- Myślisz, że zakon zniży się do szantażu?- Wiem, że mogą to zrobić... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Och, wiedźmy owinęły swoje sÅ‚owa w pozÅ‚acany papierek, powiedziaÅ‚y ci, byÅ› sprawdziÅ‚a plotki krążą­ce o córce. PodsycajÄ… twojÄ… ciekawość i twoje obawy. OdwoÅ‚aÅ‚y siÄ™ do twojego poczucia odpowiedzialnoÅ›ci, sprawiÅ‚y, że poczuÅ‚aÅ› siÄ™ winna, iż uciekÅ‚aÅ› na Kaladan. I ukazaÅ‚y ci perspektywÄ™ ocalenia wnuków. Jessika patrzyÅ‚a na niego w milczeniu. MówiÅ‚, jak gdyby byÅ‚ Å›wiadkiem naÅ‚adowanych emocjami spotkaÅ„ z Cenzorkami za­konu żeÅ„skiego. PoczuÅ‚a siÄ™ doszczÄ™tnie pokonana siÅ‚Ä… jego argu­mentów i zaczęła na poważnie rozważać możliwość, że Leto mówi prawdÄ™, twierdzÄ…c, iż Alia planuje porwanie.
- Widzisz, babciu, muszę podjąć ciężką decyzję - powiedział. - Czy podporządkować się mistyce Atrydów? Czy żyć dla moich poddanych... i umrzeć za nich? Czy wybrać inną drogę - tę, która pozwoli mi żyć tysiące lat?
Jessika mimowolnie siÄ™ wzdrygnęła. SÅ‚owa wypowiedziane tak Å‚atwo dotyczyÅ‚y tematu, który byÅ‚ starannie unikany przez Bene Gesserit. Wiele Matek Wielebnych mogÅ‚o skorzystać z tej drogi... lub przynajmniej spróbować. Dla nowicjuszek zakonu dostÄ™pne byÅ‚y manipulacje chemiÄ… organizmu, gdyby jednak chociaż jedna siÄ™ na to zdecydowaÅ‚a, wczeÅ›niej czy później wszystkie poszÅ‚yby jej Å›ladem. Nie udaÅ‚oby siÄ™ ukryć tego procederu przed oczami z ze­wnÄ…trz, a wiedziaÅ‚y na pewno, że obranie takiej drogi sprowadziÅ‚o­by na zakon zagÅ‚adÄ™. Krótko żyjÄ…ca ludzkość obróciÅ‚aby siÄ™ prze­ciw nim.
- Nie podoba mi siÄ™ kierunek, w jakim zdążajÄ… twe myÅ›li - po­wiedziaÅ‚a Jessika.
- Bo ich nie rozumiesz - odparł. - Ghania i ja... - Potrząsnął głową. - Alia odrzuciła tę drogę.
- Jesteś pewien? Wysłałam już wiadomość do zakonu, że Alia praktykuje to, co nie do pomyślenia. Spójrz na nią! Nie postarzała się ani o dzień od dnia, kiedy ostatni raz ją...
- Ach...! - PrzerwaÅ‚ jej, machajÄ…c rÄ™kÄ…. - Ja mówiÄ™ o czym in­nym, o tym, jak perfekcyjnie utrzymuje siÄ™ poza granicami tego, co kiedykolwiek osiÄ…gnęły istoty ludzkie.
Jessika zamilkÅ‚a, przerażona. Jak Å‚atwo sprawiÅ‚, że siÄ™ zdradziÅ‚a, iż wysÅ‚aÅ‚a wiadomość! WiedziaÅ‚ z pewnoÅ›ciÄ…, że ta wiadomość ozna­cza wyrok Å›mierci na AliÄ™. I bez wzglÄ™du na to, w jakie oblekÅ‚aby jÄ… sÅ‚owa, ich sens sprowadzaÅ‚ siÄ™ do opisu tego samego wystÄ™pku. Czy nie wiedziaÅ‚, czym groziÅ‚o ich wypowiedzenie?
- Mów jaśniej - powiedziała w końcu.
- Jak? - zapytał. - Dopóki nie zrozumiesz, że Czas nie jest tym, czym się wydaje, nie mogę ci nawet zacząć wyjaśniać. Mój ojciec to podejrzewał. Znalazł się na granicy zrozumienia, ale mu się nie udało. Teraz należy to do mnie i Ghani.
- Nalegam, żebyÅ› wyjaÅ›niÅ‚ - powiedziaÅ‚a Jessika, a jej palec po­wÄ™drowaÅ‚ w pobliże zatrutej igÅ‚y, którÄ… trzymaÅ‚a pod faÅ‚dÄ… szaty. Gom dżabbar, tak Å›miertelny, że najlżejsze tkniÄ™cie jego ostrza za­bijaÅ‚o w ciÄ…gu paru sekund.
"Ostrzegły mnie, że może będę musiała tego użyć". Myśl ta wprawiła mięśnie jej ramion w narastające falami drżenie.
- Dobrze - westchnÄ…Å‚. - Po pierwsze, nie ma różnicy miÄ™dzy dziesiÄ™cioma tysiÄ…cami lat a rokiem; nie ma różnicy miÄ™dzy tysiÄ…­cem lat a uderzeniem serca. Nie ma różnicy. Oto pierwszy fakt doty­czÄ…cy Czasu. I drugi: caÅ‚y wszechÅ›wiat z caÅ‚ym jego czasem jest we­wnÄ…trz mnie.
- Co to za brednie? - zapytała z naciskiem.
- Widzisz? Nie rozumiesz. Postaram się więc wyjaśnić to w inny sposób. - Podniósł dłoń, by gestami ilustrować słowa. - Poruszamy się naprzód, cofamy się.
- Ależ w ten sposób niczego mi nie wyjaśniasz!
- Masz sÅ‚uszność - rzekÅ‚. - SÄ… sprawy, których nie można wytÅ‚u­maczyć sÅ‚owami. Można je pojąć tylko poprzez doÅ›wiadczenie. Nie jesteÅ› przygotowana na coÅ› takiego, podobnie jak nie widzisz mnie, gdy na mnie patrzysz.
- Ale... patrzÄ™ prosto na ciebie. OczywiÅ›cie, że ciÄ™ widzÄ™! - WpatrywaÅ‚a siÄ™ w niego. To, co usÅ‚yszaÅ‚a, odzwierciedlaÅ‚o wie­dzÄ™ z Kodeksu Zensunnitów, którego uczyÅ‚a siÄ™ w szkoÅ‚ach Bene Gesserit, i byÅ‚o grÄ… słów w celu zmÄ…cenia czyjegoÅ› rozumienia fi­lozofii.
- Na pewne rzeczy nie ma się wpływu - powiedział.
- I jak wyjaÅ›nisz tÄ™... tÄ™ doskonaÅ‚ość, która tak daleko przekra­cza doznania reszty ludzkoÅ›ci?
- Jeżeli odwleka siÄ™ starość czy Å›mierć przez zażywanie melan­Å¼u lub wyuczonÄ… kontrolÄ™ biochemicznej równowagi, której wy, Bene Gesserit, sÅ‚usznie siÄ™ obawiacie, taka zwÅ‚oka daje jedynie zÅ‚udzenie sprawowania kontroli. Gdy ktoÅ› przekracza sicz, bez znaczenia jest, czy idzie wolno, czy szybko. DrogÄ™ przez czas do­Å›wiadcza siÄ™ w duszy.
- Dlaczego żonglujesz słowami? Zjadłam zęby na rozgryzaniu takich nonsensów na długo, zanim narodził się twój ojciec.
- Ale tylko zęby rosną - powiedział.
- To tylko słowa!
- Ach, jesteÅ› bardzo blisko!
- Ha!
- Babciu?
- Tak?
Przez długą chwilę milczał, po czym rzekł:
- Widzisz? Wciąż możesz reagować jak dawniej. - Uśmiechnął się do niej. - Ale nie możesz przeniknąć wzrokiem cieni. Jestem w miejscu - znowu się uśmiechnął - do którego bardzo zbliżył się mój ojciec. Kiedy żył, to żył, ale kiedy umarł, nie udało mu się umrzeć.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Pokaż mi jego ciało!
- Myślisz, że Kaznodzieja jest...
- Możliwe, lecz jeżeli nawet tak, to nie jest jego ciało.
- Nic nie wyjaśniłeś - oskarżyła go.
- Uprzedzałem cię.
- Po co więc...
- Pytałaś. Musiałem ci to udowodnić. Teraz wróćmy do sprawy Alii i jej planu porwania...
- Planujesz to, co nie do pomyślenia? - zapytała z naciskiem, nieco wysuwając przygotowany trujący gom dżabbar spod szaty.
- BÄ™dziesz jej katem? - zapytaÅ‚ zwodniczo Å‚agodnym gÅ‚osem i wskazaÅ‚ na palce, które trzymaÅ‚a pod szatÄ…. - SÄ…dzisz, że ona po­zwoli ci tego użyć? Czy myÅ›lisz może, że ja ci na to pozwolÄ™?

Tematy