Wniosek z tego myślenia ulągł jej się straszliwy. Te niedołęgi i niedojdy, ci idiotyczni złodzieje, włamywacze i zbrodniarze napadają wszystkich, tylko nie tego, kogo trzeba. Nie Karola. Zatem nie ma siły, Karola musi zabić sama. Osobiście.
Możliwości pozostały jej dwie: otruć go albo rąbnać w łeb. Jeśli otruć, to tylko w miejscu pracy, broń Boże nie w domu. Jeśli rąbnąć w łeb, to w sytuacji niejako bandziorskiej, obok samochodu... nie, nie tak, obok miejsca postoju samochodu, bo samochód trzeba będzie ukraść. I porzucić byle gdzie, lekko rozbiwszy. Względnie w domu, pozorując potem włamanie. I oczywiście w tym drugim wypadku należy spowodować nieobecność wszystkich, jej samej, Helenki i Justynki...
Potwornie skomplikowane!
Przewidywane trudności, związane z waleniem w łeb, od razu zachęciły ją do skupienia się na pierwszej możliwości. Z pewnością będzie wymagała mniejszych wysiłków fizycznych. Tyle że w pracy, koniecznie w pracy...
Ktoś jej nagle popukał w szybę. Pogrążona w rozmyślaniach Malwina wzdrygnęła się i zamiast zapalić silnik i opuścić szybę, otworzyła drzwiczki.
- Jedzie pani może do miasta? - powiedziała Muminkowa, wsiadając natychmiast. - Pojechałabym z panią, na bazar przy Wałbrzyskiej chcę wstąpić. Można?
Na bazarze przy Wałbrzyskiej Malwina nie miała wprawdzie żadnego interesu i wybierała się raczej do Geanta, ale od razu pomyślała, że kto wie? Na każdym bazarze sprzedają różne dziwne rzeczy, może znajdzie coś odpowiedniego dla siebie, nie żeby zaraz cyjanek, ale jakąś roślinkę...
- Niech pani popatrzy, co za dzieci cholerne, dopiero wczoraj znalazłam, a już zeszłego lata z Krymu przywiozły - mówiła Muminkowa w ponurym rozdrażnieniu. - A mówiłam, do ruskich nie jechać, bo kto to tam wie, co się teraz u nich dzieje, to nie, pojechali. Młodzież kontakty międzynarodowe zacieśnia, ja im zacieśnię, pani wie, co przywieźli? Jagód cisowych sobie nazbierali, o, proszę!
Nigdy w życiu Malwina nie widziała jagód cisowych i nie miała najmniejszego pojęcia, że wyglądają jak miniaturowe wrzecionka. Wyjeżdżając powoli z parkingu, spojrzała na wielką serwetkę śniadaniową, którą podtykała jej pod nos zirytowana Muminkowa. W serwetce widać było ze dwie rzetelne garście jakichś strzępków i malutkich kawałeczków, jakby drewnianych, trochę czegoś podobnego do połamanej tekturki oraz kilka czarnych śmietków, które w najmniejszym stopniu nie przypominały żadnych jagód. Ale skoro Muminkowa twierdziła, że to jagody... Możliwe, że po wysuszeniu przybierały taką postać.
- I co? - spytała z miernym zaciekawieniem.
- No jak to co?! Przecież to śmiertelna trucizna! Cud boski jeszcze, że dla żartu nikomu do niczego nie nasypali! Stare konie, a głupie, za rękę to trzeba trzymać bez przerwy!
Malwina z wrażenia jednym kołem wjechała na krawężnik chodnika.
- Poważnie? Trucizna? I co pani z tym zrobi?
- Wyrzuciłabym byle gdzie, ale czyja wiem, Jeszcze jakie zwierzę zeżre...
- Może spalić w kominku?
- Też nie wiem, czy to dobrze, a jak dym z tego też jest trujący...?
Pragnienie zawładnięcia śmiercionośnym produktem w mgnieniu oka wybuchło w Malwinie z siłą trąby powietrznej.
- Do lasowanego wapna wrzucić - zadecydowała, już obmyślając podstęp, trochę mętnie, ale w natchnionym pośpiechu. - A w ogóle niech pani w torebka włoży, bo to się rozleci. O, mam tutaj...
Z kieszeni na drzwiczkach wyciągnęła cały kłąb foliowych torebeczek. Muminkowa pochwaliła pomysł, wybrała sobie jedną, wepchnęła do środka pakunek w serwetce śniadaniowej. Westchnęła.
- No dobrze, a skąd ja wezmę lasowane wapno? Szare komórki Malwiny pracowały na pełnych obrotach.
- Znam takie miejsce, akurat tu jeden sam sobie robi jakieś szklarnie czy coś takiego, i ma dół z wapnem. Specjalnie pojadę, to niedaleko. Nie, razem pojedziemy i wrzucimy komisyjnie.
- Chciałoby się pani...?
- A cóż takiego, dziesięć minut. Możemy od razu, prosto z tego bazaru. Wraca pani stąd do domu?
- Pewnie, że do domu, obiad muszę robić.
- No to potem od razu do tego dołu pojedziemy.
Z wielką wdzięcznością Muminkowa przyjęła propozycję, zmieniając zarazem nieco swoją opinię o Malwinie. Wydawała jej się ta baba głupia i nieużyta, a tu proszę, okazuje się, że i bystra, i uczynna. Jak to czasem człowiek się myli!