła się od Drizzta, będzie potrzebować pomocy Tos’una... zresztą, jeśli jego reputacja jest prawdziwa, to Ad’nona i Donnii również.
Tak, Kaer’lic myślała bardzo podobnie jak Tos’un. Żałowała, iż pozostała dwójka gdzieś zwiała.
* * *
– Co to? – spytaÅ‚a Gerti wchodzÄ…c do dużej jaskini obok rzeki, którÄ… Obould uczyniÅ‚ swojÄ… tymczasowÄ… kwaterÄ…. Król orków siedziaÅ‚ z boku na kamieniu, opierajÄ…c gÅ‚owÄ™ na dÅ‚oni. Na jego zwierzÄ™cej twarzy malowaÅ‚o siÄ™ zatroskanie… wiÄ™cej zatroskania, niż widziaÅ‚a podczas caÅ‚ej ceremonii.
– WieÅ›ci z północy – powiedziaÅ‚ Obould. – Z Grzbietu Åšwiata wyszedÅ‚ nas wesprzeć klan Czerwonej Szramy.
Już sam dobór słów przypomniał Gerti, że nie jest to ten sam król orków, który wcześniej płaszczył się w jej jaskini. Obould spojrzał na nią i powiedział:
– Zostali zepchniÄ™ci z powrotem.
– ZepchniÄ™ci? – spytaÅ‚a Gerti obÅ‚udnie. – Czyżby twoi poddani już wrócili do samozniszczenia? A może szykujÄ… siÄ™ już do kontrataku, nim jeszcze osiÄ…gnÄ™liÅ›cie zwyciÄ™stwo?
– Zostali zepchniÄ™ci przez elfy – odparÅ‚ kwaÅ›no Obould i popatrzyÅ‚ na gigantkÄ™ z wyraźnÄ… groźbÄ… w oczach. Nigdy czegoÅ› takiego nie widziaÅ‚a, u żadnego orka.
– Czy elfy przeszÅ‚y przez Surbrin? – spytaÅ‚a dość obojÄ™tnie.
– Zostali zepchniÄ™ci przez dwa elfy... i drowa – uÅ›ciÅ›liÅ‚ Obould. – Brzmi znajomo?
– Ta Czerwona Szrama... to maÅ‚e plemiÄ™?
– Czy to ważne? – odparÅ‚ Obould. – UcieknÄ… teraz do swoich tuneli i nastraszÄ… wszystkich, którzy chcieli do nas doÅ‚Ä…czyć.
– Lecz Arganth roznosi wieÅ›ci o twej chwale – powiedziaÅ‚a Gerti – a Obould to Gruumsh, prawda?
Obould zwęził oczy, a Gerti wiedziała, iż wychwycił kryjące się w jej głosie pokłady sarkazmu, i była z tego bardzo rada. Nie mogła jeszcze wystąpić otwarcie przeciwko niemu, lecz bardzo chciała dać mu do zrozumienia, iż wcale nie jest tak szczęśliwa.
– Nie lekceważ korzyÅ›ci, jakie przynoszÄ… nam Arganth i reszta szamanów – ostrzegÅ‚ jÄ… ork.
– Nam, czy Obouldowi?
– Nam – odparÅ‚ stanowczo ork. – Ich gÅ‚osy niosÄ… siÄ™ tunelami. ProwadzÄ™ piÄ™tnaÅ›cie tysiÄ™cy orków, tysiÄ…ce goblinów, a w jaskiniach siedzi jeszcze dziesiÄ…tki razy wiÄ™cej tych, których można by tu przyciÄ…gnąć. Nie możemy pozwolić, by to zawrócenie kilku orków przez jakÄ…Å› Å›miesznÄ… grupkÄ™ staÅ‚o siÄ™ dla naszych wrogów taktycznÄ… przewagÄ….
Gerti chciaÅ‚a siÄ™ z nim nie zgodzić – przede wszystkim dlatego, że miaÅ‚a ochotÄ™ kłócić siÄ™ o każde jego zdanie – lecz uznaÅ‚a, iż w jego rozumowaniu nie może znaleźć żadnych luk. UsÅ‚yszaÅ‚a, jak pyta go:
– Co zamierzasz?