To moja uczennica. Nazywa się Helena
Hillerström. Kiedy będziesz czytać ten list, będę już w moim mieszkaniu w mieście.
Jeszcze do ciebie zadzwonią.
Jan
Włożył list do koperty. Łzy piekły go pod powiekami. Helena Hillerström
wybrana spośród wszystkich ludzi. Jego decyzja była oczywista.
Emmę obudził chłód. Było ciemno. W powietrzu czuć było wilgoć. Leżała na czymś
twardym i zimnym. Chwilę trwało, zanim wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Mały
promień światła wpadał przez wąską szparę u góry jednej ze ścian. Było to jakieś
pomieszczenie pod ziemią. Podłoga i ściany były z betonu, po bokach stały dwie ławki i było
zimno. Na jednej z ławek leżała Helena. Na oko było tam sześć metrów kwadratowych
powierzchni. Sufit był niski, co sprawiało wrażenie, że jest tu jeszcze ciaśniej niż w
rzeczywistości. W najwyższym miejscu sufit mógł mieć najwyżej dwa metry wysokości. Nie
było drzwi. W suficie znajdował się żelazny właz, do którego prowadziła zardzewiała
drabinka. Emma domyśliła się, że to jakiś bunkier obronny. Było ich sporo na Gotlandii i na
Fårö. Kiedy była mała, często się w nich bawili.
W gardle miała sucho, a w ustach czuła kwaśny smak nudności. Poza tym okropnie
bolała ją głowa. Chciała sprawdzić, czy nie krwawi, ale było to niemożliwe, gdyż ręce i nogi
miała związane sznurem. Spojrzała na zawilgocone ściany. Jedyne wyjście stąd prowadziło
przez otwór w suficie, ale właz był zamknięty i z pewnością zaryglowany od zewnątrz. Co ja
tu robię? Gdzie jest Hagman i dlaczego nie zamordował mnie od razu? - myślała. Ponieważ
jeszcze żyła, może istniała jakaś nadzieja na ratunek. Sznur ocierał ją boleśnie. Nie miała
poczucia czasu ani nie wiedziała, jak długo już tu jest. Ciało jej zesztywniało. Z wielkim
wysiłkiem udało się jej usiąść. Próbowała wyjrzeć przez szparę, ale bez rezultatu. Próbowała
uwolnić ręce, ale sznur był zawiązany bardzo mocno. Stopy mogła poruszyć tylko o kilka
centymetrów. Nasłuchiwała jakichś dźwięków, ale było cicho, żaden odgłos nie docierał tu z
zewnątrz. Na podłodze leżały liście. Brązowoszara żaba wpełzła do bunkra. Na suficie
drzemały ćmy. Powietrze było zatęchłe. Położyła się ponownie w nadziei, że ból głowy
minie. Chciała trzeźwo pomyśleć.
Nagle coś zaskrzypiało. Ktoś podniósł klapę zamykającą właz w suficie. Zobaczyła
tylko parę nóg i ktoś zszedł po drabince w dół. To był Jens Hagman. Wytrzeszczył na nią
oczy i przyłożył jej butelkę wody do ust. Piła łapczywie dużymi łykami, nie ważąc się patrzeć
na niego. Kiedy skończyła pić, usiadła. Milczała. Nie wiedziała, co ma robić. Czekała na jego
ruch. Usiadł na ławce naprzeciw niej. Zamknął za sobą właz i w pomieszczeniu było znowu
ciemno. Mogła słyszeć w ciemności jego oddech. Wreszcie postanowiła przerwać tę ciszę.
- Co zamierzasz zrobić?
- Zamknij się. Nie masz prawa nic mówić.
Oparła się o ścianę i zamknęła oczy.
- Chcę do toalety - wyszeptała.
- Gówno mnie to obchodzi.
- Błagam cię. Nie wytrzymam.
Wstał i rozwiązał sznur. Musiała załatwić się przy nim. Kiedy skończyła, związał ją
ponownie. Przeszył ją wzrokiem, wspiął się ponownie na drabinkę i wkrótce zniknął.
Mijały godziny. Leżała na ławce i drzemała. Sen mieszał się jej z jawą. Nie potrafiła
odróżnić snu od rzeczywistości. Chwilami ogarniała ją apatia. Była w jego rękach. Nic nie
mogła zrobić. Mogła tu umrzeć. Zakończyć swoje życie w bunkrze tu, na Fårö. Pomyślała o
dzieciach. Były jak małe brylanciki. Sara i Filip. Ostatni raz widziała je w Burgsvik u brata
Ollego. Przed oczami pojawił się jej obraz machających do niej dzieci, kiedy odjeżdżała. Czy
to był ostatni raz, kiedy je widziała? Bolały ją stawy w rękach. Zesztywniała i ścierpła.
Spojrzała na swoje ręce w smudze wpadającego przez szparę światła. Związane stawy
poczerwieniały od otarć sznura. Postanowiła pomyśleć konstruktywnie i usiadła ponownie.
Jakie miała możliwości? Czy miała szansę obezwładnić Hagmana, gdy znów tu przyjdzie?
Żadnej. Był od niej dużo wyższy. Nie miała żadnej broni. Zaczęła się zastanawiać, gdzie ten
bunkier może się znajdować. Najprawdopodobniej daleko od wszelkich zabudowań, chociaż
latem było tu wszędzie pełno ludzi. Spacerowali po leśnych ścieżkach. Korzystali z wolności.
Spojrzała na małą szczelinę w ścianie. Powinna odważyć się i zacząć krzyczeć? Hagman
mógł być gdzieś w pobliżu. A może jednak odjechał samochodem. Jeśli nawet ją usłyszy, to i
tak nie ma nic do stracenia. Prawdopodobnie nie zabił jej tylko dlatego, żeby móc się stąd
wydostać. To znaczy, że policja już tu jest i jej szuka. Dopóki są tu, na Fårö, nie może jej
więc zabić. Nogi związał jej tym razem trochę luźniej niż poprzednio. Trudno było jej się
poruszać, ale jakoś się udało. Przesunęła się do ściany, wspięła do szczeliny w ścianie i z całej
siły, jak tylko dała radę, zaczęła głośno krzyczeć o pomoc. Raz za razem wołała coraz
głośniej aż do utraty resztek sił. Usiadła ponownie na ławce i czekała. Wzrok miała utkwiony