- Wiesz, pani, że szermierze nie mogą schodzić na brzeg?- Wiem... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Hiolanso łypnął podejrzliwie w stronę nadbudówki, przesunął wzrokiem po ładunku rozmieszczonym na pokładzie i odwrócił się do Oligarro.
- Byliście mocno obciążeni, gdy wpływaliście do portu, kapitanie.
- Poradziliśmy sobie - odparł żeglarz z kamiennym wyrazem twarzy.
Trzeci uśmiechnął się krzywo.
- Więc szybko załatwmy sprawę. Nie chcę kręcić się po porcie przy tej pogodzie. Opłata wynosi dwadzieścia sztuk złota.
- Dwadzieścia! - wykrzyknęli chórem Brota i Oligarro. Zawtórował im grzmot na znak wściekłości niebios.
- Nigdy nie słyszałam o takiej opłacie! - huknęła Piąta.
Urzędnik skrzywił się, gdy trzasnął piorun.
- Tak czy inaczej opłata właśnie tyle wynosi. Dzisiaj.
Oligarro poczerwieniał.
- To absurd! Nie możemy tak dużo zapłacić!
- Więc musicie opuścić port.
Brota zastanawiała się, jakim cudem Tomiyano wytrzymuje, podsłuchując zapewne za drzwiami nadbudówki. Czy Trzeci był czarnoksiężnikiem?
- Mam pięć sztuk złota - powiedział Oligarro niepewnie. -Weź je i odejdź.
- Dwadzieścia.
Nie mieli wyboru i urzędnik dobrze o tym wiedział. Brota zerknęła na nabrzeże, gdzie stało czterech czy pięciu młodzieńców, zapewne uczniów. Hiolanso kazałby im odwiązać cumy, gdyby przybysze nie zapłacili. Brota nieraz zetknęła się z korupcją urzędników portowych, ale jeszcze nigdy z tak rażącą. Zwłaszcza w sytuacji, gdy jej statkowi groziła zagłada.
- W takim razie muszę iść po pieniądze - oświadczyła, rzucając żeglarzowi ostrzegawcze spojrzenie.
Na ogorzałym czole Oligarro nabrzmiały żyły.
- Pospiesz się, pani, bo zażądam trzydziestu!
Hiolanso drżał na zimnym wietrze.
Brota ciężkim krokiem ruszyła do schodków prowadzących pod pokład. Miała nadzieję, że Oligarro nie straci panowania nad sobą i zatrzyma urzędnika z dala od nadbudówki. Gdyby ten łajdak znalazł na statku szermierza wysokiej rangi, opłata natychmiast wzrosłaby do pięćdziesięciu sztuk złota albo więcej. Tymczasem pieniądze znajdowały się w kabinie na rufie, a przejścia były dokładnie zatarasowane miedzianymi naczyniami. Katanji pobiegł przed Brota i przytrzymał jej drzwi, mocując się z wichurą. Kobieta podziękowała i ruszyła w dół po stopniach.
- Mam piętnaście złotych monet, pani - odezwał się chłopak. Brota odwróciła się. Nie widziała go dobrze w ciemności.
- To byłoby miłe z twojej strony.
- Dwie srebrne?
- Jesteś równie podły jak on! No dobrze, dwa srebrniki.
Chłopak zachichotał i odliczył piętnaście monet. Kobieta zdziwiła się, skąd zwykły Pierwszy ma taki majątek. Nie podobało się jej, że szermierze szastają pieniędzmi na prawo i lewo. Sprytny dzieciak. Niewiele osób dostrzegłoby okazję szybkiego zarobku.
Gdy wyszła na pokład, przywitały ją błyskawice i grzmoty. Dostrzegła zdziwienie Oligarro, że tak szybko wróciła. Podała urzędnikowi pieniądze.
- Mam nadzieję, że wasz pobyt w Wal będzie pożyteczny, pani - rzucił Hiolanso drwiąco. - Życzę dobrego dnia, kapitanie.
Ukłonił się i ruszył do zejścia na brzeg. Po trzech krokach przystanął. Jakiś człowiek wchodził po trapie. Gdy dotarł na pokład, stanął nieruchomo jak posąg, wysoki i groźny. Dłonie miał schowane w rękawach, twarz niewidoczną pod kapturem. W tym momencie niebo przecięła błyskawica. Oświetliła czerwoną szatę powiewającą na wietrze, gęste czarne brwi, kwadratową szczękę, oczy o surowym wyrazie.
Po chwili znowu zapadła ciemność. Mężczyzna zrobił kilka kroków do przodu, jakby sunął na kółkach.
- Zwróć dwadzieścia sztuk złota pani Brocie, Hiolanso - rozkazał.
Piąta zadrżała, ale nie od chłodnych podmuchów. Skąd znał jej imię? Urzędnik portowy wyjął pieniądze z sakiewki i odliczył je drżącymi rękami. Zęby mu szczękały.