Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Sulgrave zostało zaprojektowane dla wygody miesz­kańców, a nie na pokaz. Na przykład tutaj, w pokojach pana domu - Sara objęła gestem otaczające ich pomieszczenia, - Jestem pewna, że to kobieta wpadła na pomysł, by umieścić łazienkę pomiędzy garderobami.
- Ojej, przypomniałam sobie, że powinnam sprawdzić wodę do pani kąpieli! - wykrzyknęła Jenny. - Zabiorę też Futrzaka. Na pewno pani nie chce, żeby plątał się tu dzisiaj pod nogami.
Sara zachichotała, ujrzawszy oburzoną minę kota, którego Jenny wyniosła na korytarz. Był to ów przyjacielski kocur, którego Sara poznała podczas swej pierwszej wizyty w Sulgrave. Mikahl twierdził, że zwierzak wprowadził się do domu tego samego dnia, co i on. Oficjalnie już nazwany imieniem Futrzak, stał się pełnoprawnym lokatorem domu.
Pozostawiona wreszcie samej sobie, Sara zaczęła powoli rozcze­sywać włosy. Mikahl postąpił bardzo rozsądnie i jednocześnie bardzo uprzejmie, pozwalając, by to ona zdecydowała, kiedy chce skon­sumować małżeństwo. Gdyby tego nie zrobił, byłaby teraz spięta niepewna, przestraszona perspektywą nadchodzącej nocy. Tymczasem dzięki owemu posunięciu, czuła się spokojna i zrelaksowana, chciała zostać z Mikahlem sam na sam, nie obawiając się przy tym, że nie sprosta jego oczekiwaniom.
Odprawiwszy Jenny na noc, Sara wzięła kąpiel, założyła haftowaną koszulę nocną i dopasowany do niej peniuar. Delikatny muślin był równie lekki jak jedwab, a jego zmysłowy dotyk pobudzał jej wrażliwą skórę. Nawet ciężar włosów opadających na plecy stymulował jej zmysły. Wędrowiec taktownie zniknął, kiedy weszli już do domu, teraz jednak Sara zaczynała za nim tęsknić.
Zbyt niespokojna, by usiąść czy się położyć, chodziła po sypialni, przestronnym pokoju, z którego za dnia roztaczał się wspaniały widok na wzgórza Downs. Teraz ciemności nocy rozpraszał łagodny, romantyczny blask trzech lampek. Choć Mikahl mieszkał tu zaledwie od kilku tygodni, wystrój pokoju odzwierciedlał wyraźnie jego upodobania. Na jednej ze ścian wisiał orientalny obraz przedstawiający zaśnieżone, piękne w swej grozie góry, podłogę zaś zakrywał najwspanialszy chiński dywan, jaki Sara widziała w swym życiu, barwny i tak gruby, że sprężynował pod stopami niczym dobrze utrzymany, gęsty trawnik.
Łóżko jednak było angielskie, wykonane z drewna orzechowego, solidne i przestronne jednocześnie. Był to naprawdę ładny mebel; Sara z uznaniem dotykała wypolerowanych, grubych drążków, potem spojrzała na niebieską kołdrę, pod którą kryły się delikatne, świeżo wykrochmalone prześcieradła.
Nagle dobry nastrój Sary uleciał, zniknął jak zdmuchnięty płomień świecy. Zacisnęła palce na krawędzi łóżka, przypominając sobie wyraźnie ową chwilę w ogrodzie, kiedy zaufanie i przyjemność zamieniły się w ból i gniew. Czuła się zdradzona, przytłoczona jego siłą...
Wzięła głęboki oddech i odwróciła się. To był niefortunny wypadek, spowodowany jej niezdecydowaniem i jego pożądaniem, oboje w równej mierze byli winni temu, co się stało. Nie chciała nigdy, a tej nocy szczególnie, wracać do tego przykrego wspomnienia.
Na stoliku ustawionym pomiędzy oknami znajdowała się mała, jadeitowa figurka konia i chińska porcelanowa waza z karmazynowymi różami. Sara obawiała się, że Sulgrave będzie surowe i zimne, ponieważ nie dokonywano w nim jeszcze żadnych remontów, Mikahl zadbał jednak o to, by na jej przywitanie dom wypełnił się barwnymi kwiatami późnego lata. Te róże musiały zostać ścięte i ułożone tuż przed jej przyjazdem, na ich płatkach bowiem widniały jeszcze resztki wieczornej rosy. Dotknęła aksamitnego pąka. Czerwień, kolor namięt­ności.
Doskonale wyczuwając odpowiednią porę, Mikahl pojawił się w drzwiach jej sypialni. Jego śniada, egzotyczna uroda podkreślona była przez czarną, aksamitną szatę, zdobioną bogatymi, szkarłatno - złotymi haftami. Wyglądał wspaniale, niczym gość z jakiegoś szlachetniejszego, bardziej dramatycznego świata. Doskonale pasowało do niego określenie „cudowny barbarzyńca” ukute przez ciotkę Marguente. Sara czuła, jak na jego widok uginają się pod nią kolana.
Jak należy zachowywać się podczas nocy poślubnej, zwłaszcza tak nietypowej? Nie znając właściwej etykiety, Sara ograniczyła się do skąpego komentarza:
- Co za niezwykły strój. Zakładam, że pochodzi gdzieś ze Środ­kowego Wschodu?
Mikahl skinął głową.
- To jeden z wielu rodzajów tureckiego kaftana. Czasami nużą mnie zachodnie ubrania. - Przeszedł przez pokój i stanął obok niej. - Czy Jenny znalazła wszystko, co było ci potrzebne? Choć ten lokaj, którego mi przysłałaś, jest bardzo kompetentny, nie wszystko jeszcze działa tutaj jak należy.

Tematy