.. - mruknÄ…Å‚ Bourne.
- Zabawy...? Tak, był nawet niezłym trenerem.
- Jak to?
- Po prostu. Prowadził małą drużynę z East Point. To tuż koło Atlanty. Nieprawdopodobne.
- Czy możemy skoncentrować się na Nowogrodzie?
- Jasne. Dymitr chyba powiedział panu, że jestem już właściwie na emeryturze, ale dorabiam sobie pięć razy w miesiącu jako instruktor.
- Powiedział, ale nie zrozumiałem, co ma na myśli.
- Wytłumaczę panu.
Dziwny Rosjanin mówił jak stary konfederat, ale dawał wyczerpujące wyjaśnienia.
Ludzie przebywający w każdej części Nowogrodu byli podzieleni na trzy kategorie: instruktorów, kandydatów i obsługę. Do tej ostatniej zaliczał się personel KGB, strażnicy i pracownicy techniczni. Fukcjonowanie ośrodka opierało się na bardzo prostych zasadach: kierownictwo codziennie ustalało plan szkolenia, osobno dla każdej części, a instruktorzy, zarówno pełnoetatowi, jak i zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin emeryci, prowadzili indywidualne i grupowe zajęcia, posługując się wyłącznie językiem i dialektem obowiązującym w danej części ośrodka. Porozumiewanie się po rosyjsku było surowo zabronione; instruktorzy często sprawdzali, czy kandydaci pamiętają o tym zakazie, wywrzaskując niespodziewanie rozkazy i obelgi w ojczystym języku. Żaden ze szkolonych mężczyzn nie miał prawa zareagować.
- Co pan rozumie przez plan szkolenia? - zapytał Bourne.
- Różne sytuacje, przyjacielu. Wszystko, co tylko może ci przyjść do głowy. Obiad w restauracji, zakupy w sklepie, tankowanie samochodu... Jaką benzynę wybrać, czy zwykłą, czy bezołowiową, jak o nią poprosić - jednym słowem wszystko, o czym my tutaj nie mamy najmniejszego pojęcia. Ma się rozumieć, od czasu do czasu aplikujemy kandydatom różne niespodzianki, żeby sprawdzić, jak zareagują - na przykład wypadek samochodowy, a co za
tym idzie, konieczność składania zeznań policji i wypełniania formularzy ubezpieczeniowych. Zbyt duża ignorancja może wzbudzić podejrzenia.
Szczegóły. Pozornie nieistotne szczegóły. One są najważniejsze. Na przykład boczne drzwi magazynu broni w Kubince.
- Co jeszcze?
- Cała masa drobiazgów, pozornie nieważnych, które jednak mogą za decydować o wszystkim. Na przykład, co robić, jeśli jakiś opryszek zaczepi cię nocą w ciemnej uliczce? Proszę pamiętać, że wszyscy nasi agenci przechodzą także kurs samoobrony, ale nie zawsze jest wskazane, żeby korzystali ze swoich umiejętności. Trzeba nie tylko wiedzieć, co można, ale także, gdzie i kiedy. A najważniejsza jest dyskrecja... W każdym razie ja tak uważam.
Osobiście zawsze byłem zwolennikiem stawiania kandydatów wobec możliwie wielu niespodziewanych, wymagających szybkiego myślenia sytuacji. Instruktorzy mogą je aranżować według własnego uznania, pod warunkiem jednak, żeby mieściły się w ustalonym schemacie szkolenia z zakresu penetracji środowiskowej.
- Co to znaczy?
- Zawsze staraj się czegoś nauczyć, ale nigdy nie daj tego po sobie poznać. Na przykład moim ulubionym zagraniem było zagadywanie naszych kandydatów w jakimś barze, umownie usytuowanym w pobliżu ważnych instalacji wojskowych. Udawałem zrzędliwego cywilnego pracownika albo rozżalonego na cały świat dostawcę jakichś podzespołów - w każdym razie kogoś, kto dysponuje dostępem do ważnych informacji - i zaczynałem paplać o różnych sprawach, w tym także o tych otoczonych ścisłą tajemnicą.
- Pozwoli pan, że zadam z ciekawości jedno pytanie? - przerwał mu Bourne. - Jak w takiej sytuacji powinni się zachować kandydaci?
- Słuchać uważnie i zapamiętać każdy istotny fakt, cały czas udając, że ich to w najmniejszym stopniu nie obchodzi i rzucając od czasu do czasu uwagi w rodzaju... - W tym momencie absolwent Nowogrodu, który sprawiał wrażenie mieszkańca nizin Południa, zaczął mówić jak rodowity góral. - "Kogo, psiamać, obchodzi takie pieprzenie?". Albo: "Czy ktoś tu, kurwa, kuma, o co biega temu gościowi?. Lub: "W ogóle nie kapuję, o czym pieprzysz, zasrańcu".
- A potem?
- Potem wzywałem po kolei wszystkich moich ludzi i kazałem im powtórzyć to, co miało sens w mojej paplaninie.
- A jak ma się rzecz z przekazywaniem informacji? Czy tego również się tutaj uczycie?
Instruktor spojrzał Bourne'owi prosto w oczy i przez dłuższą chwilę siedział w milczeniu.
- Przykro mi, że zadał pan to pytanie - powiedział wreszcie. - Będę musiał o tym zameldować.
- Nikt mi nie kazał, po prostu byłem ciekaw. Proszę o tym zapomnieć.
- Niestety, nie mogę, a nawet gdybym mógł, też bym tego nie zrobił.
- Ufa pan Krupkinowi?