W pewnych społecznościach zwierzęcych, gdzie pozycja w hierarchii społecznej opiera się na dominacji, wielkość ciała jest ważnym czynnikiem decydującym o pozycji zajmowanej przez zwierzę w grupie*.
W walkach wewnątrzgatunkowych wygrywa zwykle zwierzę większe i silniejsze. Wiele gatunków rozwinęło jednak specjalne wzorce zachowań, pozwalających zminimalizować negatywne skutki agresji wewnątrzgatunkowej poprzez sprowadzenie jej raczej do pokazów siły i wielkości niż rzeczywistej walki. Rywalizujące ze sobą osobniki uciekają się przy tym z reguły do różnych sztuczek, wizualnie powiększających rozmiary ich ciała. Ssaki wyginają plecy i jeżą futro, ryby rozszerzają płetwy i nadymają się wodą, ptaki stroszą pióra i rozwijają skrzydła. Bardzo często sama ta demonstracja siły i rozmiaru skłania jednego z rywali do ucieczki i ustąpienia pola najwidoczniej większemu i silniejszemu przeciwnikowi.
Futra, płetwy, pióra. Czyż to nie zastanawiające, jak te najdelikatniejsze części ciała mogą być wykorzystywane, by nadać zwierzęciu pozory większych rozmiarów? Nasuwa to dwa wnioski. Pierwszy dotyczy szczególnego związku między rozmiarem i statusem. Związek ów może być wykorzystywany przez jednostki potrafiące wyglądać na większe po to, by być traktowane jako ważniejsze. Właśnie to jest powodem, dla którego zawodowi oszuści z reguły noszą buty na podwyższonym obcasie, nawet jeżeli są niemałego wzrostu. Wniosek drugi ma bardziej ogólny charakter - zewnętrzne oznaki władzy i autorytetu mogą zostać sfingowane za pomocą nawet bardzo ulotnych środków. Po przykład - dosyć zresztą wstrząsający - zwróćmy się do królestwa tytułów.
Grupa badaczy - lekarzy i pielęgniarek związanych z trzema szpitalami na środkowym zachodzie USA - zaobserwowała z niepokojem coraz to silniejszą, mechaniczną uległość pielęgniarek wobec poleceń lekarzy. Nawet dobrze wyszkolone pielęgniarki, o wysokich kwalifikacjach zawodowych, są z reguły dalekie od używania tych kwalifikacji do zweryfikowania sensowności poleceń lekarzy. Po otrzymaniu polecenia zdają się o nim nie myśleć, poprzestając na samym jego wykonaniu.
* Dotyczy to nie tylko zwierząt. Na przykład, w wyborach prezydenckich w USA w XX wieku, 20 razy na 23 przypadki wygrywał wyższy z dwóch głównych kandydatów. To samo zdaje się odnosić i do wyborów "sercowych" - badania nad ogłoszeniami matrymonialnymi pokazują, iż mężczyźni ogłaszający się jako wysocy, mają wyraźnie większą szansę spotkać się z zainteresowaniem kobiet odpowiadających na ogłoszenie. Jednak wzrost kobiet działa w przeciwnym kierunku - kobiety anonsujące siebie jako niższe i lżejsze, cieszą się względnie większym zainteresowaniem mężczyzn (Lynn i Shurgot, 1984; Shepperd i Strathman, 1989).
Widzieliśmy już, jak tendencja ta prowadzić może do doodbytniczego podawania kropel na uszy. Badacze, o których mowa (Hofling i in., 1966), poszli jednak krok dalej. Po pierwsze, pragnęli oni sprawdzić, czy idzie tu o odosobnione przypadki, czy też o szeroko rozpowszechnione zjawisko. Po drugie, chcieli sprawdzić, czy mechaniczna uległość pojawi się także w przypadku poważnego błędu lekarskiego - przepisania zbyt dużej dawki leku przez lekarza, który nie jest do tego upoważniony. Po trzecie wreszcie, chcieli sprawdzić, czy do uległości wystarczy sam tytuł doktora, użyty przez nieznajomego mężczyznę, który właśnie przedstawił się pielęgniarce jako doktor i to jeszcze w dodatku przez telefon. Szło tu więc o możliwie najsłabszą oznakę autorytetu.
Badanie polegało na tym, że jeden z badaczy dzwonił do jednej z 22 pielęgniarek z oddziału chirurgicznego, ogólnego, pediatrycznego lub psychiatrycznego, przedstawiał się jako lekarz z danego szpitala i wydawał polecenie, aby temu a temu pacjentowi podać 20 miligramów Astrogenu. Pielęgniarka miała co najmniej cztery powody, by polecenie to potraktować z dużą ostrożnością. Po pierwsze, zostało ono przekazane telefonicznie, co było wyraźnym naruszeniem obowiązujących w szpitalu zasad. Po drugie, Astrogen nie był na liście leków dopuszczonych do standardowego użytku w tym szpitalu. Po trzecie, przepisana dawka zdecydowanie przekraczała dawkę dopuszczalną - na etykiecie leku wyraźnie napisano, że dopuszczalna dawka dzienna Astrogenu wynosi 10 miligramów, a więc połowę tego, co lekarz przepisał. Po czwarte wreszcie, zlecenie wydane zostało przez człowieka, którego pielęgniarka nigdy nie spotkała, nie widziała ani nawet nie rozmawiała z nim wcześniej przez telefon. Pomimo tego, 21 pielęgniarek na 22 posłusznie podeszło do szafy z lekami, wzięło Astrogen i skierowało swe kroki do wyznaczonego pacjenta (po drodze spotykając badacza, który je zatrzymywał, wyjaśniając naturę prowadzonego eksperymentu).
Wynik budzący dreszcz przerażenia: 95% pielęgniarek bez wahania uległo wyraźnie niewłaściwemu poleceniu. Jest nad czym się zastanawiać. Szczególnie zważywszy wspomniany już fakt, że w przeciętnym szpitalu 12% dziennych zleceń na podanie leków to zlecenia błędne. Pozostając w szpitalu dłużej niż tydzień, mamy więc graniczącą z pewnością możliwość, że i my sami padniemy ofiarą większej lub mniejszej pomyłki. Wyniki przedstawionego badania pokazują też, że błędy takie wcale nie muszą ograniczać się do wpuszczania niewinnych kropli w niewłaściwe miejsce, ale mogą mieć charakter dramatycznie poważny. Interpretując swoje wyniki, Hofling i współpracownicy dochodzą do pouczającego wniosku: