Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Rozpowiadał im potem, co uczynił Chwostek z kmieciami i ze
stryjami swymi, i że Niemców wzywał przeciw swoim a trzymał
z nimi.
Wieczór piękny z izby ich potem wyzwał, poszli usiąść na
przedsieni i rozmawiać zaczęli znowu. Piastun zagadnął ich o
wiarę nową, której ciekaw był bardzo. Naówczas młodszy z gości
tak mówić począł:
- Wiara to jest jedna, co cały obejmuje świat, a gdy się to stanie,
bo idzie z potęgą wielką, nie będzie w nim ani wroga, ani
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
302
niewolnika, ani plemienia upodlonego, tylko jedni bracia ojca
jednego... Na naszej ziemi przyjąć się ona musi i rozkrzewić
bujnie, bo u nas już przed wieki te prawdy niegdyś królowały i
nigdyśmy okrutnymi ani bezlitośnymi nie byli. Obcy miał u nas
schronienie, ubogi chleb, słaby politowanie... grzebaliśmy
umarłych, głodnych karmili, bronili uciemiężonych, a nie
znaliśmy tylko jednego Boga, choć całego jego blasku dostrzec nie
mogliśmy.
- I ten Bóg wasz jedyny Niemców i wrogów kochać każe! - zawołał
Piastun - dziw to wielki!
Uśmiechnęli się goście.
Po chwili stary wstał i podniósłszy z ziemi dwa patyczki złożył je
na krzyż ukazując ten znak gościom.
Widziałem znak ten - rzekł - wiem, że go czczą ludzie tej wiary
nowej, noszą go na sobie dla obrony od wszelkiego złego...
Powiedźcie mi, co on oznacza?
Jeśli mnie posłuchać zechcecie - odezwał się młodszy biorąc z
poszanowaniem krzyżyk i całując go, a potem spod sukni
dobywszy podobny kruszcowy i pokazując Piastunowi - jeśli
posłuchać chcecie, opowiem wam chętnie o tym znaku i o wierze
nowej, gdyż podróż moja i towarzysza mojego nie inny ma cel,
tylko szukanie dzieci dla jedynego Boga i nawracanie tych, co go
jeszcze nie znają... Krzyż jest znakiem tego, co na dalekim
wschodzie z wybranego narodu przyszedł na świat i był synem
boskim, a Bogiem samym wcielonym...
Piastun oczy ciekawie wlepił w mówiącego; chciał rzucić jakieś
pytanie, potem zamilkł, a gość tak ciągnął dalej:
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
303
- Był tedy na wschodzie naród wybrany, który wpośród
bałwochwalców sam tylko stale wyznawał jedynego Boga, co
stworzył niebo i ziemię. W narodzie tym byli prorocy, którym
Bóg objawił, że ześle na ziemię syna swojego, aby nową wiarą
świat odrodził, a życiem swym ją poświadczył. Spełniły się
proroctwa w dniu i godzinie naznaczonej i oto sam Bóg narodził
się światu z Dziewicy... w ubóstwie, w nędznej szopce, na
rozdrożach, wśród ucieczki... Całe życie jego było cudowne.
Zaledwie dorósł, nawracał ludzi i oczy im otwierał, leczył
chorych, wskrzeszał umarłych, strapionych pocieszał. Ani królem,
ani wodzem, ani panem być nie chciał. Żył u przybranego za ojca
opiekuna, prostego cieśli, z rybakami i z pospólstwem, a przecie
czuli w nim wszyscy Boga, po prawdzie i świętości tych słów,
jakimi mówił, i po cudach, które czynił. Nauka jego trafiła do serc
wszystkich. Opowiadał, że Bóg jest jeden, że wszyscy ludzie są
dziećmi jego, braćmi sobie, że miłować się powinni i dobrze
czynić. Nakazywał życie skromne i ubogie, przebaczenie win,
opiekę nad słabymi. Tego Boga-Człowieka źli ludzie, nie wierząc
w niego, lękając się, bo im złego czynić bronił, oskarżyli, osądzili
i na takim oto krzyżu z drzewa przybili, powiesili, śmierć mu
zadali...
Piastun westchnął.
- Jakże Bóg mógł zezwolić, aby go męczono? - zapytał.
- Uczynił to dobrowolnie dlatego, aby okazał, że jest Bogiem, aby
umęczony zmartwychwstał i powrócił do nieba.
- Tak się stało? - zapytał stary.
- Stało się tak - rzekł gość - działy się i inne cuda liczne, które
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
304
dzieło boskie ugruntowały. Największym zaś cudem było to, że
owi rybacy, cieśle, lud prosty potrafił nawrócić na tę wiarę
królów, mocarzy i mędrców świata, że powywracano ołtarze
fałszywych bogów, a wiara ta co dzień się szerzy i krzewi...
Milczał Piastun słuchając, a drugi z podróżnych, trzymając ów
krzyżyk drewniany w dłoniach, dodał - że ten znak śmierci stał
się godłem życia nowego i że dlatego noszą go wyznawcy tej
wiary, iż od nazwiska Boga umęczonego imię wzięli, a życie jego
naśladują.
Prosty człek pojął wiele z tych rzeczy, drugich nie zrozumiał, o
inne pytał lub możliwości ich zaprzeczał; tak się rozmowa
przeciągnęła do późna.
Siedzieli na ławie w podsieniu i patrzali stąd na jezioro i wieżę
a szeroką okolicę. Wtem nagle na wzgórzu jednym wśród
ciemności błysło światło i ogień strzelił słupem do góry. Jeszcze
nie pośpieszyli podróżni zapytać, co by to znaczyło, gdy na
drugim i trzecim miejscu pokazały się ognie podobne... w lasach
nawet zapaliły się stosy i łunami odświecały się na niebie.
- Co znaczą te ognie? - zapytali goście - czy to pożary, wzniecone
przez nieprzyjaciela?
- Nie. To wici ogniste - rzekł Piastun - to zapowiedź wojny... W
tej chwili cały kraj, wszystkie miry nasze wiedzą, że ciągnąć mają
tu...
Wskazał na wieżę...
Jakby na urągowisko tej zapowiedzi ognistej kneź na wierzchołku
wieży rozkazał nałożyć stos łuczywa i podpalić go.
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
305
Ogromne płomię buchnęło, jakby cały stołb gorzał we wnętrzu.
W jeziorze spokojnym odbił się ten blask. Widok był wspaniały
razem i straszny. Ognistymi głoskami na tle nocy pisała wojna i