X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.


— Panno — poprawiła ją Babcia.
— Phoszę?
— Panno Weatherwax — powtórzyła Babcia. — Trzy kawałki cukru, jeśli
wolno.
Pani Whitlow przysunęła jej cukiernicę. Co prawda niecierpliwie oczekiwała
tych wizyt, ale płaciła za nie wysoką cenę w cukrze. Jego kawałki jakoś nie mogły długo przetrwać w towarzystwie Babci.
— Fatalnie wpływają na figuhę — stwierdziła. — I na zęby też, jak słyszałam.
— Nigdy nie miałam figury, o którą warto by się troszczyć, a moje zęby same potrafią o siebie zadbać.
Była to prawda, niestety. Babcia cierpiała na nienagannie zdrowe zęby, co
u czarownicy było poważnym brakiem. Szczerze zazdrościła Niani Annaple, czarownicy zza góry, która w wieku dwudziestu lat zdołała stracić wszystkie zęby i jako wiedźma budziła powszechne zaufanie. Owszem, trzeba wtedy jeść więcej zupy, ale też zyskuje się poważanie. Były jeszcze kurzajki. Bez żadnego wysił-
ku Niania Annaple miała twarz przypominającą woreczek z kulkami, podczas
gdy Babcia wypróbowała wszystkie znane wywoływacze kurzajek i nie zdołała
wyhodować nawet obowiązkowej na nosie. Niektóre czarownice po prostu mają
szczęście.
— Tak? — spytała, kiedy dotarło do niej popiskiwanie pani Whitlow.
— Mówiłam właśnie, że ta młoda Eskahina to phawdziwy skahb. Jest nieoce-
niona. Podłogi utrzymuje w idealnej czystości. Bez jednej plamki! Nic nie jest dla niej za thudne. Mówię do niej wczohaj: ta twoja miotła jest jak żywa. I wiecie, co ona na to?
— Nie śmiem nawet zgadywać — odparła słabym głosem Babcia.
— Powiedziała, że kurz się jej boi! Wyobhażacie sobie?
— Owszem — mruknęła Babcia.
Pani Whitlow podsunęła jej swoją filiżankę i uśmiechnęła się z zakłopota-
niem.
Babcia westchnęła w duchu i zajrzała w niezbyt czyste głębie przyszłości.
Stanowczo wyczerpywała już rezerwy wyobraźni.

* * *
Brzozowe witki zmiatały korytarz, unosząc ogromną chmurę kurzu. Gdyby
ktoś przyjrzał się bliżej, zauważyłby, że kurz jest w jakiś sposób wsysany do miotły. Gdyby przyjrzał się jeszcze dokładniej, zobaczyłby na kiju dziwne znaki, nie 112
tyle wyrzeźbione, co raczej przywarte do powierzchni i w jakiś sposób zmieniające swoje kształty pod wpływem spojrzenia.
Ale nikt się nie przyglądał.
Esk siedziała na parapecie wysokiego, wąskiego okna i spoglądała na mia-
sto. Czuła gniew większy niż zwykle, więc miotła atakowała kurz z większym
niż zwykle wigorem. Pająki rozpaczliwie przebierały ośmioma nogami, pędząc
w bezpieczne miejsca, gdy pajęczyny przodków rozwiewały się w nicość. W ścianach myszy kuliły się razem i zapierały łapkami o wnętrza norek. Korniki pró-
bowały wpełzać w głąb tuneli, a jakaś siła ciągnęła je nieustępliwie w tył, do wyjścia.
— Możesz naprawdę posprzątać — mruknęła Esk. — Aha! Musiała przyznać,
że sytuacja miała też dobre strony. Jedzenie było proste, ale go nie brakowało.
Miała własny pokój wysoko na poddaszu, co było pewnym luksusem. W dodatku
mogła się wylegiwać w łóżku aż do piątej rano, która to godzina według Babci była już prawie południem. Praca jej nie męczyła. Zaczynała tylko zamiatać, póki laska nie zrozumiała, czego od niej oczekuje, a potem, póki miotła nie skończyła, Esk mogła się zajmować czymkolwiek. Kiedy ktoś nadchodził, laska natychmiast opierała się nonszalancko o ścianę.
Jednak Esk nie zdobywała magicznej wiedzy. Mogła zajrzeć do pustej sali
i obejrzeć diagramy wyrysowane kredą na tablicy, a po zajęciach dla zaawan-
sowanych także na podłodze. Jednak kształty nie miały dla niej żadnego sensu.
I były niemiłe dla oka.
Przypominały Esk obrazki w książce Simona. Wydawały się żywe.
Spoglądała na dachy Ankh-Morpork i myślała tak: pismo to tylko słowa wypo-
wiadane przez ludzi i ściśnięte między warstwami papieru, aż skamieniały (ska-mieliny były dobrze znane na Dysku: wielkie spiralne muszle i niepraktycznie skonstruowane istoty pozostałe z czasów, kiedy Stwórca nie zdecydował jeszcze, co właściwie chciałby stworzyć i tylko od niechcenia bawił się plejstocenem).
A słowa wypowiadane przez ludzi to cienie prawdziwych obiektów. Niektóre
obiekty były za wielkie, żeby zamknąć je w słowach, a nawet słowa zdarzały się zbyt potężne, żeby całkowicie okiełznać je pismem.
Wynikało z tego, że czasem pismo starało się zmienić w przedmiot. Myśli Esk w tym punkcie stawały się chaotyczne, ale była pewna, że prawdziwie magiczne słowa to te, które pulsują gniewnie, próbując wyrwać się i stać rzeczywistością.
Nie wyglądały zbyt ładnie.
A potem przypomniała sobie wczorajszy dzień.
Zdarzyło się coś dziwnego. Sale wykładowe na Uniwersytecie były zbudo-
wane w kształcie lejków, z rzędami miejsc — wypolerowanych siedzeniami naj-
słynniejszych magów Dysku — wznoszących się stromo wokół środka, gdzie stał
blat roboczy, parę tablic i tyle pustej podłogi, żeby dało się wykreślić przyzwo-itych rozmiarów poglądowy oktagram. Pod ławkami było dużo wolnej przestrzeni 113
i Esk uznała to za wygodny punkt obserwacyjny. Pomiędzy szpiczastymi butami studentów przyglądała się wykładowcom. Mogła odpocząć, gdy jednostajny
ton wykładu dryfował ponad nią łagodnie jak brzęczenie trochę pijanych pszczół
w Babcinym ogródku ziołowym. Nigdy nie widziała żadnej magii praktycznej,
zawsze były to tylko słowa. Magowie najwyraźniej lubili słowa.
Ale wczoraj było inaczej. Esk siedziała w zakurzonym półmroku, usiłując rzu-cić choćby najprostszy czar, kiedy usłyszała, że drzwi otwierają się nagle i buty tupią o podłogę. Ten fakt był zaskakujący sam w sobie. Esk znała rozkład zajęć i wiedziała, że studenci drugiego roku byli w sali gimnastycznej na zajęciach ze Wstępu do Dematerializacji z Jeophralem Zwinnym. Oczywiście, studenci magii nie potrzebowali ćwiczeń fizycznych. Sala gimnastyczna była więc sporym po-mieszczeniem ze ścianami wyłożonymi ołowiem i drewnem jarzębiny; neofici
mogli pracować nad magią, nie wytrącając za bardzo świata z równowagi. . . Co nie znaczy, że czasem nie wyprowadzali z niej siebie. Magia nie zna miłosierdzia dla niezgrabiaszy. Niektórzy mało zręczni studenci mieli szczęście i wychodzili sami, innych wynoszono w butelkach.

Tematy

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.