Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Ben wzruszył ramionami. Chciał się uspokoić i wyciszyć swoją aurę Mocy przed
udzieleniem odpowiedzi. W oczach Taalona pojawiła się natychmiast mroczna furia i młody Jedi wszystko zrozumiał: Arcylord doskonale wie, że on zamierza skłamać.
- Hej... tato?
Za jego plecami rozległ się dźwięk uruchamianego miecza świetlnego. Ben nie potrzebował
dalszych wyjaśnień. Wiedział, że jego jedyną szansą jest powstrzymanie Taalona, zanim Taalon powstrzyma jego, więc błyskawicznie zerwał własną broń z pasa. Zrobił krok naprzód, obracając rękojeść miecza w dłoni. Szykował się do zadania ciosu znad głowy; odwrócił się w lewo, żeby zmusić Vestarę do usunięcia mu się z drogi.
Ale dziewczyna nie zareagowała na dźwięk włączanego miecza tak, jak oczekiwał młody
Jedi. Patrzyła po prostu z niedowierzaniem zagubionymi zielonymi oczami na skwierczące ostrze.
Ben przygotował się już, żeby odepchnąć Sithankę na bok, jeśli tylko spróbuje kontrataku.
Jednak kontratak nie nastąpił. Na twarzy Vestary pojawił się zawiedziony grymas; potem opuściła rozgoryczony wzrok. Młody Jedi poczuł w sercu zimny ciężar, gdy zdał sobie sprawę, co dziewczyna o nim myśli: że ich flirt nic dla niego nie znaczył i że od początku miał zamiar ją zabić.
Ben zatrzymał się w pół kroku i nie mogąc sięgnąć ponad Vestarą, żeby zaatakować Taalona, szybkim ruchem ustawił się za jej plecami.
Jaskinię wypełnił głośny plusk. Młody Skywalker zrozumiał, że już za późno, więc odwrócił
się, trzymając miecz świetlny obiema rękami, by zasłonić się nim przed Vestarą. Dziewczyna też sięgnęła po broń i przyjęła postawę defensywną; wyglądała bardziej na zaskoczoną niż
przygotowaną do walki. Kilka metrów od nich ojciec Bena skoczył w stronę przeciwnego końca
jaskini, a shikkar Gavara Khaia roztrzaskał się, trafiając w skałę tuż za nim z delikatnym brzękiem.
Vestara stanęła prosto, wreszcie gotowa do ataku. Ben rzucił się naprzód, biorąc zamach mieczem i celując w jej wysunięte do przodu kolano. Dziewczyna zapaliła własne ostrze i odwróciła je na dół, by zablokować cios. Jej spojrzenie stwardniało, a jej parang zaczął wysuwać się z pochwy.
Ale młody Skywalker już brał obrót, z którego wyprowadził gwałtowne kopnięcie w jej
uszkodzony bark.
- Z drogi! - krzyknął.
Cios trafił dziewczynę w ramię, przesuwając je w górę. Rozległ się głośny trzask i Vestara zatoczyła się na bok, a trafiona ręka zwisła bezwładnie. Ben zatrzymał się przy brzegu sadzawki i zobaczył pod powierzchnią opadającego coraz niżej Taalona. Już chciał rzucić się za nim, ale ojciec odepchnął go Mocą.
- Nie, Ben! Weź...
Ogłuszający huk przerwał polecenie Luke’a, a oślepiające niebieskie światło błyskawic
Mocy wypełniło grotę. Ben wyciągnął lewą ręką blaster i rozejrzał się za źródłem szalejących wiązek energii. To Gavar Khai, przykucnięty po drugiej stronie sadzawki, ciskał błyskawicami w Luke’a.
Młody Skywalker nacisnął kilka razy spust blastera, a jego strzały posłały Khaia na ścianę jaskini. Z szat i zbroi Sitha unosił się dym. Wyczuwając niebezpieczeństwo, Ben odwrócił się i zobaczył pędzącą na niego Vestarę. Wywijała mieczem w skomplikowanej sekwencji ciosów, a ostrze zostawiało w powietrzu złożoną siatkę śladów.
Chłopiec otworzył ogień w jej kierunku, ale niemal natychmiast musiał zapalić ostrze
własnego miecza, żeby uporać się z odbitymi przez nią strzałami. Spotkali się pół uderzenia serca później i Vestara, mimo rannego barku i mniejszych rozmiarów, zbiła jego zasłonę silnym atakiem.
Ben przewrócił się na plecy, wycelował blaster ponad jej zasłoną i wystrzelił trzykrotnie.
Dziewczyna uchyliła się i to był błąd, którego Ben potrzebował: zerwał się na równe nogi i posłał
wzmocniony Mocą cios łokciem w jej splot słoneczny.
Vestara poleciała do tyłu... i zderzyła się z wychodzącym z wody Taalonem. Oboje
potoczyli się dalej. Arcylord rzucił wiązankę przekleństw, ale ucichł, gdy uderzyli w ścianę.
Podniósł się na kolana i Ben zobaczył, jak pięść Sitha unosi się i opada. Vestara jęknęła z bólu.
Luke pojawił się przy nich niemal natychmiast. Jego miecz z trzaskiem zderzał się raz po raz z zasłoną Taalona, rozsiewając wokół iskry. Musieli pokonać Arcylorda, póki mieli przewagę, więc Ben rzucił się na pomoc ojcu.
Po przeciwnej stronie sadzawki mroczna postać Gavara Khai podniosła się z trudem i
pokuśtykała w stronę walczących. Ben zaczął się zastanawiać, czy Khai widział, jak Taalon bije jego córkę. I czy ojcowski gniew wystarczy, żeby zwrócić Sitha przeciwko jego Lordowi.
I właśnie wtedy parang Khaia wysunął się z pochwy i wirując, przeleciał nad sadzawką,
kierując się prosto na Bena. Chłopiec uniósł miecz świetlny, żeby zablokować cios... i udało mu się przeciąć szklaną broń na dwoje. Rękojeść poleciała w bok i roztrzaskała się o ścianę, ale Sith wciąż trzymał w uścisku Mocy ostrze, które natychmiast zawróciło i znów pomknęło w stronę młodego Jedi. Ben próbował uskoczyć, ale za późno - poczuł, jak ostrze rozcina jego ciało pomiędzy żebrami. Cały bok zapłonął cierpieniem, a oddech opuścił go wraz z okrzykiem bólu.
Spodziewając się, co teraz nastąpi, Ben błyskawicznie odwrócił się w stronę Khaia, ale jego miecz świetlny przeciął tylko powietrze. Gavar już zdążył skoczyć w stronę Taalona i starszego Skywalkera. Chłopiec puścił blaster i wyciągnął dłoń; zamierzał użyć Mocy, by cisnąć Khaiem o ścianę groty, ale Sith odpowiedział własnym pchnięciem, odrzucając Bena w stronę wejścia do jaskini.
- Tato! - Głos Bena przypominał raczej skrzek. - Za... tobą!
Powinien był wiedzieć, że nie ma się co martwić. Khai jeszcze nie włączył swojego miecza, kiedy Luke już robił unik i chwytał kostkę Sitha. Pociągnął za nią, lekko przekręcając, a Gavar poleciał prosto na Taalona i Vestarę. Mistrz Jedi wywinął młynka mieczem, a przedramię któregoś z Sithów wylądowało na dnie groty. Ben nie miał pewności, do kogo należało.
Nagle zobaczył, jak wiązka błyskawic Mocy posyła jego ojca na ścianę tuż obok niego.
Młody Skywalker zapalił swój miecz świetlny i przeciwstawił ostrze trzaskającym piorunom. To wystarczyło żeby uwolnić Luke’a z ich uścisku.