- Witam, bardzo mi przykro, ale moja sekretarka zapodziała gdzieś notatkę... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

..
I nagle zaniemówił.
- Witaj, Duncanie. - Była to Olivia Barrow. Odwróciła się do recepcjonistki.
- Bardzo pani dziękuję.
Młoda kobieta uśmiechnęła się i zamknęła cicho drzwi pozostawiając ich samych.
Olivia staÅ‚a spokojnie, podczas gdy Duncan gapiÅ‚ siÄ™ na niÄ… z niedo­wierzaniem.
- Nie poprosisz mnie, żebym usiadła? - zapytała.
 
Megan przemierzaÅ‚a dom szukajÄ…c córek - znalazÅ‚a je w koÅ„cu w kuchni, mÄ™czÄ…ce siÄ™ nad pracÄ… domowÄ…. Karen pisaÅ‚a wypracowanie na temat Olivera Twista, a Lauren jej kibicowaÅ‚a. Megan przez chwilÄ™ uczuÅ‚a przemoż­ne pragnienie, by wrzasnąć na nie, tak siedzÄ…ce sobie spokojnie, podczas gdy wszystko wokół waliÅ‚o siÄ™ w gruzy. Zamiast tego westchnęła gÅ‚Ä™boko, zdajÄ…c sobie sprawÄ™, że zachowujÄ… siÄ™ znacznie bardziej racjonalnie od niej.
- Mamo - odezwała się Lauren - czy tato już coś wie?
- Jeszcze nic.
- Czy to może coś znaczyć? - To był głos Karen.
- Nie wiem. Istotne jest to, żeby zdać sobie sprawę, że może właśnie nic to nie oznacza.
- Martwię się o Tommy'ego. A jak się zaziębi albo zachoruje?
- Wszystko będzie dobrze. Musimy po prostu w to mocno wierzyć - powiedziała Megan.
Karen podniosła się ze swojego miejsca, podeszła do matki i objęła ją mocno. Lauren ujęła ją za rękę. Megan odczuła wyraźnie serdeczność córek. Pomyślała: trzymajcie się, dziewczęta.
- Nie martw się, mamo - powiedziała Karen. - My jesteśmy z tobą, z Tommym też będzie wszystko w porządku.
- Założę się, że dziadek już da im popalić - odezwała się Lauren. - Nie mają pojęcia, na kogo się narwali. Już im tak zatruje całą przyjemność z porwania, że wyjdzie im bokiem - znasz przecież naszego dziadka.
Megan oddychała ufnością dziewcząt, starając się uszczknąć jej trochę dla siebie, napełnić ich ufnością własne serce.
- Z pewnością macie rację - odpowiedziała wreszcie. Dziewczęta uścisnęły ją i powróciły na miejsce.
- Mamo, wiesz, że nie mamy już w ogóle mleka.
- I woda mineralna też się skończyła.
- Miałam pojechać do sklepu - ocknęła się Megan - ale nie mogę.
- My pojedziemy - zaofiarowaÅ‚a siÄ™ Karen - zrób nam tylko listÄ™ za­kupów.
- Nie. Wolę was mieć na oku. Nie znamy tych ludzi i nie wiemy, czego chcą. Nie wiem, co by się stało, gdyby i was próbowali porwać.
- Mamo, to przecież idiotyczne.
- Jesteście takie pewne? - warknęła Megan. Dziewczęta ucichły. Obserwowały matkę z uwagą.
- To chyba jakiś test - pomyślała Megan - w jakim stopniu im ufam. Czy traktuję je jak dorosłe.
Zawahała się. W gruncie rzeczy niczego nie rozumieją. Przecież to jeszcze dzieci. Nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje, bo nie dotyczy ich to bezpośrednio. Wiedzą tylko, że coś się stało, ale one są tutaj i życie biegnie dla nich bez zmian.
- Dobrze - powiedziaÅ‚a w koÅ„cu Megan. - Mleko, woda, jakieÅ› pacz­kowane miÄ™so i pieczywo. To wszystko. I jeszcze rozpuszczalna kawa. Dam wam dwadzieÅ›cia dolarów, jedźcie do najbliższego sklepu na East Prospect. Do sklepu, zakupy i z powrotem do domu. Z nikim nie roz­mawiać i nie zatrzymywać siÄ™. Gdyby coÅ› wydaÅ‚o siÄ™ wam podejrzane, macie natychmiast przerwać zakupy i nie czekajÄ…c na nic wracać do domu. ZrozumiaÅ‚yÅ›cie?
- Ale mamo...
- Czy to jasne?
- No dobrze... Czy możemy chociaż kupić sobie jakieś pisma?
- Dobrze, i gazetę także - powiedziała Megan - macie. - Wyjęła z torebki portfel i wyciągnęła kilka banknotów. - Żadnej gumy do żucia - ostrzegła - nawet bezcukrowej.
WrÄ™czyÅ‚a im pieniÄ…dze i zrobiÅ‚o jej siÄ™ gÅ‚upio, że tak siÄ™ zamartwia, a potem jeszcze bardziej, że nie martwi siÄ™ wystarczajÄ…co. Gdy dziewczÄ™ta wyszÅ‚y frontowymi drzwiami, podeszÅ‚a do okna i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™, jak wsiadajÄ… do wozu. SpostrzegÅ‚a, że za kierownicÄ™ usiadÅ‚a Lauren, i ode­tchnęła, ponieważ mÅ‚odsza córka prowadziÅ‚a lepiej. Karen pomachaÅ‚a jej i auto skoczyÅ‚o do przodu i znikÅ‚o w oddali.
Megan odeszła od okna i wróciła do kuchni.
 
- A niech mnie szlag - powiedziaÅ‚ na gÅ‚os Bill Lewis. SiedziaÅ‚ sam w wypożyczonym samochodzie, warujÄ…c na posterunku. WidziaÅ‚, jak czer­wony sportowy samochód bliźniaczek odjechaÅ‚ spod domu. - Panienki gdzieÅ› siÄ™ wybierajÄ…. A niech mnie!
Przez gÅ‚owÄ™ przemknęło mu, że nadarza siÄ™ Å›wietna okazja - Megan jest sama w domu, bliźniaczki gdzieÅ› sobie pojechaÅ‚y. Olivia kazaÅ‚a mu prowa­dzić, jak to nazwaÅ‚a, luźnÄ… obserwacjÄ™ domu - stanąć na chwilÄ™ lub przejeż­dżać obok co czterdzieÅ›ci pięć minut i tak dalej. Na tyle czÄ™sto, by mógÅ‚ siÄ™ zorientować, czy coÅ› siÄ™ nie zmieniÅ‚o, i na tyle rzadko, by nie rzucaÅ‚ siÄ™ w oczy. MiaÅ‚ na sobie garnitur i krawat, który peÅ‚niÅ‚ rolÄ™ kamuflażu, sprawiajÄ…cego, że żaden z przypadkowych przechodniów nie spojrzy na niego podejrzliwie i nie zainteresuje siÄ™ jego obecnoÅ›ciÄ… w tym miejscu. WiedziaÅ‚, że wyglÄ…da na urzÄ™dnika paÅ„stwowego, może na policjanta lub kogoÅ› z FBI. I byÅ‚ pewny, że nikomu z rodziny nie przyjdzie do gÅ‚owy Å‚Ä…czyć go z porywaczami.
Zdał sobie sprawę, że trafia mu się okazja, i przez chwilę zastanawiał się co zrobiłaby Olivia na jego miejscu?
Uśmiechnął się do siebie i powziął decyzję.
 
Duncan nie mógł wykrztusić słowa.
Wzrok miał utkwiony w stojącą przed nim Olivię.

Tematy