Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Kątem oka dostrzegł, jak myśliwiec Skywalkera zostaje trafiony w
kach, a później z łoskotem i trzaskiem zaczęło się przedzierać przez gęstwinę. Leia
prawe górne skrzydło i zaczyna wirować, a po chwili otrzymuje następne trafienie w
znieruchomiała, czując, jak głośno bije jej serce.
dziobowe gniazdo z czujnikami. Zobaczył, że maszyna Luke'a opada, obracając się wo-
- Co to było? - zapytał Han, równie przerażony. Chewie i Threepio zatrzymali się
kół własnej osi coraz szybciej i po chwili rozlatuje się na kawałki, wyrzucając astrona-
tuż za Leią.
wigacyjnego robota w przestworza. Lecący przed nim Łowca Głów eksplodował, lecz
- Coś żywego, powiedziałbym, że rozmiarów „Tysiącletniego Sokoła" - westchnę-
niemal w tej samej chwili cztery czy pięć strzałów z blastera trafiło w anteny dziobo-
ła Leia, wdzięczna, że cokolwiek to było, uciekło. - Mogłabym się założyć, że miało
wych deflektorów „Burzy". Zrozumiał, że jego myśliwiec nie jest zdolny do dalszej
pięciopalczaste stopy.
walki.
- Dobrze chociaż, że nie było uzbrojone w blaster - rzekł Han, machnąwszy swoją
bronią w stronę umieszczonych na wzniesieniu kamiennych bloków. - Jak myślisz, co
mogą oznaczać te oczy? Dlaczego są zwrócone w różne strony?
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
107
Dave Wolverton
Ślub Księżniczki Leii
108
- Nie wiem - przyznała Leia. Spojrzała w dół na stojących nieco niżej na zboczu
których kolce rozszarpałyby jej dłonie na strzępy, gdyby w porę nie dostrzegła prze-
Chewie'ego i Threepia. - A wy wiecie? - zapytała.
szkody.
Chewie tylko zaskomlił, ale Threepio przyjrzał się uważniej kamiennym konstruk-
Kiedy w końcu dotarła do osrebrzonego księżycowym blaskiem płaskowyżu, zo-
cjom.
baczyła Hana stojącego dokładnie w miejscu, które było punktem obserwacyjnym.
- Jeżeli wolno mi powiedzieć - zaczął - sądzę, że to coś w rodzaju pisma mającego
Znajdowali się na zboczu góry, u stóp której zbiegały się wyloty trzech dolin, a nie-
pouczyć istoty obdarzone ograniczoną inteligencją.
wielki wierzchołek było tylko pojedynczą, wymiecioną do czysta przez wichry płaską
- Dlaczego tak uważasz? - zapytała go Leia.
skałą. Wyryta na niej gwiazda wskazywała dokładne miejsce, w którym powinien prze-
- Moje bazy danych zawierają informacje o podobnych strukturach spotykanych
bywać obserwator. Zgodnie z tym, co powiedział Threepio, gdyby Leia stanęła w tym
na dwóch innych światach. Obserwator siedzi w ściśle określonym miejscu i spogląda
miejscu i spojrzała przed siebie, wierzchołek każdego kamiennego oka pokazałby jej
w kierunkach wskazywanych przez różne oczy. W naszym przypadku te oczy są zwró-
dolinę albo przełęcz, którą trzeba było obserwować. Była to instrukcja naprawdę prosta
cone w stronę wielu górskich przełęczy i dolin. Za pomocą tej metody istoty bardziej
- z wyjątkiem jednego szczegółu. Dzięki znajomości triangulacji Leia oceniła, że stoją-
rozumne mogą zatrudniać jako obserwatorów stworzenia obdarzone ograniczoną inteli-
cy w tym miejscu obserwator musiał mieć od dwunastu do piętnastu metrów wzrostu.
gencją.
Wyżłobione w jednym z kamieni zagłębienie było wypełnione wodą. Leia zanurzyła w
- Wspaniale - odezwał się Han.- A zatem cokolwiek tam siedziało, pobiegło do
niej dłoń i się napiła.
swojego mocodawcy powiedzieć mu, że nadchodzimy.
Han obszedł niewielki płaskowyż, trzymając wyciągnięty blaster i patrząc w dół
- Tak mi się wydaje, proszę pana - stwierdził Threepio. Han przełknął ślinę i obej-
stoku przez noktowizorowe gogle.
rzał się za siebie na dolinę, którą tu przyszli. Rosnący w niej las był wyjątkowo gęsty, a
- Cokolwiek tutaj było, już uciekło - stwierdził. - Mimo wszystko z tego miejsca
oni właśnie skończyli przedzierać się przez zarośla o długich, grubych łodygach i
niewiele można dojrzeć. Przez niektóre z tych lasów mogłaby przejść cała armia i nikt
ogromnych owalnych liściach.
by jej nie zauważył.
- Wspaniale - powtórzył Han. - No cóż, przynajmniej nie słyszałem żadnego impe-
- Może wcale nie zależy im na obserwowaniu wszystkich przejść - zasugerowała
rialnego robota kroczącego od czasu, kiedy zagłębiliśmy się w tę dżunglę. Dobrze cho-
Leia. - Może ze strategicznego punktu widzenia ważna jest tylko ta dolina. Prawdopo-
ciaż, że ten gąszcz spowolni pościg.
dobnie chodzi właśnie o to miejsce.
- Uciekamy już od wielu godzin - poskarżyła się Leia. - Musimy się gdzieś za-
Z daleka, zza gór, lekki wiatr przyniósł ponownie przeciągły ryk. Leia poczuła, że
trzymać i odpocząć. I to szybko.
drży.
Otarła z czoła krople potu. Chewie warknął pytająco.
- Wraca - oświadczył Han, jakby był tego pewien. - Powiedziałbym, że jest od nas
- Chce wiedzieć, dlaczego nie spotkaliśmy dotąd żadnych śmigaczy - przetłuma-
o jakieś dwa, może trzy kilometry.
czył Threepio.
Leia zbiegła ze stoku w kilkunastu susach i wkrótce znalazła się u stóp góry. Che-
Han kiwnął głową.
wie i Threepio także zaczęli schodzić. Hanowi nie pozostało więc nic innego.
- Tak, i ja tego nie rozumiem. Jeżeli ludziom Zsinja tak bardzo na nas zależy, mo-
- Przestańcie, dajcie spokój - poprosił. - Nasza ucieczka powinna być w jakiś spo-
gliby znaleźć nas w tych lasach znacznie szybciej, gdyby posługiwali się śmigaczami.
sób zorganizowana.
Na razie spotkaliśmy tylko jednego robota kroczącego. Przyznaję, że nie widzę w tym
- Świetnie - ucieszył się Threepio. - Pan będzie organizował, a ja będę uciekał.
większego sensu. Dlaczego wysyłają za nami tylko takie roboty?
Powiedziawszy to, android puścił się przez gęste zarośla tak szybko, jak pozwalały
- Możliwe, że boją się tutaj ruszać bez maszyn wyposażonych w pancerze - ode-
mu na to jego metalowe nogi. Chewie tylko raz spojrzał na Hana i Leię, a potem udał
zwała się Leia. - Albo bez działek blasterowych.
się w ślady Threepia.

Tematy