Dotarł do okrągłego otworu i wychylił się z mroku... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Potem wyłączył silnik i wyjął przerobiony miotacz. Rozpęd uniósł go na kilka metrów w powietrze.
Przed nim była tylko wygięta ściana, żadnych widocznych celów.
Opadł na solidną podłogę i obrócił się wokół własnej osi, oceniając możliwe zagrożenia i możliwe cele.
Tory podchodziły prawie do sklepienia; stanowisko kontrolne, żadnych wagoników, żadnych drzwi, nie widać Alemy Rar.
Oddychając ciężko, obrócił się raz jeszcze, upewniając się, że nie ma bezpośredniego zagrożenia.
Doskonale. Był zatem w środku. Szkoda, że nikt nie widział, jak ładnie mu poszło.
Wzruszył ramionami i włożył miotacz do kabury. Musi to kiedyś zrobić jeszcze raz, gdy będzie miał widownię.
Jaina i Zekk prowadzili swoje stealthXy obok siebie, w odległości zaledwie kilku metrów. Razem zobaczyli, jak drzwi hangaru zaczynają się rozsuwać, odsłaniając wielką, oświetloną przestrzeń i Jaga Fela, stojącego w progu i machającego im ręką.
Jaina zdławiła silnik i ślizgiem ruszyła przed siebie, Zekk tuż za nią. Jag wskazał ręką stosik różnych przedmiotów na podłodze przed drzwiami. Jaina zauważyła tam beczki, przewody, elementy urządzeń elektronicznych.
Jag podniósł obie ręce w górę, po czym je rozpostarł, udając efekt eksplozji. Jaina skinęła głową.
A zatem Alema pozostawiła im pułapkę, coś, co wyglądało na zaimprowizowaną bombę. A skoro była improwizowana, istniało prawdopodobieństwo, że Alema wciąż tu jest albo niedawno odeszła.
Jedi ustawili swoje pojazdy pośrodku hangaru, okręcili się na repulsorach, aby znalazły się nosami do drzwi, i wylądowali.
Jag zamknął drzwi zewnętrzne, podszedł i zaczekał, aż podniosą owiewki. Miał uniesiony wizjer.
Jak na razie dwie bomby rzekł, wskazując na warstwę śmieci na podłodze, w miejscu, gdzie drzwi spoczywały na prowadnicy. Jaina dostrzegła tam więcej elementów elektronicznych.
Proste, wręcz prowizoryczne. Ale nie ma statku Sithów.
Jaina wyskoczyÅ‚a z kabiny i stanęła na podÅ‚odze. W tym hangarze byÅ‚o coÅ› nieprzyjemnego, nie tylko zÅ‚a energia, która zalewaÅ‚a to miejsce coÅ› caÅ‚kiem innego. SiÄ™gnęła po to w Mocy i znalazÅ‚a — nienawiść zmieszanÄ… z cierpliwoÅ›ciÄ…, gniew poÅ‚Ä…czony ze sÅ‚użalczoÅ›ciÄ….
Czymkolwiek było źródło tych emocji, niedawno spoczywało przy sąsiedniej ścianie i odeszło zaledwie kilka minut temu.
Poczuła nagłe rozczarowanie.
Uciekła powiedziała.
Zekk podszedł do nich, kręcąc głową.
Nie, nie uciekła. Nie czujecie? Podniósł palec wskazujący i nakreślił linię od kąta, gdzie czekała cierpliwa nienawiść, na zewnątrz przez drzwi hangaru i potem w dół, całkiem w dół, w głąb
asteroidy.
Teraz Jaina też to poczuła. Mogła śledzić poruszenia Alemy. Pojazd, z pewnością jej, znajdował
się tu jeszcze niedawno, zanim ktoś przeleciał nim przez szczelinę w powierzchni asteroidy.
Alema i jej statek czekali na dole.
Jag wzruszył ramionami.
Wie, że tu jesteśmy, możecie skreślić element zaskoczenia. Załatwimy jej po prostu inne niespodzianki. Problem polega na tym, że choć w rezydencji jest ciśnienie, podobnie jak w jaski-niach, pomiędzy jednym a drugim jest jakieś piętnaście metrów próżni.
Nie ma problemu odparła Jaina, otulając się płaszczem Jedi. Pod szatami mamy coś w rodzaju kombinezonów. W hełmach albo maskach awaryjnych możemy przeżyć kilka minut całkowitej próżni.
Jag opuścił wizjer. Jego kolejne słowa były wzmocnione przez głośnik hełmu.
No to ruszajmy. Skończmy wreszcie tę farsę.
Na pokładzie „Zatrutego Księżyca"
To lekki koreliański frachtowiec o charakterystycznym kształcie.
Dician, zelektryzowana słowami Ithili, spojrzała na nią. „Zatruty Księżyc" podkradł się na odległość zaledwie kilku asteroid do rezydencji i teraz czujniki wychwytywały zarówno sam budynek, jak i znajdujący się w pobliżu pojazd.
Dician zaschło w ustach.