Na nic więcej nie mogłem się zdobyć.
- Daję panu dwa tygodnie na zidentyfikowanie i schwytanie Krafta. To rozkaz! - uprzedził mój niemy protest. - Mam nowe materiały, z'których wynika niezbicie, że Kraft ma kryjówkę tu, na Tetydzie, pod samym naszym nosem. Przestudiuje pan tę kasetę, to i pan zrozumie, że mam rację.
Rzucił mi wzięty z biurka plastikowy pojemnik. Schwyciłem go w locie, rozpiąłem zamek lewej kieszeni napierśnej, schowałem kasetę, zasunąłem zamek lewej kieszeni napierśnej, zastygłem z powrotem w postawie zasadniczej.
-Wyjaśnię panu wszystko, żeby pan czegoś nie poplątał. Zasadniczo nie jest pan asem, a ja te nowe wiadomości powinienem przekazać Cosmopolowi. Chcę jednak, żeby schwytanie Krafta przypadło w udziale nam, Patrolowi. Należy się nam to. Z tym, że staniemy się potem niepotrzebni, przesadziłem nieco. Oczywiście dosyć jest szumowin, by zapewnić nam dostatnie życie na całe lata, a przemyt minerałów energetycznych z Ostatnich Planet na Marsa i Ziemię to najlepszy interes od czasów prohibicji. Kraft i jego banda to jest sprawa prestiżowa, bo to najbardziej bezczelny skurwysyn w tym rejonie Układu, najsprytniejszy i najbezwzględniejszy trupojad! Naigrawa się z nas od lat! Muszę go mieć!
Komandor Jelinek dał się ponieść wściekłości. Komandor Jelinek krzyczał, szamotał się sam ze sobą i bił pięścią w swoje wielkie biurko. Nawet nie mrugnąłem, udawałem, że mnie nie ma. Przed oczyma widziałem Freda, jak powoli napełnia moją szklankę i równie wolniutko wrzuca do niej kawałki lodu. Albo na odwrót - do grzechoczącej kawałkami lodu pustki nalewa podwójną porcję "komandora". Byle nie Je-linka!
- Muszę - powtórzył już spokojniej Stary i przeciągnął dłonią po rzedniejących włosach. - Dlatego wezwałem pana. Służył pan w Cosmopolu, zna pan ich metody dochodzenia. A więc do dzieła! Ma pan dwa tygodnie. Potem chcę zobaczyć wyniki. Jeżeli ich nie będzie lub uznam je za niedostateczne, wyleci pan z Patrolu na zbity pysk! To wszystko. Odmaszerować!
To były te nowe metody Jelinka! Trzasnąłem obcasami, wykonałem Przepisowy w tył zwrot i potykając się o przeklęty róg dywanu, rzuciłem się do drzwi. Nie poszedłem do baru, chciałem być sam. Komandor skutecznie obrzydził mi cały mój wymarzony urlop. Wiedziałem, że nie będę miał spokoju dopóty, dopóki nie uporam się z zadaniem lub padnę.
W pokoju miałem płaską butelkę mojej ulubionej whisky i to powinno na razie wystarczyć. Poza tym byłem ciekaw, co też Jelinek dał 011 na tej taśmie. Wszedłem do siebie i nie rozbierając się z kombinezonu Jedną ręką wrzuciłem kasetę do czytnika, a drugą odkręcałem już flachę.
Łyknąłem porządnie i zakręciłem "Komandora Craxa". Z czytnika dobywały się jakieś dłuższe i krótsze świsty. Po dobrej chwili zrozumiałem wreszcie, że to kod sygnałowy Patrolu podający rozlokowanie jednostek w ubiegłych dwóch tygodniach. Pod koniec nagrania czyjś stentorowy głos wyjaśnił, że nagrania dokonano z nasłuchu obcej radiostacji na terenie Bazy Patrolu na Tetydzie! To było coś! Teraz rozumiałem, dlaczego Jelinek nie kwapił się z tą wiadomością do Cosmopolu. Z nagrania wynikało jasno, że Kraft ma swoją kryjówkę tuż obok nas. Albo to on sam podawał swoim ludziom współrzędne - a więc ma do nich dostęp przynajmniej taki sam jak każdy pilot czy dziwka, która z nim śpi - albo zrobił to jego człowiek - też jeden z nas - który schwytany mógł zaprowadzić do swojego szefa.