Karta rejestracyjna Wojtka znikła nagle ze stołu, nie wiem. co z nią zrobiła, chyba zjadła. Zaczęła mnie przepraszać drżącym głosem i błagać, żebym nie robiła z tego użytku, jakiego znowu użytku, nie chcę użytku, tylko samochód…! Ręce jej się trzęsły, kiedy wypisywała nowy dowód, ogłuszyła mnie, bo myślałam, że będę musiała kłócić się o swoje prawa, przez chwilę nic nie rozumiałam, potem nagle odgadłam. Wojtek posłużył się upoważnieniem, które dostał ode mnie jeszcze w Kopenhadze, na przewóz do Polski i użytkowanie samochodu, wmówił w babę, że tak będzie prościej, mnie nie ma, on jeździ, więc lepiej pisać na niego, miała zapewne wątpliwości i bała się tego kantu, ale w końcu namawiał ją do niego prokurator! Wykorzystał zawód…
Ulgi doznałam niebotycznej. Aż do tego momentu żywiłam obawy, że krzywdzę człowieka, łamię obietnicę, odbieram mu samochód, posługując się szantażem, prezentuję dno moralne i ześwinienie, przesadzam z bezpodstawnymi pretensjami! Teraz nagle okazało się, że najzwyczajniej w świecie, w pełni prawnie, odbieram swoje, broniąc się przed ordynarnym oszustwem i używając odrobiny rozumu.
Nazajutrz zadzwonił Wojtek i zażądał swojego parasola. Zostawił go przez pomyłkę. Wzajemnie zażądałam ręcznika Jerzego, tego beżowego z Magasin du Nord, który zabrał, zapewne też przez pomyłkę. Umówiłam się z nim po południu na Polnej.
Akurat była u mnie Janka. Pojechałyśmy razem. Wojtek podszedł do samochodu, oddał ręcznik, zabrał parasol i rzekł:
— Oświadczam ci, że się nie zgadzam na przerejestrowanie samochodu na ciebie.
— Pocałuj mnie w dupę — odparłam uprzejmie i odjechałam.
Janka siedziała obok mnie jak skamieniała. Znała już całą tę historię rejestracyjną, zdążyłam jej opowiedzieć.
— Wiesz — powiedziała po chwili ze zgrozą — ja dopiero teraz, po raz pierwszy, zrozumiałam, jaki on jest bezczelny!
Wzruszyłam ramionami, bo co tu jeszcze było do gadania. Czarujący łajdak. Nie byłam tylko pewna, co właściwie nastąpiło, sam zgłupiał, czy mnie uważał za bezgraniczną idiotkę. Nie przyszło mu do głowy, że w końcu ten kant się wykryje…?
Łatwo zgadnąć, skąd się wzięło zakończenie Całego zdania nieboszczyka. Wojtek przestał mi się kłaniać, a cała reszta o Nieboszczyku znajdzie się w następnym tomie…